Forum dla zdolnych pisarzy

Forum powstało z myślą o rozwijaniu talentu uzdolnionych pisarzy.


#1 2015-03-12 17:11:01

 MrMrsSok

Nowicjusz

Zarejestrowany: 2013-09-01
Posty: 43
Punktów :   

Łowcy na polowanie cz.1

No tak na początku krótki komentarz. Jestem na tym forum trochę czasu, a umieściłam tylko kawałeczek historii o Mirailii (który jednak niczego nie urywa). Żeby trochę bardziej udzielić się na forum wstawiam jeden z trzech fragmentów mojego krótkiego opowiadania. Życzę miłego czytania!

   Oni już tu byli. Otoczyli nas. Kiedy zamknęły się awaryjne drzwi i wszystko ucichło, wiedzieliśmy, że nie jesteśmy bezpieczni. To był czyjś zamysł. Jakiś odgórny plan. Mieliśmy tu być. Wszyscy. Może nie idealnie w takim składzie, ale w dokładnej liczbie. Było nas trzydzieścioro. Skład był przeróżny. Od aptekarza po żołnierza. Od krawcowej po astronoma. Właśnie o to im chodziło: żeby zebrać jak najwięcej rodzajów osób w jednym miejscu. Gdy już to zrobili, wypuścili ich – Łowców.
   Tak, właśnie ich. To było czyste zło. Dziesięć sztuk napakowanego, wyszkolonego i pełnego żądzy mięsa. Ich głównym celem było – jakże trudno zgadnąć – zabijanie. Mieli to już we krwi. Dosłownie. Został im wszczepiony implant, który ktoś „zabawnie” nazwał „Głodny kotek”. To właśnie przez to Łowcy stali się naszą największą zmorą tej nocy.
   Wszystko wskazywało na to, że oni byli myśliwymi, a my ich ofiarami. Musieliśmy uciekać jak zwierzyna w lesie. I właśnie tak się czuliśmy: jak jakieś niewinne stworzenie, które nie ma gdzie uciec i się schować, bo Łowcy znali każdy kąt tego centrum handlowego.
   Właśnie, centrum handlowe. To tam nas zamknęli. W dzień, zaraz przed świętami, było tam mnóstwo ludzi, ogarniętych szałem zakupów. Jednak tuż przed zamknięciem została tylko garstka, czyli my. Centrum było ogromne, podzielone na trzy kondygnacje. Były dwa wyjścia główne i kilka pobocznych dla dostawców. Nikt z nas nie zauważył kiedy sprzedawcy z różnych sklepów zaczęli znikać. W końcu nie było tam nikogo. Zdało się słyszeć tylko tę typową melodię. Doskonale wiecie jaką, tę która zawsze dręczy was kiedy na zakupach jest puszczana na okrągło. Jak zdarta płyta wrzyna się w wasz mózg. Tylko tym razem było inaczej. Upiorny dźwięk starej melodii był pusty. Nie było tych dźwięków które zawsze towarzyszyły centrum. Tylko pustka. Muzyczna cisza. Centrum opustoszało, a my myśleliśmy, że to jakiś żart. Niektórzy, ci z olejem w głowie, wyczuli podstęp i chcieli jak najszybciej stamtąd wyjść. Jednak już wtedy drzwi wejściowe, pożarowe i dostawcze były pozamykane. Nie było żadnego wyjścia, a Łowcy byli w środku.
   Wszyscy, którzy tam byli, zebrali się w głównym korytarzu przy fontannie. Dookoła znajdowały się różne sklepy: odzieżowy, kolejny odzieżowy, z biżuterią i oczywiście fast food.
   Gdy się już wszyscy zebrali, można było zauważyć, że nie ma wśród nas dzieci. To mogło oznaczać, że są one za słabe na tę próbę. Tak, to była próba przetrwania. Jeśli chcieliśmy ją przejść, musieliśmy nauczyć się zabijać. Dokładnie. Ukatrupiać, mordować, zarzynać, a wszystko po to by przeżyć.
   Pierwsze ofiary wpadły w pułapkę już dziesięć minut po zamknięciu wszystkich drzwi. Każdy z nas stał przy fontannie i rozmawiał z innymi o tym co się tu dzieje. Było to najgorsze co mogliśmy zrobić. Przestaliśmy się ruszać i staliśmy się łatwym celem. Wtedy Łowcy ruszyli.
   Monika za bardzo nie przejęła się tym zamieszaniem. Po prostu zamknęli ich przez przypadek w centrum. Dla niej było to całkiem zabawne – taka nowa przygoda. Nie byłaby taka uśmiechnięta gdyby wiedziała, że jest najsłabszym ogniwem, i że zaraz zginie. Łowcy wybrali tę bogatą rozwódkę jako pierwszą ofiarę. Całe szczęście nie cierpiała – dostała strzał w głowę i umarła na miejscu. Oczywiście wokół zasiała się panika, kiedy dziewczyna padła bez życia na podłogę. Wszyscy zaczęli biegać dookoła i krzyczeć bez sensu. Padły jeszcze dwa strzały, oczywiście nie spudłowały. Trafiły w Tomasza, tego grubego piekarza z mojej ulicy, który był najlepszy w swoim fachu i Ewelinę, żonę masarza, która lubiła sobie troszkę pojeść. Ta dwójka także zginęła na miejscu. Gdy to się stało, reszta zorientowała się, że musi się zacząć chować zamiast biegać w miejscu jak wariaci.
   Większość schowała się w sklepie z butami, bo tam było najwięcej miejsc do ukrycia się. Mnóstwo uliczek i wnęk dawało schronienie. Ale tylko na chwilę. Łowcy i tak szybko by nas znaleźli. Zrozumieliśmy, że teraz jest czas by zacząć się bronić. Tylko był jeden problem: oni mieli profesjonalną broń, a my nic poza duchem walki.
   Byłam wśród tych przestraszonych ludzi, którzy chowali się pomiędzy półkami z obuwiem. Łowcy weszli. Było ich trzech. Zaczęli krążyć między półkami w poszukiwaniu ofiar. Dwóch mężczyzn schowało się we wnęce za rogiem i gdy jeden z Łowców zbliżył się do tego miejsca, kiwnęli sobie i wyskoczyli na niego, zwalając go z nóg. Upuścił broń. To była chwila dla mnie, przecież nie mogłam tak bezczynnie siedzieć za tymi butami i czekać na śmierć. Podczas gdy tamci zaczęli się szamotać i inni Łowcy zwrócili na to uwagę, ja podbiegłam do nich i złapałam za broń. Umiałam strzelać. Mój tata był myśliwym i bardzo lubił mnie uczyć celowania i trafiania.
   Bez wahania, z zimną krwią strzeliłam celnie w głowę pierwszego nadbiegającego Łowcy. Kula przeleciała na wylot i resztki jego mózgu wyleciały na podłogę. To dobrze. Zawsze jeden mniej. Podczas gdy ja rozprawiłam się z jednym z nich, przewalony Łowca zaczął mieć przewagę nad mężczyznami. Wyjął coś z kamizelki i w świetle błysnął nóż. Już chciał poderżnąć gardło jednemu z mężczyzn, gdy nagle stało się coś nieprzewidywalnego. Młoda dziewczyna, młodsza niż ja, niespodziewanie szybkim ruchem chwyciła za but na szpilce i z niezwykłym błyskiem w oku dźgnęła nim Łowcę w szyję. Ten złapał się za to miejsce, zaczął pluć krwią i padł nieżywy na podłogę.
   Trzeci Łowca korzystając z okazji błyskawicznie wyjął broń i strzelił prosto w serce mężczyzny, który się właśnie podnosił. Ten padł na kolana i chciał coś powiedzieć, ale zabrakło mu tchu. Nie czekając na nic, strzeliłam cholernemu Łowcy prosto w łeb. Nie zdążył nawet zareagować. Padł trupem. Nagle usłyszałam krzyk:
   - Maciek! Nie!
   To był głos tej młodej dziewczyny, która teraz klęczała przy nim, a jej łzy obmywały mu twarz. Gładziła go po nieruchomej głowie i szeptała coś do ucha. Drugi mężczyzna biały jak papier próbował odciągać ją od trupa. Przytulał ją i uspokajał. Ja w tym czasie chwyciłam nóż, który upuścił Łowca zabity szpilką i podałam go mężczyźnie. Ten kiwnął z zimnym wyrazem twarzy i przyjął broń. Wiedział, że musimy iść dalej. Inaczej nas znajdą. I zabiją.




Za wszelkie błędy przepraszam i proszę o ocenę

Ostatnio edytowany przez MrMrsSok (2015-03-12 17:13:13)


Bez znieczulenia...

Offline

 

#2 2015-03-21 09:07:01

 Kościotrup

Nowicjusz

Skąd: Warszawa
Zarejestrowany: 2015-01-26
Posty: 80
Punktów :   

Re: Łowcy na polowanie cz.1

To jest dopiero ekscytujący fragment ! Widzę że również uczysz swojego głównego bohatera strzelać jeszcze przed rozpoczęciem książki. Nie ma na co czekać, no nie? Też tak zazwyczaj robię. Na przykład mój główny bohater ma brata który jest właścicielem strzelnicy. A co do tekstu: "młoda dziewczyna" płakała przy Łowcy czy przy tym co przed śmiercią próbował coś powiedzieć? Nie mam więcej zastrzeżeń. Myślę że masz talent do takich scen . Czekam ze zniecierpliwieniem na kolejny rozdział!


Mamy WALCZYĆ o wolność? Więc zacznijmy od walki z nałogami!!!

Offline

 

#3 2015-04-02 21:36:45

 MrMrsSok

Nowicjusz

Zarejestrowany: 2013-09-01
Posty: 43
Punktów :   

Re: Łowcy na polowanie cz.1

Dziękuję bardzo za ocenę Niedawno właśnie zorientowałam się, że lubię pisać tego typu teksty i to w nich czuję się najpewniej dalszą cześć postaram się wrzucić jak najszybciej


Bez znieczulenia...

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
GotLink.pl