Forum dla zdolnych pisarzy

Forum powstało z myślą o rozwijaniu talentu uzdolnionych pisarzy.


  • Index
  •  » Książki
  •  » Sprinx (opowiadanie s-f, ale chyba też trochę o życiu)

#1 2014-03-09 00:42:20

Wampir

Nowicjusz

Zarejestrowany: 2014-03-09
Posty: 6
Punktów :   

Sprinx (opowiadanie s-f, ale chyba też trochę o życiu)

http://thoorax.blogspot.com/ reszta mojej twórczości!

Sprinx

Rok 2087… Houston
-Odblokować kanał podprzestrzenny.
-Odbieramy połączenie… sonda wylądowała… planeta w ekosferze, bujna roślinność i zwierzęta. Skład atmosferyczny: 75% azot, 24% tlen; 0,003% dwutlenek węgla, para wodna 3%! Grawitacja 0,96.
-Udało się!- zawołał radośnie któryś z naukowców- Mamy naszą drugą Ziemię!

…York…
-…coraz bardziej zanieczyszczona. Mieszkańcy Wielkiej Brytanii będą musieli…
-Wyłącz to kochanie, proszę.- powiedział Rick
-Przełączę na inny kanał.- powiedziała niewinnie
-… odkryta. Orbituje wokół najbliższej sąsiadki naszego słońc. Nazwano ją Sprinx, pierwsza wyprawa kolonizacyjna wyruszy zapewne dopiero za 20 lat kiedy zostanie zbudowany prom.
-Słyszałeś Rick?- powiedziała Oliwia przenosząc wzrok z córki na męża- Polecimy tam. Będziemy…
-Mało prawdopodobne kochanie, by nas wzięli, może ją- to mówiąc wskazał małą Mariankę Rose, owiniętą w beciki
-Mam taką nadzieję, że przynajmniej ona się załapie. I zobaczy czyste niebo…

Rok 2112… start II. promu Noe… Houston
-Pamiętaj kochanie robisz to nie tylko dla siebie, ale także dla nas- powiedziała Oliwia, żegnała się z córką, jej męża nie było nigdzie widać
-Tak mamo wiem, robię to też dla was i dla 15 tysięcy dusz, z którymi lecę.
-A właśnie jeśli o to idzie, może byś sobie wreszcie kogoś znalazła… w końcu doktorat z weterynarii to na Sprinx’ie będzie prawie jak posag.
-Mamo…- powiedziała Maria ze złością

Rok 2147… wylądowanie i wybudzenie całej załogi- założenie 1. koloni poza słonecznej
Rok 2166
-Mamo, czemu ja też muszę jechać? Przecież to urodziny koleżanki mojej siostry.- powiedziałem
-Tak, ale z tego co pamiętam chcesz zostać stalkerem. A ojciec Ashley jest wysoko postawionym urzędnikiem w Leśnictwie.
-Nie lubię się podlizywać.- odparłem z przekąsem
-Nikt nie lubi, ale na tym oparty jest świat dorosłych. I trzeba to zrozumieć.
-Swobodnie czy tak jakbym miał kij w tyłku?
-Co!?
-Jak mam się ubrać?
-Swobodnie. I nie wyrażaj się tak kiedy już będziemy na urodzinach.
-Tak jest, sir.
Matka spojrzała na mnie krzywo, ale ja zdążyłem już wybiec na górę do swojego pokoju. I włączyłem głośniki na pełny regulator. Nie rozumiem jak nasze społeczeństwo… ludzie mogło tyle czasu przetrwać z takim nastawieniem. „Niewiele zyskasz bez wazeliniarstwa" to chore. Ale trzeba się spiąć i nie zwracać na to uwagi, w końcu do Leśnictwa można dołączyć praktycznie tylko i wyłącznie przez znajomości. Starte czarne dżinsy, i takież glany, koszulka Percival Schuttenbach i skórzana kurtka. Na pewno zrobię na nich „wielkie” wrażenie, choć z tego co pamiętam wiedzą jak się ubieram. Ponieważ kilka razy byłem u nich wcześniej, parę standardowych lat temu. Po dwóch godzinach moja mama zawołała mnie. Trzeba iść.   Wsiedliśmy do wahadłowca i dotarliśmy po niespełna godzinie. Na Sprinx’ie wszystkie osiedla oddalone są od siebie czasem o setki kilometrów, tak jak w tym przypadku.
-Cześć,  Maria. Co u twojego męża?- spytała Adela, żona Ksawerego Micińskiego
-Pracuje w Primie, przyjeżdża tylko w weekendy. Wiesz, największe miasto najwięcej klientów.
-No tak, ale wiesz co może wejdźmy do środka.- to mówiąc wskazała pokój dzienny- Dziewczynki może pójdźcie do pokoju Ashley.- po chwili dodała- Matko Syrius, jak ty wyrosłeś.- poklepała mnie po ramieniu; cholera jak ja tego nie lubię, niby człowiek ma szesnaście standardowych lat, a traktują jak dziecko
Do pokoju wszedł pan Ksawery:
-Moi drodzy może usiądziemy.- po chwili- Kawy? Tą co zwykle pani Bieler?
-Tak.
-Syrius, a ty? Może herbatę?- spytała moja mama
-Nie.- wciągnąłem szybko powietrze- Czarną.
-Oj… dobrze już się nie denerwuj.- powiedział żartobliwie pan Ksawery- Widzę, że nie lubisz jak ktoś cię traktuje jak hmm… maminsynka.
-Ksawi… proszę.
-Nie… a więc w jakim oddziale chciałbyś najbardziej studiować?
-Pan tak na serio pyta?
-Całkiem serio.
-Equator, to moja ulubiona placówka.
-Tam pracują w tej chwili naukowcy i tylko jeden stalker. Ale widzę, że lubisz wyzwania, myślę że jutro przyjdzie twoja legitymacja i pojutrze, jeśli wszystko dobrze pójdzie będziesz już na równiku. I… jeszcze jedno, ciekawy zbieg okoliczności… przedwczoraj wróciłem z Equator… i spójrz co znaleźli podczas mojej obecności.- mówiąc to szedł już korytarzem; po chwili nieznacznie machnął na mnie ręką, abym szedł za nim- Zerknij- wskazał mi skrzynię do przewożenia zwierząt zakrytą płótnem.W środku był kot o dziwnym umaszczeniu, nie to nie kot. Łatwo poznać, że to przedstawiciel miejscowej fauny, ponieważ ma sześć nóg.
-I co?- spytałem
-Co „i co”? No pytam się co o tym myślisz?
-A co myśleć, widać, że diabelnie inteligentna bestia. Wydaje się, że aż za bardzo. Czy…?- zaciąłem się
-Hmm…?
-Czy mogę spróbować wziąć ją na ręce?- nie wiem czemu tak bardzo chciałem dotknąć tego „nibykota”; zawsze wolałem patrzeć na zwierzęta i… nie więzić ich
-Proszę bardzo.- to mówiąc otworzył klatkę; widać było, że coś knuje jednak chęć dotknięcia tego stworzenia wzięła górę
Wyciągnąłem ją z budła, sam nie wiem skąd wiedziałem, że to samica, ale… po prostu wiedziałem. Jest lekka myśle, że waży 7kg jednak jest bardzo duża jak na „kota” oczywiście. Ma około 70cm długości ciała i tyle samo ogon. Jakby sama wiedziała gdzie jej miejsce, weszła na moje ramię.
-Auu- syknąłem; ma mocne pazury i wygląda na to, że przez garbowaną skórę z łatwością się przebijają
-Ciekawe… zawsze wszystkich atakowało… i nie wchodziła na ramię.
-Jakto?- nagle przestałem uważać Micińskiego za takiego równego gościa- To czemu pozwolił mi pan ją wziąć na ręce?- kotka zaczęła mruczeć(?)
-Chciałem zobaczyć jak się będziesz sprawiał jako stalker. Taki mały test. W momencie kiedy poprosiłeś, żeby wziąć ją na ręce spisałem cię na straty. Jednak wygląda na to, że masz jakiś instynkt, który powiedział ci co możesz zrobić.
-Na to wygląda. Czy…
-Tak możesz. Wygląda na to, że cię polubiła.- mówiąc to próbował ją dotknąć, ale wyciągnęła pazury przednich łap; w tym momencie zauważyłem dziwną rzecz, ona ma  kciuki(!?)- Może wrócimy do pań.- mówiąc to skierował swoje kroki do salon; musiałem pójść za nim
Reakcja mojej mamy, była taka jak zawsze kiedy przynoszę(a raczej przynosiłem kilka lat temu) zwierzęta. Bez rzadnych krzyków, po prostu muszę dbać o nie i tyle. „Nibykotka” z zainteresowaniem wąchała powietrze wokół potraw mięsnych postawionych na stole.  Wziąłem mały kawałem z żeberka , chwyciła go przednimi łapami i zaczęła pałaszować.
***
Ten dwunóg jest inny pomyślała Tańcząca na Lodzie jedząc kawałek mięsa jego umysł jest bardziej otwarty. Wygląda to jak jutrzenka, a nie jak u innych dwunogów, jakby ich umysł był ciemną jamą. Jest młodym osobnikiem, ale trzeba przyznać, że w porównaniu do największych i najsilniejszych z Nas jest duży.
***
Cholera, powinienem zrobić jakąś rękawice czy inne coś, żeby jej pazury się tak nie wbijały. Dzisiaj wyjeżdżam do Equator i trzeba by to było zrobić jeszcze przed tym ponieważ nie wiem czy tam będą potrzebne materiały. Więc tak…skóra gromojaszczura , nici i inne duperele. Trzeba by było pójść z tym do mamy, bo ja ni w ząb nie umiem szyć.
-Au- syknąłem- głupia igła!
-Miau!- przysiągłbym, że się ze mnie śmieje(?)
-No dobra to idziemy do mamy. Wskakuj- powiedziałem wyciągając rękę- musimy coś skroić, żebyś mi rąk nie cieła.- po zejściu na dół- Mamo czy mogłabyś zrobić rękawicę taką jaką kiedyś używali sokolonicy na Ziemi, tylko, żeby sięgała poza bark. Rozumiesz o co mi chodzi?
-Tak, wezmę te materiały i zobaczę co dla was można zrobić. Na, którą rękę?
-Na lewą, prawa musi być swobodna. A najlepiej, żeby skóra, była też na plecach, aby mogła swobodnie się przemieszczać. Usiądź na stole- powiedziałem do niej- może się czegoś nauczysz od mamy.
-Co ty Syrius? Mówisz do niej jak do równej sobie.
-Mam coraz większe wrażenie, że tak jest.
-A to czemu?
-Spójrz- szepnąłem wskazując na „kotkę”; próbuje właśnie… nie, zszywa(!) jakieś skrawki materiału
-No dobrze… może przeceniłam jej inteligencje, ale chyba będzie lepiej jeśli nikomu nie będziesz o tym mówił.- mówiąc to zaczęła szycie i krojenie materiałów na rękawicę
-Czemu?
-Wiesz co?- powiedziała łagodnie- W niektórych kręgach źle by było nawet, gdyby ten gatunek był tak inteligentny jak delfiny.
-Rozumiem.
Mama zdąrzyła uszyć rękawicę na odlot i wyszła taka jak chciałem. Mare od razu po założeniu „rękawicy” usadowiła się na moim ramieniu. Dałem jej imię ponieważ głupio i jakoś  tak dziwnie było wołać na nią „kici kici”. Ciągle mam przeczucie, że ona jest inteligentniejsza niż można, by przypuszczać. Wsiadłem do wahadłowca razem z Mare i nie obyło się bez komplikacji, ponieważ kiedy tylko wystartował, siedziała się spięta. Rozluźniła się dopiero, gdy wzbiliśmy się wyżej i nie było tyle hałasu.
***
Te latające przedmioty dwunogów są naprawdę niezwykłe i straszne pomyślała Tańcząca na Lodzie jak to właściwie możliwe, że latają skoro nie mają skrzydeł?
Po kilku godzinach nudnego i męczącego lotu dotarliśmy.
***
Jeśli o Equator idzie to z morza zieleni wystaje jedynie okrągłe lotnisko. Kiedy wyszliśmy z wahadłowca czekał już na nas jakiś ponury naukowiec. Ma czarne rozwichrzone włosy i poranny zarost. Oczy chyba stalowo szare, nie widzę zbyt dokładnie. Stoi dość daleko.
-Dzień dobry.- powiedział- Nazywam się dr Daniel Hammond.
-Dzień dobry. Ja jestem…
-Tak, wiem kolejny stalker…
-Chyba już go lubię…- szepnąłem
-Co tam mamroczesz!?- spytał prowadząc mnie przez korytarz
-A nic, nic… ale proszę pamiętać na przyszłość, że gości należy witać uprzejmie.
-Słuchaj.- powiedział łagodniej- Tylko sobie nie myśl, że taki jestem ciągle, tylko… jestem odrobinę zdenerwowany.- mówiąc to zaczął rozglądać się wokół- Ostatnio ciągle coś się psuje przez wiatry.
-W sensie aparatura pomiarowa?
-Tak, często się zrywa, bo musi być poza koronami drzew. A takie anteny bywają drogie.- wskazał mój pokój - Wygląda na to, że jesteśmy sąsiadami. A i jeszcze jedno zanim się rozstaniemy, masz to twój komunikator. W promieniu 5km od bazy możesz poruszać się swobodnie, jednak jeśli coś cię zaniepokoji lub będziesz chciał iść dalej zamelduj się. Na pewno ktoś będzie przy radiostacji.
-Teraz też mogę iść?
-Oczywiście jednak pamiętaj…
-Dobra, dobra… będę pamiętał.
-A i jeszcze jedno, przyjdź za trzy godziny, będzie kolacja.
-Może jeszcze na moją cześć?- powiedziałem żartobliwie
-Po części.- odparł poważnie Daniel

Taa, wyobrażam to sobie, pewnie jakiś chrzest kota. Ale mniejsza z tym, dobrze być znów w lesie smoczych drzew i oddychać świerzym powietrzem. A czym właściwie charaktryzują się te drzewa? Po pierwsze jak sama nazwa wskazuje są ogromne, średnio mają po około 100 metrów wysokości. Ale ciekawszą ich właściwością jest to, że drzewo takie gromadzi głęboko w sobie energię cieplną, która jest efektem ubocznym fotosyntezy. I wykorzystuje przekierowując do miejsca zaatakowanego przez szkodniki wewnątrz pnia. Larwy takie zostają usmarzone na miejscu. Przechadzając się wśród tych monumentalnych drzew nie zauważyłem nic godnego zainteresowania, jednak w pewnym momencie coś ciekawego zwróciło uwagę Mare. I zerwawszy się z mojego ramienia pognała w sobie tylko znanym kierunku. Bez namysłu pobiegłem za nia. W pewnym momencie krzyknąłem tylko do komunikatora:
-Wychodzę poza teren!
Byłem tak pochłonięty tym, żeby nie spuszczać jej z oczu, że aż nie zauważyłem stada przebiegających gromojaszczurów.
***
Dom, dom, dom! powtarzała ciągle biegnąć, owszem czuła, że za nią biegnę jednak nie zwracała na to uwagi Muszę biec!  Nagle jej ciałem wstrząsnął dreszcz. Stado tonitr’ów!? On… nie zdążył!? Głupi dwunóg. Pomyślała ze smutkiem. Podbiegła do mnie i powęszyła wokół. Czuć vulturami. Trzeba wezwać pomoc zanim będzie za późno i… vultary się nim zainteresują.
***
Ważne, zapamiętać: uważać na gromojaszczury. Nic dziwnego, że się tak zazywają ponieważ swoimi sześcioma kończynami robią więcej hałasu niż prawdziwa burza. Zwłaszcza jeśli jesteś pośrodku kilkunastoosobowego stada, które przebiega nad twoją glową. Łamiąc ci przy okazji obie nogi i kilka żeber. Dobrze chociaż, że ten durny stwór mnie nie opuści. Nagle Mare zaczęła wydawać dziwny dźwięk podobny do pisków nietoperza, po chwili z daleka zaczęły jej odpowiadać inne. Moja głowa opadła ciężko i straciłem przytomność.
***
Od kilku minut nie odzyskał przytomności, wygląda na to, że jedynym sposobem by mu ją przywrócić jest porozumienie dusz. Oczywicie jeśli jego dusza zachowa się jak dusza Ludu i nie odpłynie. Mówiąc to pochyliła się nade mną i… mój umysł zderzył się z jej umysłem. I zrozumiałem, że moje przypuszczenia co do tych istot są trafne, one potrafią myśleć. Nagle zacząłem odczuwać ją jakby była częścią mnie, no może nie do końca, ale na pewno odczuwałem jej emocje. W tamej chwili były to głównie strach i troska o mnie. Pospieszcie się zostało mu niewiele czasu.
Już biegniemy! powiedział Ognisty Tkacz Ale kto to właściwie jest?
To… zaczęła zdenerwowana Tańcząca na Lodzie jest młody z innego klanu…
Dobrze ale w jego myślach łatwo można było wyczuć,że nie dowierza jej jesteśmy już niedaleko.
On słabnie. powiedziała ze smutkiem Ale… chyba się obudził!
***
Kiedy się obudziłem zdałem sobię sprawę, że po tej krótkiej „drzemce” ból w ogóle nie osłabł. Jasna cholera gdzie ten głupi komunikator… a tutaj jest. Trzeba ich zawiadomić gdzie jestem i co się stało, bo wątpię, że dotrę o własnych rękach do bazy.
-Halo! Halo! Syrius Bieler do radiostacji: stado gromojaszczurów zrównało mnie z ziemią. Powtarzam: stado gromojaszczurów zrównało mnie z ziemią. Potrzebna pomoc!
-Gdzie jesteś Kocie?- zapytał młody kobiecy głos- Jeśli nie masz pewnego punktu orientacyjnego, wyślij współrzędne klikając duży czerwony przycisk.
- Zrobione. Jeśli można wiedzieć jak masz na imię?
-Na flirtowanie czas będzie potem. A o ile mi wiadomo stratowało cię stado gromojaszczurów, więc twoje życie jest w niebezpieczeństwie. Radziłabym więc, abyś ustalił listę priorytetów.
-Już dobrze, dobrze. Czekam na sygnał od MUŁ’a.
Kiedy wyłączyłem radio, po plecach przebiegł mi dreszcz, oprócz mnie i Mare coś jeszcze było w tym fragmencie lasu, który można ogarnąć wzrokiem. Widok stwora, którego zobaczyłem kiedy się obróciłem głowę zmroził mi krew w żyłach. Czterema oczyma spoglądała na mnie strzyga leśna. Pięciometrowy latający jaszczur, bezprecedensowy król  przestworzy Sprinx’a. Już wyobrażałem sobię, że zostanę przekąską dla tego potwora, jednak w pewnym momencie na ciało strzygi spadł wściekły huragan kłów, pazurów i sierści. Istoty podobne do Mare jednak o innym umaszczeniu zabiły, a potem zaczęły porcjować strzygę.
***
Dlaczego chcesz ich chronić? spytał Biały Korzeń A zwłaszcza tego tu?
Ppponieważ oni są inteligentniejsi niż można byłoby się spodziewać.
Akurat… Przecież od wielu obiegów wiadomo, że ich umysły są ślepe. Tak jak te innych zwierząt.
Ale… oni porozumiewają się inaczej niż Lud.
Jestem ciekaw jak?  prychnął medullar
Myślę, że oni porozumiewają się za pomocą sstrid’owania…
„To” jest już coś bardziej przekonywującego powiedział w zamyśleniu wracasz do Domowego Drzewa?
Pamiętam gdzie to jest, powiedziała swobodniej Mare i jeśli będę was potrzebowała, przybędę. Jednak teraz muszę pomóc jemu. Poza tym dostąpił połączenia dusz ze mną. A to sugeruje, że dwunogi jakieś zdolności umysłowe mają.
Być może.  powiedział sceptycznie medullar
***
Dziwnie było siedzieć w pośrodku kręgu tych dziwnych milczących istot. Mare smutniała to znów weselała, zastanawiam się za co została zbesztana. Pewnie nigdy się nie dowiem.
-Hej Syrius! Jesteś tam?- odezwał się komunikator- To ja Daniel!
-Jestem, jestem.- powiedziałem rozgorączkowany- Zabierzcie nas stąd.
-Jasne, jasne. Ale te zwierzęta dookoła ciebie… zdjąć je?
-W rzadnym wypadku! Wydaje mi się, że to one uratowały mi skórę przed tą strzygą co leży obok.
-Uuu…skoro tak to chyba lepiej z nimi nie zadzierać.
Szybko zgarnęli mnie na MUŁ’a i polecieliśmy do bazy. Na górze w łaziku, oprócz Hammond’a przywitał mnie jeszcze azjata(zapewne z personelu).
-Cześć- zaczął- nazywam się Isamu Yoshikami, jestem etologiem. I przykro mi, że poznajemy się w takich okolicznościach.- powiedział ze śmiechem
-Nie ma sprawy, każdemu mogło się przytrafić.- powiedziałem wyciągając rękę; uścisnął ją
-„Nie ma sprawy” patrzcie na tego bohatera.- powiedział Daniel-  Nie każdemu mogło się to przytrafić. A wiesz czemu?- nie czekając na moją odpowiedź- Bo ich w ogóle nie powinno tam być, to „nasze” monitorowne stado. I ktoś musiał je spłoszyć, żeby dotarły tak daleko od wodopoju.
-Sugerujesz, że ktoś chciał go zabić?- powiedział szturchając mnie w bok Isamu- No ledwo przyjechałeś, a już masz z kimś na pieńku… Nie, to niemożliwe.- powiedział ni to poważnie ni żartując
-Może i nie, ale pomóż mi go przenieść, bo już dolatujemy.- jakiś czas milczał- Chwytaj nosze… i hop.- mówiąc to przenieśli mnie na platformę nad bazą badawczą; zaczęli rozmowę niosąc nosze przez lądowisko- Jak myślisz Amiya się ucieszy, że wieziemy jej nowego pacjenta… którym będzie musiała się opiekować przez najbliższy miesiąc?
-Kt…- chciałem zapytać
-Oj, myślę, że już wie. W końcu o tej porze to ona obsługuje radiostację.
-Kto to Amiya?
-Amiya’Vainavi var Igalavayrapata vas Sprinx stażystka medycyny, studiuje u nas. Jest chyba w twoim wieku…
-Czyżbym słyszał amory?- zapytał ze śmiechem Daniel
-Oh, zamknij się. Niby tacy dorośli, po studiach i tak dalej, a zachowujecie się gorzej ode mnie. Poza tym z nazwiska wnioskuję, że to larvartumianka.
-Niech panicz się nie gniewa. Już niesiemy panicza lektyką do wybranki jego serca.- powiedział Daniel, gdyby nie nosze pewnie by się ukłonił
-Eh… lepiej się zamknij co… Ale mam jedno pytanie: Czy ona umie to robić, bo skoro ma szesnaście lat to…
-29 lat standardowzch, ale u nich inaczej się liczy rozwój biologiczny. Ale nie bój żaby jeśli o rozwój psychiczny jest na twoim poziomie rozwoju.- zaśmiał się Isamu
-… chyba nie posiada zbyt dużego doświadczenia w zakresie medycyny.- dokończyłem
-Nie bój się poskłada ci kości zanim się obejrzysz. Będziesz jeszcze jej wdzięczny, że umie to robić tak szybko.
-Mam nadzieję, że nie zachwalacie zbyt mocno jej umiejętności.
Długo mnie jeszcze nieśli w milczeniu, aż w końcu doszli do ambulatorium. Co do wyglądu naszego ambulatorium, to nie wyróżnia się niczym szczególnym. Gabinet lekarski jak każdy inny: wszystko białe, trzy łóżka, jakieś stojaki ustawione w kącie… chyba na kroplówkę. No i Ona, stała przy jakichś urządzeniach, prawdopodobnie przy panelu sterowania kapsuły medycznej MediGamma 2300. Wysoka, zgrabne długie nogi… byłaby piękna nawet na ludzkie standardy gdyby nie: po 1. trzy palce u dłoni i u stóp, oraz po 2. brak możliwości spojrzenia na twarz. A czemu? Wszyscy przedstawiciele jej rasy mają dziwaczne „hełmy” na głowach w tym ona. Jednak mało kto wie co kryje się pod takową maską ponieważ larvartumianie nie należą do zbyt rozmowni.
-Połóżcie go tutaj.- powiedziała; miałaby zapewne miły głos gdyby nie to, że… brzęczała(?) przez przez tą maskę- Co Kocie pierwszy dzień się nie ułożył zbyt dobrze?
-Ojtam ojtam. Tak bardzo źle nie jest…- zerknąłem na Daniela i Isamu, którzy właśnie wychodzili, żeby wrócić do swoich zajęć
-Yhmm… yhmm. Tylko dwie złamane nogi i pięć żeber w lewym boku.- powiedziała kończąc prześwietlenie- Może jeszcze zaintonujesz tę starą przyśpiewkę z Ziemi: „nic się nie stało…”.
-Faktycznie jest trochę minusów.- skrzywiłem się- Ale ciekawych lu… ciekawe istoty.
-Pfff…- syknęła kończąc ostatnie badania
-Co wzdychasz robocie?- zacząłem zaczepnie
-Grrr… NIE jesteśmy robotami.
-To czemu nikt nie wie jak wyglądacie pod maską?
-Booo…
-Booo?
-… my nie możemy ich zdejmować ponieważ- zaczęła zdenerwowana-… nie mamy układu odpornościowego.- a to ci dopiero gadatliwa larvartumianka- Jest tak dlatego, że na naszej planecie praktycznie nie ma pasożytniczych mikrobów. Co za tym idzie ŻADNE stworzenia na naszej planecie nie mają tak mocnego układu odpornościowego jak np. wy. Co za tym idzie bakteria, która was przyprawi o katar, nas może rozłożyć na całe tygodnie.- westchnęła ciężko, ale po chwili dodała - Mam też dla ciebie dwie wiadomości.-powiedziała zerkając na komputery- nie masz żadnych obrażeń wewnętrznych, co za tym idzie będziesz musiał spędzić ze mną dwa tygodnie w tym pomieszczeniu, a po trzecie zwierząt w ambulatorium nie można trzymać.- to mówiąc wskazała na Mare, która wiernie siedziała przy mojej koji
-Ej no weź. Spójrz na te oczy, czy one mogą kłamać?- zapytałem- Pewnie, że mogą, ale to właścicielka tych oczu uratowała mi dziś tyłek.
-Jestem ciekawa jak?- nie musiałem widzieć co ma pod tym wiadrem, żeby wiedzieć, że przewróciła oczami
-Cóż wyglądało to tak; kiedy już myślałem o tym czy będę smakował strzydze i przygotowałem się na nieuniknione. Strzyga znalazła się nagle w huraganie złożonym z istot podobnym Mare. I chwile później była już martwa oraz poćwiartowana. Koty otoczyły mnie kołem i wyglądały jakby się naradzały. A kiedy MUŁ nadleciał po prostu sobie poszły.
-A co miały tam zostać i postawić ci pomnik?
-Eh… no raczej nie.
Przez te dwa następne tygodnie wykurowałem się na tyle, że mogę pomykać po ośrodku o kulach. Po kolejnym tygodniu chodziłem już bez problemów. Biorąc na dowód te „scenki” które widziałem z udziałem Mare, postanowiłem uczyć się z nią migania. Z początku szło jej opornie jednak szybko zdała sobie sprawę czego od niej chcą. Jednak nie to jest najważniejsze, okazało się, że mam wspólny język z Amiyą i tak jakby się trochę do siebie zbliżyliśmy. Z resztą nie tylko z nią, z Danielem i Isamu też można pogadać, ale reszta personelu włączając Pana Pawłowicza to stare zgredy. Wapniaki, które świata nie widzą nic ponad probówkami i papierzyskami którymi się zajmują. Próbują odkryć coś nowego tymczasem gryzą się między sobą i z tych wszystkich badań wynika tyle co nic.
-No kuternogo, zabieraj kule i idziemy.- powiedział żartobliwie Isamu
-Gdzie?- zapytała zaniepokojona Amiya- On jeszcze nie może dużo chodzić.
-Nie bój się twój amant wróci cały i zdrowy…
-Ale jeśli chcesz możesz pójść z nami.- dodał kpiąco Daniel wchodząc do pomieszczenia
-… a żebyście wiedzieli, że pójdę.-powiedziała zdenerwowana- Nie pozwolę, żeby przez waszą głupotę Syrius musiał przeleżeć następne tygodnie.
-Przesadzasz.- prychnął Isamu- Aż tak nieodpowiedzialni nie jesteśmy. Poza tym Pawłowicz musi wyrazić zgodę…
-Akurat, jesteście nieodpowiedzialni. I nie mydl mi oczu wyrażaniem zgody, bo nie masz racji.
Zaczęliśmy się pakować, oczywiście ja spakować się nie mogłem sam. „Bo to, a bo tamto, bo tego nie a to tak”… kobiety czasem są dziwne. A więc kiedy torby były już pełne trzeba było je załadować na MUŁ’a.
-Gdzie i po co właściwie lecimy?- zapytałem kiedy byliśmy już na lotnisku.
-Widzisz tą metalową puszkę?- powiedział Hammond- To laboratorium polowe, które Equator dostał wczoraj, zabieramy je na Wielką Sawannę. Zła wiadomość jest taka, że przesiedzimy w nim przynajmniej kilka dni.
-Jak to zła wiadomość!?- powiedział Isamu- To cudowne, że tam będziemy tak długo!
-Może dla ciebie, ale ja nie lubię mieć świadomości, że stado mamutów sprinx’a może przebiec obok lab’u.
-Daj spokój, przecież one nie lubią zapachu gazu, który wydziela się z generatora prądu.
-Wsiadajcie już!- dobiegł do nas zagłuszony przez silnik wahadłowca głos pilota
-Dobra mniejsza z tym… może lepiej już lećmy. Co?- powiedziałem- Chyba już nas wołają!
-Chodźmy!
Wsiedliśmy. Szczerze powiedziawszy, a przyznaję to ze skruchą zasnąłem i cały lot minął dla mnie w chwilę.
***
Dziwne są te dwunogi. Mają własne kończyny, ale wygląda na to, że same nie umieją się przemieszczać na większe dystanse. Choć właściwie… może to oni są inteligentniejsi od Ludu? W końcu my nie umiemy wykorzystać żadnych istot, nawet tych najsłabszych.
Swoją drogą ciekawy sposób porozumiewania się mają dwunogi pomyślała Tańcząca na Lodzie pokazują sobie wszystko palcami. lecz po chwili zastanowienia A może to nie jest ich język? W końcu kiedy jestem wśród nich zawsze słyszę dziwne szelesty wydobywające się z ich paszczy.
***
Zbudził mnie Daniel. Jeszcze lecieliśmy.
-Wstawaj!- kiedy spojrzałem przytomniej- Lepiej zerknij na te widoki. Zapiera dech w piersiach.
I faktycznie tak jest krajobrazy, które na Ziemi można oglądać teraz tylko i wyłącznie na fotografiach. Sawanna porośnięta rdzawą trawą oraz gdzieniegdzie wyrastającymi na około 15m w górę  strzelistymi palikowcami. Innymi słowy widok zapierający dech w piersiach. Z nosami przytkniętymi do szyby musieliśmy wyglądać jak dzieci, ale cóż, taka nasza słabość, to znaczy piękno natury.
-Oh! Spójrzcie!- zawołała Amiya wskazując na pagórek porośnięty rdzawą trawą
Nie to nie jest pagórek. Chyba żadne wzniesienie nie ma sześciu nóg i dwóch wyrostków podobnych do trąby słonia afrykańskiego. Jednak mamut sprinx’a którego moje oczy ujrzały pierwszy raz w życiu jeszcze nie wymarł, a także z pewnością budziłby większy respekt od słonia afrykańskiego. W końcu 8 metrów w kłębie piechotą nie chodzi. Wrócić jednak należy do „trąb” każdy osobnik ma dwie i byłoby to dość dziwne na Ziemskie standardy, ale jest jeszcze więcej. Mamut może tymi trąbami wykonywać skomplikowane czynności, a do tego są zakończone biczykami, którymi bez większych problemów mogą przeciąć człowiekowi skórę, lekkim smagnięciem.
-Panie Hammond gdzie lądować?- zapytał pilot
-Obok tych głazów narzutowych.- wskazał Daniel
-Odstawię was i tę stalową puszkę, sprawdzę czy wszystko gra i wracam na Equator.- powiedział w zamyśleniu pilot- Jeśli o środki transportu idzie macie do dyspozycji MUŁ’a i skutery anty-grawitacyjne.
-Na pewno wystarczą, spokojnie.- powiedział uspokajająco Hammond do wyraźnie zdenerwowanego pilota
-Dobra lądujemy. Przygotujcie się, pewnie nas wytrzęsie!
Faktycznie lądowanie nie należałoby do najprzyjemniejszych, gdyby nie to, że na kolanach wylądowała mi Amiya. I nie zrobiła tego przypadkiem. Przynajmniej w moim mniemaniu. Wylądowaliśmy.
-Ekhm…- chrząknąłem- Wygodnie ci?
-O… yyy… taa już wstaję. Pomożesz mi z torbami?- zapytała słodko
-Podobno jeszcze nie mogę się wysilać. Czyżbyś była hipokrytką?- zażartowałem; poczym uśmiechnąłem się- Eh… gdzie masz te bagaże?
-No… może trochę przesadzałam. Chodź! Trzeba się urządzić w nowym mieszkaniu.
Kiedy weszliśmy do Puszki przywitał nas jak zwykle irytujący Daniel:
-Co tam gołąbeczki? Niestety, ale mamy tylko koje… łóżka małżeńskiego tutaj nie uświadczysz.
-A ty co Daniel…- westchnęła-… zazdrosny?
-Ja? Nie śmiałbym.
-A ty co?- zapytałem kiedy go wyminęliśmy i skierowaliśmy kroki do części z pokojami.- Powiedziałaś tak jakby…
-Jakby co? Jakbyśmy byli razem…?
-No, mniej więcej o to mi chodziło.
-To tyle nie gdybaj tylko rusz głową. Eh… faceci.- mruknęła cicho rzucając się na swoją koję; patrzyłem na nią przez chwilę zawieszony.
Po chwili poszedłem pozwiedzać nasze nowe mieszkanie. Stwierdziłem, że na razie lepiej nic do niej nie mówić.
A jak właściwie wygląda Puszka wewnątrz? Szczerze powiedziawszy nawet przytulnie. Wchodzi się do à la saloniku, który wygląda dość surowo, ale schludnie w końcu wszystko należy do wojska. W pierwszym pomieszczeniu są dwie kanapy, stolik, do tego telewizor. Następne pomieszczenie to kuchnia na pół szerokości lab’u, a drugą część rozpiętość laboratorium polowego zajmuje pokój komunikacyjny. Kolejna sala do której można przejść z kuchni to laboratorium, w którym Isamu i Daniel będą bawić się w wielkich naukowców. Na końcu Puszki jest sypialnia z wszystkimi czterema kojami, a całość zajmuje około 150m2.
A właściwie jeśli o komunikację chodzi może by tak zadzwonić do domu? W końcu od czasu przybycia na Equator wysłałem tam tylko parę wiadomości, a mama ciągle naciska. Żebym opowiedział jak tam u mnie jest.
-Wie ktoś czy mamy folie aluminiową, albo ten no… papier?
-Pewnie w kuchni… A właściwie po co ci? – zaszemrała Amiya przez filtr hełmu.
-Na wszelki wypadek… będę rozmawiać z matką.
-Nie rozumiem… - wymamrotała larvartumianka.
-Heh… starożytna technika „wjazd do tunelu”? – zapytał Daniel przechodząc przez kuchnię.
-Ano, nigdy niezawodząca metoda. – powiedziałem podnosząc z wnętrza szafki folię.
-Powodzenia! – powiedziała Amiya, chyba nie do końca wiedząc o co mi chodzi.
Pomieszczenie komunikacyjne jest wykonane z metalu, zresztą tak jak pozostała część Puszki. W środku znajduje się fotel oraz różnego rodzaju urządzenia elektryczne, którymi pokryta jest niemal cała powierzchnia ścian. Usiadłem na siedzeniu na wprost, którego stoją oczywiście najprostsze przyrządy komunikacji, które prawie każdy ma w domu. Włączyłem i po chwili pojawiła się uśmiechnięta twarz mojej mamy.
-Hej kochanie! Czemu wcześniej nie dzwoniłeś?
-Okazji jakoś nie było…
-To co fajnych ludzi poznałeś?
-Nawet spoko… dwóch gości Daniel i Isamu są naukowcami, ale można z nimi pogadać. Pewnie dlatego, że po studiach. No i jeszcze tak dziewczyna Amiya…
-Ma chłopaka? – zapytała wprost mama.
-Mamo proszę…
-No co…?
-Ale to larvartumianka.
-Cóż... -  powiedziała trochę zawiedziona – Z biologicznego punktu widzenia jeśli coś do niej czujesz to znaczy, że oba gatunki mają ten sam zestaw hormonów…
-Dość, dość! – powiedziałem trochę już czerwony - Wiem o tym w końcu matka weterynarz coś zobowiązuje do wiedzy z biologii.
-Wiesz niedługo Święta mógłbyś ją do nas zaprosić…
Sięgnąłem po kawałek folii, który położyłem obok i zacząłem szeleścić do mikrofonu.
-Coś nas przerywa…
-Syrius widzę tę folijkę… trzymasz ją przy kamerze.
-Ups… - fucking Word.
-To co Syrius, zapytasz się ją o te Święta?
-Mamo przecież ja jej nawet… - choć jakby się nad tym głębiej zastanowić.
-Synku…? – przerwała w półsłowa.
-Dobra zapytam. – mówiąc to przewróciłem oczyma.

Offline

 

#2 2014-03-09 18:43:37

 tygrrysek

Nowicjusz

Zarejestrowany: 2014-01-23
Posty: 18
Punktów :   

Re: Sprinx (opowiadanie s-f, ale chyba też trochę o życiu)

Masz ciekawy styl pisania. Czekam na następną część

Offline

 

#3 2014-03-10 17:56:56

Wampir

Nowicjusz

Zarejestrowany: 2014-03-09
Posty: 6
Punktów :   

Re: Sprinx (opowiadanie s-f, ale chyba też trochę o życiu)

Zawsze do usług

P.S.
Jeszcze raz(chyba, że nie przepraszałem) przepraszam za ten motyw a la romansu, ale nie mogłem się powstrzymać. W real life też czasem tak jest.

P.S.2
Na moim blogu jest inna książka z tego samego uniwersum. http://thoorax.blogspot.com/

Ostatnio edytowany przez Wampir (2014-03-10 17:59:36)

Offline

 

#4 2016-02-26 07:48:13

 Shiara

Nowicjusz

Zarejestrowany: 2015-01-18
Posty: 49
Punktów :   

Re: Sprinx (opowiadanie s-f, ale chyba też trochę o życiu)

Całkiem ok, błędów oczywistych się nie dopatrzyłam (z interpunkci jestem noga, wybacz)
Pozdr.


Opisz siebie w trzech słowach:
- Jestem buntownikiem.

Offline

 
  • Index
  •  » Książki
  •  » Sprinx (opowiadanie s-f, ale chyba też trochę o życiu)

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
GotLink.plstomatolog Szczecin