Forum dla zdolnych pisarzy

Forum powstało z myślą o rozwijaniu talentu uzdolnionych pisarzy.


#1 2014-05-18 00:53:33

xxkrystian6xx

Nowicjusz

Zarejestrowany: 2014-05-18
Posty: 8
Punktów :   

Rina

RINA
1
    Jeśli to czytasz to musi być niemalże pewne, że ona już nie żyję, albo uznano ją za zaginioną. Ale to nieważne. Było wiadomo, że prędzej czy później do tego dojdzie. To była tylko kwestia czasu. Ale moment, zacznijmy od początku.
    Miała na imię Rina. W tejże chwili, czyli nie dawno, cos niecoś po kilku miesiącach po pewnych wydarzeniach, przeżyła 17 wiosenek. Od innych dziewcząt na pierwszy rzut oka niczym się nie wyróżniała, ale tkwiły w niej pewne, nazwijmy to, „anomalie”. Lecz zanim dojdziemy do tego na czym polegały te owe „anomalie”, konieczne jest krótkie przedstawienie tej interesującej osóbki i jej rodziny.
    Rodzinę miała niezwykle dziwną. Choć słowo „dziwną” może wydawać się nieco łagodne to niech te określenie pozostanie. Jej matka, Jena, była bardzo pobożna. Zresztą jak jej ojciec, Jeremiasz. Obecni zawsze co niedzielę, punktualnie o pierwszej piętnaście zajmowali pierwszy rząd przed ołtarzem. Ona, on i Rina. Najgłośniej śpiewali, najgorliwiej się modlili i najwięcej wyrzucali z portfela na tacę. Cóż za przykładna rodzinka, nieprawdaż?
    Ojciec był masywnym, wysokim i barczystym, można by rzec, niedźwiedziem z wąsikiem takim jak mają ci francuzi – wiadomo, o który chodzi, nie? – ten wywinięty i zakręcony. Oczy jego szkliły się błękitem, a twarz miał surową i zawsze, ale to zawsze pogrążoną w zadumie.  Rzadko kiedy się uśmiechał i był niebywale zaborczy, a co za tym idzie, bardzo surowy.
    Matka, jako przykładna, kochająca swojego męża i posłuszna naukom Biblii żona, całkowicie mu się podporządkowała. On był ich żywicielem i to on na nich zarabiał pracując w szkole jako katecheta, przez uczniów uważanych za najgorszego, zaś przez nauczycieli, za najlepszego. Kobieta ta była również wysoka, lecz wydająca się strasznie krucha. Kasztanowe włosy zawsze spięte w kucyk, ulizane, odsłaniające nie tak wysokie czoło pokazywały jej pospolitą, niczym szczególnym się nie wyróżniającą twarz, przez którą przemawiało… no właśnie, otóż trudno było rozszyfrować co ta twarz, a konkretniej jej wyraz chciał powiedzieć. W każdym bądź razie, na kobietę spełnioną, to ona nie wyglądała.
    Rina była mieszanką swoich rodziców. Trochę dostała w genach od jednego, to i od drugiego. Patrząc na Jenę i Jeremiasza, nie dziwota, że nie była jakąś pięknością lub kimś przyciągającym uwagę. Włosy po matce, oczy po ojcu, twarz natomiast ni to brzydka, ni to ładna, z zadartym noskiem, na pewno po tacie. W szkole była uczennicą skromną, mającą oceny jak każdy przeciętny uczeń, choć sama wiedziała, iż stać ją na więcej. Nie chciała jednak rzucać się za bardzo w oczy. To wzbudziłoby  jakieś podejrzenia, ciekawość jej osobą lub coś takiego, dlatego też stroniła od afiszowania się jak i od przyjaciół. Taka szara myszka, rzekłbyś.
    Kochała książki. Wprost była od nich uzależniona. Szczególnie od fantasy. Może dlatego, że w  pewnym stopniu ona sama miała coś w sobie fantastycznego. Coś o czym dawno wiedziała, bo odkryła to już we wczesnym dzieciństwie, ale bała się tym pochwalić. Wbrew jakimkolwiek pozorom, Rina to dziewczę niezwykle inteligentne. Kiedy miała lat 6 i umiała wzniecać ogień siłą woli, wolała to pozostawić dla siebie. Doskonale zdawała sobie sprawę z konsekwencji, gdyby mama, albo gorzej, tata się o tym dowiedział. Prawdopodobnie skończyłoby się na egzorcyzmach, albo w najlepszym wypadku wypędzeniem z domu. Nie chciała jednak tego. Dla niej nieważne jakimi starymi, przebrzydłymi i zacofanymi grzybami byli jej rodzice; kochała ich nie patrząc na ich wady, a patrzeć było na co, bo zalet to można było ze świecą szukać.
    Wracając do naszej Riny… wspomniane zostało, że umie wzniecać ogień siłą woli, jednakże to nie wszystko co zawiera w sobie pojęcie „anomalia” w stosunku do naszej bohaterki. Potrafi czytać w myślach, niekiedy zaszczepia w różnych osobach jakąś koncepcję, np. kiedy pewnego razu chciała podejść do niej nauczycielka i poprosić ją aby wystąpiła w przedstawieniu szkolnym, ona wiedziała już co ona od niej chce i wysłała jej telepatycznie myśl brzmiącą „Do pełni szczęścia potrzebuje kawy i delicje”, a zaraz po tym zawróciła do pokoju nauczycielskiego i stała przy parapecie siorbiąc kawę i przegryzając ciasteczka zapomniawszy o Rinie w zupełności.
    Siłą woli przestawiała rzeczy, sprawiała, że latały, ogólnie rzecz ujmując można ją nazwać wiedźmą, albo może łagodniej – czarodziejką.
    Skoro już przybliżona została nam Rina i jej rodzice, możemy przenieść się do pewnego feralnego wieczoru, kiedy to wszystko się zaczęło. Wszyscy troje siedzieli przy stole, czekając aż głowa rodziny zakończy czytać Pismo Święte swym patetycznym tonem i da przyzwolenie, że kolację można zacząć. Wtedy była jajecznica z cebulką, pieczarkami i skwarkami. Pachniała przepysznie i tak intensywnie, iż żołądek się kurczył, a silna ciekła rwącym potokiem. Smakowała zaś niebiańsko.
- O czym przeczytałem Rino? – zapytał ni stąd ni zowąd ojciec zaskakując biedną, zdezorientowaną Rinę, której nigdy nie zadano takiego pytania i nigdy przez to nie wsłuchiwała się w bełkot Jeremiasza.
    Zjadła większość ze swojego talerze, na szczęście.
- Ee, ehkm… było o… O tym, że… 
-Nie słuchałaś! – Podniósł ton ojciec.
    Rina miała ochotę użyć swojej umiejętności wnikania w czyiś kłąb myśli zmieniając ich zamiary, lecz miała swoje zasady. Jedną z nich było to, że nigdy nie spróbuje zanurzyć się w głowach swoich rodziców. Bała się co mogłaby tam zobaczyć. Nie odważyłaby się, i nie doważy się i teraz.
- Nie słuchałam – przyznała pokornie.
    Wiedziała, co się teraz stanie. Fakty zdołała już wyprzedzić. Ojciec odstąpił od swojego miejsca, podszedł spokojnym, lecz złowieszczym krokiem do Riny i chwycił ją za kasztanowe włosy podnosząc do góry wywołując ból i dźwięk wyrywanych włosów.
- Aaaał, tato, przestań proszę cię, to boli! – błagała na daremno.
- Musisz ponieść karę!
    Matka siedziała niewzruszona grzebiąc w jajecznicy widelcem wpatrując się w talerz. Ojciec wywlókł Rinę z jadalni do podnóża schodów. Tam ją postawił na nogi i zadał jej cios otwartą dłonią w twarz powodując charakterystyczne klaśnięcie. Była na to przygotowana. Wiedziała przecież co ją czeka za tę makabryczną zniewagę Pisma Świętego.
- Marsz do pokoju! – Rozkazał jej ojciec wskazując palcem wskazującym szczyt schodów.
    Mimo tego, Rina, ze łzami w oczach posłusznie zaczęła się w spinać w górę schodów, do swojego pokoju. Po trzaśnięciu energicznie drzwiami od swojej sypialni, wybuchła płaczem rzucając się na łóżko. Łkała przez dziesięć minut, a po rozpaczy nastał gniew.
    Uspokoiła szlochanie i się skoncentrowała. Poczuła jak energia przepływająca przez jej ciało miło ją pieści. To było wspaniałe uczucie. Siedziała po turecku z zamkniętymi oczyma, a kiedy zmagazynowała w sobie wystarczającą ilość mocy otworzyła je zupełnie odmienione, napełnione błyskiem jakby… szaleństwa?
    W jednej sekundzie, na dole, w salonie staroświecki telewizor eksplodował, szklanki pękały jedna po drugiej, utworzył się porywisty wiatr zataczający okrąg zmiatając wszystkie przedmioty w swoim zasięgu, światło wybuchło zrzucając na pobożne małżeństwo mrok, w której zawierucha trwała w najlepsze. Oboje niezmiernie przerażeni nie zdobyli się, by krzyczeć. Strach odjął im mowę. Nie wypowiedzieli nawet „O Boże”. Przytuleni do siebie ściskali siebie niebywale mocno, ale bólu nie odczuwali.
    W końcu wszystko ucichło. Światło pojawiło się tam, gdzie być go nie powinno. Żarówka wcale nie wybuchła, podobnie jak telewizor. Jena siedziała naprzeciwko Jeremiasza z wybałuszonymi oczyma, które jeszcze trochę, a wylazłyby z orbit. Sztućce, szklanki i ogólnie wszystko, było w jak najlepszym porządku.
- Jeremiasz? – zapytała drgającym ze strachu głosem Jena – Czy ty też to widziałeś?
-T-tak – wydukał.
- Co to było?
- Nie wiem… Nie wiem kochanie.
- Pamiętam jak siedziałeś tuż koło mnie, byliśmy przytuleni. Jak się tam znalazłeś?
- Nie mam zielonego pojęcia…
2
    Mniemanie, iż Rina jest jedyną, nazwijmy ją „wyjątkową”, byłoby nierozsądne, aczkolwiek o istnieniu innych „obdarzonych” nie miała zielonego pojęcia, ale szybko sobie uświadomi, że są do niej podobni, którzy stąpają po tym świecie. Są tacy, którzy tej mocy nadużywają… Ale i są tacy, którzy czynią za jej pomocą jakiś pożytek. W pierwszej kolejności pozna tych pierwszych… Na jej nieszczęście.
    Impuls potężnej mocy uderzył w nich jakby piorunem. Przyjemny dreszczyk ale też trwożący… Cóż za siła, cóż za talent. Muszą go mieć. Muszą go zdobyć. Nie może być daleko, nie może, nie może…
3
- Panie, poczuliśmy niebywałą moc, a jej źródło musi być gdzieś nieopodal. Można działać?
- Tak, też to poczułem… Jak myślisz: kobieta, czy mężczyzna?
- Trudno stwierdzić, lecz ja i Bernard twierdzimy, że to musi być kobieta.
- Kobieta… - powtórzył – też tak myślę… Dobrze więc, sprowadźcie ją tu szybko, zanim dopadną ja ci, którzy dopaść za nic w świecie jej nie mogą!
- Tak jest!
4
- Zwijamy obóz! Musimy się śpieszyć! Nie mamy ani chwili do stracenia.
    Trzej mężczyźni, wyglądający jak rockmeni, zaczęli składać jednoosobowe namioty. Szybko się uwinęli, bo wiedzieli o co się toczy gra. Bagaże wrzucili na tył skradzionego z parkingu stacji benzynowej pick – up’a, wsiedli do niego i wyjechali z placu kempingowego na szosę prowadzącą do najbliższej wioski.
- Kobieta – powiedział jeden.
- Tak, kobieta - zgodził się kierujący.
- Silna kobieta – dopowiedział drugi, siedzący na tylnym siedzeniu.
- Cholernie silna – ponownie powiedział z aprobata ten za kierownicą.
- Już nie mogę się doczekać by dostać ją w swoje ręce…
- Jak my wszyscy.
5
    Wszedł do komnaty, surowej jak w jakimś klasztorze, w której stali trzej mężczyźni.
- Wiesz, gdzie dokładnie jest, Xavier?
- Mniej więcej.
- Mniej czy więcej?
- Więcej. Dokładnie będę mógł określić kiedy znajdę się bliżej celu.
- Dobra. Do dzieła.
    Mężczyźni chwycili się za dłonie tworząc krąg, otaczając pentagram wymalowany czymś czerwonym. Po skoncentrowaniu całej trójki portal jął się tworzyć. Wpierw mała, okrągła wyrwa z oślepiającym blaskiem, potem, z chwili na chwilę się powiększała do momentu, aż osiągnęła rozmiary drzwi.
    Jeden za drugim, gęsiego, wkroczyli w oślepiającą poświatę znikając nie wiadomo gdzie.
6
- To tutaj – powiedział ten siedzący obok kierowcy.
    Zjechali z drogi na polną dróżkę prowadzącą do jakiegoś gospodarstwa. Z prawej jak i z lewej co kilka metrów wyrastał wierzby płaczące, skrywając swoim długim zielonym włosiem złote morza pól i oblane zielenią łąki.
    Dojechali do placu wieńczącego ich podróż. Na nim stał jednopiętrowy dom, obity białymi panelami po których pięły się aż po samą rynnę upstrzone białym kwiatem zarośla. Światło panujące w całym domu wylewało się przez stare okna o podwójnej szybie oświetlając gdzieniegdzie płaty ziemi porośniętej zielenią.
    Tuż niedaleko domu wyrastał potężny dąb o rozłożystej koronie,  wśród której skryty był nieduży domek na drzewie. Dostać się można było wspinając po lnianej drabinie zwisającej tuż koło huśtawki wykonanej z tylnej opony traktora.
    Za drzewem postawiona została stodoła, cała obita deskami i dachem pokrytym płatami szarej dachówki.
    Zgasili silnik, wyłączyli światła.
- Chcemy tylko ją.
- Żadnych światków?
- Żadnych.
    Wyskoczyli z auta i skierowali się w stronę domu. Pokonawszy kilka betonowych schodków, przeszli przez białe drzwi, zupełnie jak do siebie. Znaleźli się w małym przedsionku, gdzie z lewej strony wisiało lustro, a obok niego był stojak obwieszony kurtkami i płaszczami. Dalej znajdowała się namiastka holu skąd można było się dostać do góry pokonując drewniane schody, do kuchni, jadalni i gdzieś za jakieś drzwi, być może łazienki.
    Usłyszawszy nieco strwożone głosy, mówiące półszeptem, wiedzieli, gdzie zacząć poszukiwania.
    Jena, gdy zobaczyła wchodzących mężczyzn wyglądających dość groźnie, przybrała minę zdziwioną jak i nieco przerażoną.
- Dobry wieczór. – powiedział jeden.
- Kim panowie są? – zapytał równie zdziwiony Jeremiasz co Jena.
- Och, nikim szczególnym. My tylko zabawimy dosłownie chwileczkę.
    Jeremiasz odstąpił swojego miejsca i lekko drgając ze zdenerwowania i przerażenia, które zapuściło w nim swoje pędy zaczął im nieudolnie grozić.
- Proszę natychmiast opuścić mój dom, bo inaczej dzwonię po po… pol… polic… - dalej nic nie mógł wydukać. Język zaczął mu się niebywale plątać, można by pomyśleć, że z przerażenia ale nie… Strach nie miał w tym zbyt dużego udziału.
    Stojący przed nim jeden z nich, ten który miał falowane kruczoczarne włosy opadające na ramiona, wlepił w niego swój wzrok. Jeremiasz dostrzegł w nich coś co ludzkie na pewno nie było. Jego źrenica przybrała kolor czerwieni, karmazynowy, jakby krwi.
    Jeremiasz dalej bełkotał. Dwaj stojący za tym z czerwonymi źrenicami uśmiechali się ukradkiem. Bawiło ich to.
    Z oczu Jeremiasza zaczęły płynąć szeroką strugą czerwone łzy. Dłońmi obmacywał twarz, po której pełzły karmazynowe potoki. Cofał się, próbował krzyczeć, jednak miast krzyku wydawał z siebie bulgoczące odgłosy, jakby w buzi miał pełno jakieś wydzieliny. Bo też i miał. Dławił się własną krwią.
    Po drodze, krztusząc się i dusząc, potknął się o krzesło, przy którym siedział. Jenie wyrwał się krzyk, piskliwy i pełen przerażenia.
    Ona też długo krzyczeć nie krzyczała. Stało się z nią to, co stało się Jeremiaszowi. Wpierw krwawe łzy, potem duszenie się własną posoką.
    I koniec.
    Oboje, tuż u podnóża stołu, leżeli martwi, z oczyma zakrwawionymi będącymi jednocześnie źródłem rzeki czerwieni, brudząc przy tym niedawno wyprany przez Jenę puchaty dywan. Aż serce ściska myśl, ile się narobiła, żeby znów był taki bielutki. A teraz… Cała robota na marne. Przykro.



To jest zalążek pomysłu. Proszę o jakąś konstruktywną krytykę w której wyrazicie co się podobało, co nie, i co ewentualnie można by zmienić, dodać itp. Tylko szczerze, proszę. Nie boje się krytyki :-)

Offline

 

#2 2014-05-18 18:17:44

 tygrrysek

Nowicjusz

Zarejestrowany: 2014-01-23
Posty: 18
Punktów :   

Re: Rina

Co do stylu nie mam żadnych zastrzeżeń. Piszesz w ciekawy sposób i lekko się to czyta. Jednak moim zdaniem fabuła jest trochę oklepana i przewidywalna. Dziewczynka dowiaduje się, że ma moc, trafia do ludzi, którzy uczą ją z niej korzystać, a na końcu niszczy siły zła. Oczywiście mogę się co do tego mylić.
W każdym razie pisz dalej

Offline

 

#3 2014-05-18 21:44:44

xxkrystian6xx

Nowicjusz

Zarejestrowany: 2014-05-18
Posty: 8
Punktów :   

Re: Rina

No, dzięki
W sumie, masz rację. Kiedy tak patrze sobie na to co nabazgrałem to rzeczywiście, przewidywalne. Ale zawsze mogę to porzucić i zacząć pisać coś innego, a to że mnie podniosłaś na duchu mówiąc, iż nie piszę najgorzej jakoby mnie do tego motywuję. Wezmę się za jakiś porządny horror. A to powyższe... Może kiedyś skończę.
W każdym bądź razie - Dzięki Ci

Offline

 

#4 2015-01-08 17:46:36

 Hiena1

Nowicjusz

Zarejestrowany: 2014-12-18
Posty: 23
Punktów :   

Re: Rina

Tygrrysek mnie ubiegł, też bym napisał, że masz fajny styl. Nie uznaj to za podlizywanie się , ale mimo wszystko czekam na ten horror. Mam nadzieję, że zamieścisz go tutaj, na pewno przeczytam. Powodzenia w przyszłym pisaniu !


Why can't people just think?

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
GotLink.pl