Forum dla zdolnych pisarzy

Forum powstało z myślą o rozwijaniu talentu uzdolnionych pisarzy.

  • Nie jesteś zalogowany.
  • Polecamy: Moda

#1 2013-04-03 12:15:21

taekwondo94

Nowicjusz

Zarejestrowany: 2013-04-03
Posty: 1
Punktów :   

opowiadanie grozy

1.    Telefon


Tuż nad ranem, gdy ulewa jeszcze trwała nie przerwalnie od ponad pięciu
godzin, z dolnego pietra odezwał się przytłumionym dźwiękiem telefon. Maciek otworzył oczy i spojrzał na zegarek. Była dopiero trzecia nad ranem, a już ktoś dzwonił do niego z jakąś sprawą. Telefon brzękał i brzękał jak jakiś niezdarny komar, który próbuje uwieść człowieka przed snem.
Ściągnął  z łóżka ospale nogi i nałożył na nie chrapki w kształcie misiowatych uszów. Spojrzał w okno, gdy właśnie gałąź z drzewa posadzonego tuż przed domem uderzyła dźwięcznie w szybę. Maciek podskoczył do góry. Jego ciało gwałtownie się spociło. W pokoju było ciemno jak w kostnicy za dnia. Ledwo co dostrzegł klamkę drzwi od sypialni i nacisnął ja lekko. Otworzyły się z małym zgrzytem. Uderzył w niego zimny podmuch powietrza z korytarza, który podobnie jak pokój okryty był ciemnym płaszczem nocy. Rozejrzał się na boki, jakby szukając ukrytego gdzieś pod ciemnym kątem napastnika z łapką stalową, który czatuje aby ubić go przed rabunkiem. Ziewając powoli zaczął schodzić po schodach na dolne piętro. Coraz chłodniejsze powietrze było wyraźnie odczuwalne i mroziło skórę na nogach jak jakiś zimowy przymrozek. Telefon co chwile brzękał stłumienie.
    Na dolnym piętrze było najchłodniej. Przesuwając się ostrożnie do przodu poczuł, że powietrze w pokoju jest uciążliwe i nie przyjemne. Doszedł do telefonu i podniósł słuchawkę. Przez chwilę wsłuchiwał się w tajemniczy głos, który sprawiał, że ciarki przechodziły mu po plecach jak setki mrówek.
- Dzisiaj jest twoja godzina doktorku…dzisiaj ktoś zrobi operację twojego serca…jesteśmy tutaj…w twoim domu. Nie przeżyjesz nocy!- wrzasnął na koniec tajemniczy łączycie.
    Wystraszony odrzucił słuchawkę na widełki i szybko rozejrzał się wokół. Deszcz przybrał na sile. Strugi wody spływały po szybach uniemożliwiając nawet spojrzenie w stronę sąsiadów, którzy znajdowali się zaledwie pięćdziesiąt metrów od jego domu.
    Tempem atletycznego mistrza olimpijskiego podszedł do włącznika i nacisnął podłużny przycisk. Światło jednak się nie zapaliło. Głuchy trzask przeszedł przez cały dom i oznaczał tylko jedno – zwarcie instalacji.
Maciek spojrzał za siebie, gdyż zdawało mu się, że usłyszał kroki w salonie. Przypominały coś, co miało mokre buty. Ciche klopnięcia ustały zaraz, gdy tylko zjawił się w meblowym pomieszczeniu.
Jego wzrok badał dokładnie każdy metr ciemnego pomieszczenia. Nie mógł prawie nic dostrzec w tym płaszczu, spowitej chmurami, nocy. Delikatnie dotknął dłonią ściany w miejscu, gdzie kończyła się wydłużona futryna i cofnął ja gwałtownie do siebie. Była w tym miejscu brudna, gdyż po chwili wyczuł osad na palcach.
    W tej też chwili coś uderzyło w szafkę stojącą na drugim piętrze tuż przy schodach. Maciek podskoczył drżąc jak niemowlak w pielusze pełnej zbędnego towaru. Cichym krokiem podszedł na korytarz i wpatrzył się w kuchnie, która w cieniu ciemności i ulewy wyglądała na pomieszczenie, gdzie przeprowadzane były tortury dla ludzi o słabych zasadach moralnych.
Zdawało mu się, ze dostrzegł zarys postaci przypominającej dobrze zbudowanego człowieka w kapturze, ale po gwałtownym podwianiu wiatru, który donośnie uderzył w blaszany dach wszystko przybrało normalną barwę. Nie zastanawiając się dłużej ruszył ku sypialni. Robiąc pierwszy krok na schodkach, telefon znowu zabrzęczał na widełkach. Spojrzał w jego kierunku wystraszonym wzrokiem. Brzęk był znowu przytłumiony i pełen obrazy. Maciek ostrożnie chwycił za widełki i podniósł słuchawkę do ucha. Przez chwile słyszał tylko jakieś dziwne odgłosy pomrukiwania, po czym znowu usłyszał głos sprzed kilku minut.
- Twoja minuta się zbliża doktorku…jesteś już martwy… tak jak mnie uznałeś za martwego.- po tym sygnał zniknął jak odcięty.
    Maciek odłożył z hukiem słuchawkę i rzucił się na drugie piętro, gdzie na stoliku nocnym leżał telefon. Będąc w połowie drogi na schodach zobaczył przed sobą wysoką postać ubraną w bluzę z kapturem. Nieznajomy zszedł krok niżej i powiedział grubym głosem:
- Witaj uczony…
    Lekarz popatrzył na włamywacza, po czym powiedział wystraszonym głosem:
- Odejdź albo zadzwonię po policję.
    Zaczął cały się trząść. Nieznajomy powoli schodził na dół trzymając coś w lewej dłoni. Przypominało to zarysem tasak, ale mrok panujący w domu uniemożliwiało przyjrzenie się narzędziu.
- Mnie uratowali, ale ciebie już nie uratują.- powiedział męszczyzna śmiejąc się w głos.
    Nie był to jednak zwykły śmiech. W jego oddźwięku dostrzegł dozę martwego życia. Nieznajomy mówił jakby na wpół zapchaną buzią. Gdy był przy futrynie salonu wyczuł dziwny odór zgnilizny i cmentarnej ziemi. Nieznajomy idąc wolnym krokiem znowu zagadał:
- Wiesz, że mnie już spotkało najgorsze, ale ty będziesz cierpiał jeszcze bardziej?
    Maciek gwałtownie odwrócił się i zaczął biec ku wyjściu, ale wtedy zahaczył niefortunnie o róg fotela i upadł na ziemię uderzając głową o blat dębowego stołu.
- Tylko…niee…- wyszeptał tracąc przytomność.


    Zbudził się związany na krześle. Deszcz padał bez przerwy, a krople uderzające w zaburzonym rytmie w parapet szybko wprawiały człowieka w dziwny trans świadomości. Bolała go głowa i całe plecy. Chciał się poprawić, ale wtedy poczuł ogromny ból w nadgarstku prawej ręki. Gdy spojrzał przed siebie zmęczony całą sytuacja, krzyknął z przerażenia jak człowiek, który ujrzał upiora.
    Jego dłoń leżała na stole i ociekała jeszcze krwią, która powoli krzepła. Szklanymi oczami patrzył na nią rozgoryczonym wzrokiem, który jeszcze bardziej podsycał ból w krwawiącym kikucie. Szlochając jak małe dziecko zaczął się szarpać, ale grube linki trzymały go sztywno w krześle.
- Ty sukinsynie!!!!- ryknął jak szalony.
    Żyły na karku napieły się niczym struny gitary i pulsowały rytmicznie do każdego uderzenia serca.
Wtedy usłyszał za plecami kroki. Były bardzo ciężkie. Wydawało mu się, że teraz czuje jakby przypaleniznę. Po chwili nieznajomy przeszedł obok niego i stanął przed nim w rozkroku.
- Teraz już wiesz, co czuje człowiek, gdy nie ma części ciała ?
    Maciek znowu przeraźliwie wrzasnął, aż pękły mu dolne wargi. Szczypiący ból darł aż po szyję. Męszczyzna rozkoszował się strachem i bólem doświadczonego lekarza.
Na zewnątrz wciąż lało i lało, a wiatr gwizdał niemiłosiernie i niknął gdzieś w rynnach, które oplatały spójnie dom. Był wrogo nastawiony i swoim wyciem mocno poruszał nerwy Maćka, który czuł się jak ofiara w jakimś filmie grozy. Tyle, że tutaj nie miał scenariusza i nie wiedział kiedy reżyser przerwie te koszmarne sceny.
    Oprawca siadł naprzeciwko Maćka, na dużej skórzanej sofie i wpatrzony w jego krwawiący kikut powiedział:
- Myślałeś, że spokojnie uwolnisz się od swojego błędu? – jego słowa przechodziły przez pokój jak jakieś zamglone myśli, które cicho trwały w przestrzeni. – No odpowiedz ! – ryknął na lekarza, który skręcił się z bólu, gdyż każdy ruch zwiększał utratę krwi.
    Maciek patrzył na swojego oprawcę oczami pełnymi łez. Wydawało mu się, że cały świat patrzy z góry na jego cierpienie.
- Kim…jesteś? – wyszeptał przez zaciśnięte zęby. Ślina spłynęła mu po brodzie i klapła gdzieś na podłogę.
- Nie możliwe, że mnie nie pamiętasz – powiedział zdziwienie tajemniczy męszczyzna i szybko zadał kolejne cięcie. Tym razem ucierpiała lewa noga na wysokości uda.
    Krew szybko zabarwiła białe piżamy tworząc na nich wielką kałuże czerwonej barwy, która niezgrabnie poruszała się po tkaninie. Lekarz przez chwilę krzyczał jak opętany. Ból był niewyobrażalny. Powoli pulsował na coraz większa część ciała. Wiatr znowu groźnie uderzył w rynny, które zagrały równo budzący strach rytm.
- Widzisz doktorku. Ludzkie życie jest bardzo krótkie. Należy z niego korzystać jak tylko się da i nie popełniać głupich błędów. Przypomnij sobie dziewczynę znad zalewu prawie osiem lat wstecz.
    Maciek rozszerzył oczy w niedowierzaniu. Jego wzrok był już zmęczony i lekko się zamazywał, niczym ślady na plażowym wybrzeżu. Wtedy w gwałtownym uderzeniu adrenaliny przyszła mu ta myśl, której bał się najbardziej. Już wiedział kim jest tajemniczy oprawca i do czego dąży swoim okrutnym postępowaniem.


    Deszcz padał do godziny szóstej, po czym ustał jakby ktoś zakręcił zawór. Na niebie pojawiły się pierwsze promienie słońca. Dzienny płomień oświetlił twarz Maćka, który już tylko stękał z bólu patrząc na ranę w udzie, która jeszcze ociekała lepką substancją. Szlochał cicho bacząc na ruchy oprawcy, który niespodziewanie wstał i z całą siłą uderzył w udo Maćka. Ból wystrzelił jak wielka armata. Podskoczył na krześle uderzając kikutem w nogę stołu, co dostarczyło nowego cierpienia. Już wiedział, że prawa ręka jest do niczego. Poczuł jak gorąco ogarnia jego ciało i bierze we władanie ogromne cierpienie. Miał teraz głucho w uszach. W głowie kręciło mu się jak nigdy przedtem. Był pewien, że zemdleje, ale wtedy rozbudził go głos męszczyzny:
- Robi się pogodnie. Zaraz ranek i zapewne ktoś przyjdzie do ciebie. Myślę, że czas już umierać.
    Słowa te uderzyły w Maćka jak wielka rakieta. Poczuł, że robi mu się niedobrze, ale najgorsza była panika, na która już nie miał siły. Jego ciało odmawiało posłuszeństwa, a do tego rany były zbyt bolesne i w takich miejscach, że mógłby paść po kilku krokach.
Nieznajomy z narzuconym kapturem wyciągnął tasak zza pleców i otarł nim o twarz Maćka tworząc nowe płytkie zadrapanie. Lekarz szarpnął się z całych sił, ale ciężkie dębowe krzesło nawet nie przechyliło się w bok tylko klapneło z głuchym trzaskiem.
- Wiedz, że zbawienia nie zyskasz. Ja natomiast…-oprawca roześmiał się w głos jak jakiś psychopata. – Ja mam wolność duszy. Jestem wolnym duchem człowieka, któremu odebrałeś to, co jest nam przeznaczone za życia i po, czyli…miłość.
    W przypływie szaleństwa uniósł tasak i opuścił go na głowę lekarza. Ciałem wstrząsnęły dreszcze oraz wielkie wstęgi bólu w każdej części głowy. Maciek szarpnął się jeszcze raz, po czym ciało bezwładnie opadło z ostatnim wydechem.
Oprawca uderzał tasakiem krzycząc przy tym jak istota zza światów. Krew tryskała na podłogę i stół, który już powoli przesiąkał jej gryzącym zapachem. Znowu uderzył. I znowu. Znowu. I ostatnie uderzenie dokończyło sprawę. Korpus lekarza wyglądał jakby został wciągnięty w rolniczą prasę. Wszędzie panoszyły się krople krzepnącej krwi, która była karą za straszliwy grzech.
    Tymczasem telefon znowu zaczął brzęczeć przytłumionym dźwiękiem. Tchrang tchrang tchrang. I tak przez kilka minut, po czym ucichł jak niemowlak nakarmiony piersią przez matkę.
Za oknem świeciło w pełni słońce, a ludzie przechodzili obojętnie obok domu lekarza jakby nigdy go nie znali.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
GotLink.pl