Forum dla zdolnych pisarzy

Forum powstało z myślą o rozwijaniu talentu uzdolnionych pisarzy.


#1 2014-03-14 22:48:24

Wampir

Nowicjusz

Zarejestrowany: 2014-03-09
Posty: 6
Punktów :   

018 (króciutkie opowiadanie)

prolog

  Światło na końcu korytarza… krzyki dozorców… lament  więźniów i wycie „pacjentów”. Wszystko zlewa się w jedno. Cały pobyt w Obiekcie to jedna wielka seria bólu… i cierpienia. I nie chodzi tu nawet o te operacje, zastrzyki czy co jeszcze Nam robili. Tu chodzi o świadomość, świadomość tego, że nie wydostaniemy się z piekła-tego które stworzyli nam  Nasi  wielcy „dobroczyńcy” jak próbują wmówić nam dozorcy i sanitariusze. Nikt nie ukrywa kim oni są, każdy z Nas w poprzednim życiu widział banery reklamujące przywódców politycznych o roześmianych twarzach. Każdy z nas w swoim poprzednim życiu zagłosował na jednego z nich, ukuliśmy sobie ten los. Wśród „pacjentów” rozchodzą się plotki jakoby mielibyśmy zostać uwolnieni-od dłuższego czasu mało kto  w nie wierzy także ja… 
  Choćbyśmy zaprzedali duszę samemu diabłu nic nam nie pomoże stąd uciec, a w Obiekcie słowa te nabierają zupełnie innego sensu…

018

  Obudził mnie stukot stołu operacyjnego nieopodal drzwi do mojej celi… ach przepraszam Ekskluzywnego apartamentu na poziomie 13. W Obiekcie sam ten numer i symbol zagrożenia biologicznego wywołuje dreszcze… Na powierzchni zapewne też by wywoływał drgawki lecz ten kompleks jest ściśle tajny.
  Po chwili usłyszałem przytłumioną rozmowę:                                                                                                                                -… nie krzycz przecież  widzę skierowanie na „ wizytę” do Dr’a! Popatrzmy hmm… tak  wszystko się zgadza. Osiemnasty, wstawaj!-dozorca uderzył pałką o drwi-wygląda na to, że dziś się nie wyśpisz . Co tym razem?-te słowa skierowane były do sanitariusza.                                                                                                                                                                                                                                                      -Szczerze powiedziawszy Watson nie mam pojęcia-zełgał sanitariusz- zapewne znów jakiś eksperyment  w końcu  Osiemnasty  jest najodporniejszy  na… pomysły Dr’a z całej   dwudziestki.                                                                                                                                                                                                                                                                                      -Dwódziestki?-zapytał  Watson wpisując kod do drzwi- z tego co pamiętam tydzień temu było ich dwudziestu pięciu.                                                                                                                                                                                                                                            -Heh...-zaśmiał się sztucznie sanitariusz-jak pozwoliłeś zauważyć to BYŁO tydzień temu. Biedactwa robią się coraz mniej odporne na eksperymenty Dr’a .                                                                                                                                             -Czasem cię nie rozumiem Jim to przecież są ludzie…                                                                                                                                                              -Poprawka Rick to BYLI ludzie teraz to są… właściwie sam nie wiem co…  A właśnie o wilku mowa- powiedział gdy drzwi już się otworzyły- czy to ci przypomina człowieka?- wskazał palcem w białej rękawiczce na mnie, mnie i… kiedy tak mnie  wskazał skuliłem się wstydząc się  tego czym teraz jestem.-Dobra ładuj to Rick. Czemu go nie wiążesz?                                                                                                                                                           -On jeszcze nigdy nikogo nie zaatakował- kiedy dozorca to powiedział poczułem radość… i nadzieję, że jest jeszcze jakaś szansa dla gatunku ludzkiego.                                                                                                                                                                              –To… i nigdy nie mów nigdy, ale skoro się upierasz, ładujmy go!- miałem wielką ochotę COŚ zrobić temu nowemu sanitariuszowi, ale nie chciałem zawieść zaufania Watsona.
   Kiedy wieźli mnie przez korytarze do laboratorium nic nie myślałem byłem jak w transie, mijane pielęgniarki , wojskowych i dozorców… wszystko się zlewa.To zapewne dlatego, że trasę te pokonywałem powielekroć i  wszystko wyglądało tak samo- mieszanina lęku i obrzydzenia na twarzach mijanych ludzi. Białe kafelki  wykładające zarówno sufit jak i podłogę, jaskrawe lampy UV pod sklepieniem, wycie „pacjentów”- wszystko zlewa się w jedno. Ale w pewnym momencie ocknąłem się z odrętwienia zacząłem się zastanawiać co tym razem Dr ze mną będzie chciał zrobić- zmiana żelaza na jakiś inny metal przenoszący tlen? Zmiana kości na chrząstki- przyspieszenie zrastania się ich? Jednego mogłem być pewien będzie to na pewno coś bardzo spektakularnego, chodzi w końcu o „dobro ludzkości”!Hahah kiepski, naprawdę kiepski żart. Uśmiechnąłem się do swoich myśli sam nie wiem czemu w końcu zaraz mam spotkać się z  Aniołem Śmierci.
…w trakcie tej jakże wspaniałe podróży straciłem przytomność… obudziło mnie ostre szpitalne światło i drażniący zapach narzędzi chirurgicznych zdezynfekowanych spirytusem. A potem było to co zwykle chirurdzy, neurochirurdzy robiący zastrzyki  i co nie tylko.
-Jak widzicie Panowie efekty są zadowalające- powiedział Dr- szczep bakterii który stworzyliśmy wpływa na nich tak jak było to zaplanowane.
-Eksperymenty przeprowadzane są dopiero od roku, a więc nie ma pewności, że będą działać dalej-powiedział jakiś mężczyzna o głębokim głosie-poza tym stwierdziliśmy pewne hmm… nieprawidłowości  w Pańskich raportach…
-To wykluczone wszystkie dane były przesyłane bez żadnych przekłamań-powiedział Dr z pewnością w głosie.
-Bardzo interesujące zwłaszcza biorąc pod uwagę to, że według Pańskiego raportu obiektów jest na dany moment dwudziestu pięciu.
-Tak to prawda.
-Natomiast z tego co wiemy od naszego informatora jest ich w tej chwili dwudziestu. Rozumiemy, że taka informacja jest  dla Pana niekorzystna jednak prawda to prawda, a nasi hmm… zleceniodawcy są dość niecierpliwi i bardzo konsekwentni. Rząd Unii podpisał umowę na piętnaście osobników, jednak „populacja” którą trzymamy w Obiekcie 51 kurczy się z roku na rok. Obecnie mamy dziewięć samic i jedenastu samców jeśli i ten raporty nie został przekłamany.
Dotychczas spokojny Dr wybuchną.
-Panie prezesie może z pańskiego punktu widzenia wygląda to bardzo niekorzystnie jednakże obiecuję, że do końca eksperymentu zginą najwyżej cztery osobniki. Dodam jeszcze iż ta podwyższona śmiertelność była spowodowana bardzo skomplikowanym eksperymentem.
-Jakim mianowicie?- zapytał Prezes chyba po raz pierwszy zainteresowany wypowiedzią Dr’a.
-Zmiana struktury żeber oraz zmiana kości na inny hmm… materiał.
Ciekawe, po raz pierwszy dowiedziałem się czegoś co zrobili z moimi wnętrznościami… chyba tak można to nazwać.  W sumie chyba dobrze, że nie wiedziałem co ze mną robili wcześniej.
-Jeśli skończył już Pan Doktorze moglibyśmy już przejść do prezentacji obiektu nr 018?
-Ach tak! Wybudzić z narkozy-krzyknął Dr do sanitariuszy(oj chyba ta narkoza nie działa tak jak trzeba)- Jak Panu wiadomo nr 018 jest najodporniejszy na Przemiany z całej populacji.
-Tak  wiem o tym , ale proszę już go wybudzić bardzo mi się śpieszy, muszę zdać raport Radzie a oni nie należą do cierpliwych.
-Już go prowadzą.
Kroki stawiałem ostrożnie i nie pewnie nic mi już nie będą robić, ale zawsze jest jakieś ale… Nigdy nawet nie słyszałem żadnej Radzie, a tym bardziej o „zleceniodawcach” kim kol wiek są. Sanitariusze przyprowadzili mnie do rozmawiających, na sam widok Dr’a zadrżałem wysoki, chudy, o nieobecnym wzroku i czarnych oczach wyglądał jak śmierć  i na pewno zasłużył na swój przydomek. Głos Prezesa  w ogóle nie pasował do jego wyglądu: niski, pucołowaty był biały tak jak Dr. Był jeszcze trzeci dotychczas milczący i… nie był człowiekiem z jego wyglądu wywnioskowałem, że jest członkiem starożytnej rasy Taa’ldaree stojącej na skraju wymarcia.
-Spójrz Quetzalcoatl wygląda jak ty hahah- zaśmiał się Prezes.
-Anhb’aa q’oloo ‘tz tt’tz jeenh!
-Jak każdy przedstawiciel twojej rasy nie masz poczucia humoru.
-Co on powiedział-zapytał zestresowany Dr.
-Jest pod wrażeniem efektu i uważa, że projekt odnowy jego rasy można niedługo rozpocząć.
-Tak to prawda czeka ich jeszcze jedna operacja, która czeka ich za 5 dni i  biliard kredytów będzie można przelać na konto Unii.
-‘T.
-Potwierdza Pańską wypowiedź.
-Domyśliłem się.-powiedział Dr, pierwszy raz widziałem go szczęśliwego
       
  Po tej „prezentacji” wiele rzeczy nabrało sensu… ale powstało jeszcze więcej pytań na które zapewne nie znajdę odpowiedzi. Zwłaszcza jedno „dlaczego?” przecież… każdy z nas był kiedyś przedstawicielem tej samej rasy. Można więc powiedzieć, że ci „ludzie” kimkolwiek są  zdradzili sami siebie… zdradzając nas.
  W mroku swojej celi spędziłem kolejne 4 dni powoli zapadając w katatonię… rozmyślałem o minionych wydarzeniach. I z perspektywy czasu zdawały mi się coraz bardziej nierealne… jak to możliwe jak… jak…jak…?! Tylko to pytanie zaprzątało mi głowę przez czas niepokoju i wyczekiwania poprzedzający ostatni „zabieg”.
Okazało się, że zabieg nie był aż taki bolesny jak myślałem, już po dwóch dniach nie odczuwałem prawie bólu.
  Ludzie to zwierzęta… nawet jeśli są strasznie inteligentni trzeba się ich pozbyć… chwila. Poczułem się jakbym zaraz miał zwymiotować… ta myśl nie była moja To było czymś dużo bardziej złowrogim i tajemniczym. Odczuwałem To jako przytłaczającą do szpiku kości świadomość złożoną z wielu inteligentnych bytów… ich obecność była tak odczuwalna, że aż wydawało mi się, że są wokół mnie.
-Halo!? Jest tu kto?-zawołałem
-Tak jesteśmy, ale nie jesteśmy zadowoleni z twoich poczynań! Twój umysł jest przed nami zamknięty, czemu nie chcesz dołączyć do Jaźni?-powiedziały istoty świdrującym szeptem i… z żalem  w głosach.-Otwórz swój umysł przed nami!
-Ja… ja… nie rozumiem o co wam chodzi!
-Należysz teraz do Nas jesteś jednym z Nas!-istoty powtarzały te zdanie powielekroć.-otwórz się przed nami należysz do Naszej rasy.
  W tym momencie zrozumiałem, że Oni są mi bliżsi niż jakikolwiek człowiek na Ziemi był mi bliski w poprzednim życiu. I… spróbowałem tego o co mnie prosili moi „bracia”-otworzyłem się Nich i na Wszechświat. I w jednym momencie zobaczyłem całą historię od uzyskania świadomości do uzyskania stanu cielesno-duchowego najwyższego jaki może uzyskać rasa cielesna. Była to historia rasy Taa’ldaree, mojej nowej rasy-mojego nowego domu… W tym momencie straciłem część swojej indywidualności na rzecz czegoś większego, ale nie żałowałem tego ponieważ to było Piękne. Straciłem tą indywidualność na rzecz ich zbiorowej świadomości Naszej zbiorowej świadomości.





…jesteśmy Taa’ldaree najstarszą rasą w Naszej i niestety także waszej galaktyce. Przez plagę całej Drogi Mlecznej czyli Replikatory pozostało nas zaledwie 20.  W tej chwili dzięki poświęceniu  waszej rasy jest nas już 550, ale już niedługo będziemy silniejsi i… odpłacimy się wam za to co dla Nas zrobiliście, ale i za to co zrobiliście swoim pobratymcom dla kilku marnych „kredytów”.  Naszym nowym domem stanie się Proxima w waszym języku najbliższa, a więc będziemy musieli dzielić jakoś się przestrzenią którą wy przy każdej sposobności niszczycie. Mamy jednak nadzieję, że z naszą pomocą zejdziecie z tej drogi i dzięki temu zapewnicie równość rasową w Unii Zjednoczonego Układu Słonecznego.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
GotLink.pl