Forum dla zdolnych pisarzy

Forum powstało z myślą o rozwijaniu talentu uzdolnionych pisarzy.


#1 2011-01-09 17:54:19

Alibi

Nowicjusz

Zarejestrowany: 2011-01-09
Posty: 2
Punktów :   

Wybór

„Wybór”

Był ciepły, wiosenny wieczór. Mimo że słońce w tych dniach zazwyczaj zachodziło o dość późnej porze, to tego jednego dnia mknęło szybko ku horyzontowi. Już w połowie znajdowało się za ciemną linią, przybierając ładny, pomarańczowy odcień. Rozlewał się on po morzu, tworząc cudowny widok. Rebeka już wiele razy widziała ten zachód słońca. Dokładnie taki sam jak na tysiącach pocztówek. Jednak wydrukowany na jakimś sztywnym papierze obrazik niczym nie może się równać z zobaczeniem tego na żywo. Jeśli najlepsza, najbardziej rzeczywista pocztówka może zaprzeć dech w piersiach to prawdziwy widok może zatrzymać akcje serca. Rebeka była wysoką, dojrzałą kobietą o dużych niebieskich oczach i wiecznie ściągniętej twarzy. Tego wieczoru wyglądała naprawdę mizernie. Z czoła spływał jej pot.  Dyszała.  Oczy miała bardzo wytrzeszczone a źrenice wyjątkowo powiększone. Krzątała się pomiędzy pokojem jej małej córeczki Amelii a łazienką. Położyła bladą, długą rękę na czole córki. Rebeka z zrezygnowaniem stwierdziła, że jej dziecko ciągle jest rozpalone. Strach wykrzywił jej twarz. Amelia już od dwóch dni miała bardzo wysoką gorączkę, oscylującą się gdzieś pomiędzy trzydziestoma dziewięcioma a czterdziestoma stopniami. Rebeka podbiegła do szafki i drżącymi rękoma wyjęła z niej termometr. Wsunęła go córce pod pachę. Gdy zapikał, wskazywał już czterdzieści jeden. Rebeka jęknęła żałośnie. Spojrzała na swoją małą pięcioletnią córeczkę. Amelia zawsze była blada. Miała to po mamie, ale teraz jej skóra miała trupi odcień. Wargi miała suche, popękane. Jej piękne piwne oczy były przekrwione, wpatrujące się usilnie w coś czego nie ma. Włosy mokre od potu kleiły się do czoła. Poruszała ustami, nie wydając żadnego dźwięku.  Rebece łzy napłynęły do oczu, ale powstrzymała je i dzielnie chwyciła mokrą szmatkę, ruszając do łazienki. Odkręciła kurek i włożyła dłoń pod  strumień wody. Poczekała chwilę, aż z rur zleci ciepła woda i zastąpi ją zimną. Namoczyła ścierkę i wróciła do Amelii. Położyła ją na czole dziewczynki, chwyciła z szafki lek przeciwgorączkowy i po raz kolejny podała go córce. Usiadła na skraju łóżka, chwyciła chorą za rękę i wlepiła nieobecny wzrok w ścianę. Siedziała tak dobrą chwilę zanim dotarło do niej że ktoś jeszcze pojawił się w pokoju. Uniosła głowę, przenosząc spojrzenie na swoją starszą córkę. Laura miała siedem lat. Z przemądrzałym, lekceważącym spojrzeniem, zawsze nienagannie wyprostowaną posturą , z twarzą nieco bardziej niż normalnie odchyloną do góry w ogóle nie przypominała siedmiolatki. Laura zerknęła kątem oka na siostrę i na jakiś jeden, mały ułamek sekundy skrzywiła się, marszcząc swoją błękitną sukienkę w kratkę.
- Nic jej nie będzie, prawda - Spytała mamę z ledwo słyszalną nadzieją w głosie.
- Nie, oczywiście, że nie- Nie zabrzmiało to zbyt pewnie.
Laura spojrzała na mamę z oskarżycielką miną. Mama kłamała. Nie wiedziała, czy wszystko będzie dobrze. Wiedziała, że jest źle, a mimo to zapewniła Laurę, że jest w porządku . Nie traktowała jej, jak dorosłej. Myślała, że Laura jest ciągle dzieckiem, tak jak Amelia. Okłamała ją , żeby tylko się nie martwiła. Dziewczynka odwróciła się na pięcie i ruszyła dumnym krokiem do swojego pokoju. Rebeka westchnęła. Nigdy nie rozumiała Laury. Jakie to smutne, że nie potrafiła zrozumieć swojego siedmioletniego dziecka. Nie rozumiała, dlaczego Laura tak bardzo chciała przedwcześnie być dorosła. Dokładnie tak jak każda matka. Nigdy z nią nie rozmawiała o tym, że dorosłość wcale nie jest taka fajna. Dlaczego? Pewnie dlatego, że nie umiała. Nie umiała rozmawiać z własną córką. Zawsze rozmawiały o pogodzie, pobieżnie o szkole albo o jakimś głupim programie telewizyjnym. Laura tak bardzo różniła się od Amelii. Amelia kochała to, że jest dzieckiem. Kochała swoją mamę i uwielbiała z nią rozmawiać. Obojętnie o czym. Rebeka ją faworyzowała. Może istnieją jacyś rodzice, którzy potrafią kochać swoje dzieci jednocześnie mocno, ale na pewno nie Rebeka. Kobieta poczuła się wyjątkowo słaba i bezbronna. Jak niemowlę będące na łasce rodziców. Jak zwierze skrępowane liną liczące na to, że łowcy nagle wyrośnie sumienie. Płakała. Płakała tak jakiś czas. Mogła to być minuta, ale mogła też być godzina. Gdy skończyła, jeszcze raz położyła dłoń na czole śpiącej córki. Było gorące, ale nie aż tak. Wstała i już miała wyjść z pokoju, kiedy Amelia się obudziła, podniosła i spojrzała na mamę z nieobecnym, rozbieganym spojrzeniem. Przerażającym spojrzeniem.
- Mamo ON dzisiaj przyjdzie - głos miała zachrypnięty i cichy. Niemalże szeptała. Drżała  - ON dzisiaj przyjdzie i będzie chciał żebyś mu otworzyła.
-Kto przyjdzie? - Rebeka poczuła, jak żołądek wywraca jej się do góry nogami. Amelia najnormalniej w świecie majaczyła.
-  No ON! ON przyjdzie i będzie chciał, żebyś mu otworzyła drzwi - powtórzyła już nie na żarty zirytowana. To poważna sprawa, a mama nic nie rozumie!
- Dobrze, kochanie. Oczywiście, że tak, nie otworzę mu - mruknęła cicho, podchodząc do szafki i znowu szukając w jej głębiach leku.
Amelia pokręciła gwałtownie głową. Mama naprawdę nic nie rozumiała.
-Nie, nie, nie, nie, nie! -  drgawki przybrały na sile - to nie jest takie proste. Ty będziesz chciała mu otworzyć, ale Ci nie wolno! Nie wolno mu otworzyć, bo ON jest niedobry. Jak ON przyjdzie, ja będę spała i się nie obudzę. Nie będę mogła się obudzić. Dlatego Ty musisz dopilnować tego, żeby nie wszedł do domu.
-Tak, tak, skarbie, oczywiście
Amelia wstała, podeszła do mamy chwiejnym krokiem i chwyciła ją za rękę. Wzrok już miała o wiele bardziej przytomny.
- Ty mi nie wierzysz. Teraz mi nie wierzysz. Myślisz, że majaczę przez gorączkę ale tak nie jest. W nocy kiedy ON zadzwoni, wtedy poczujesz strach. Przypomnisz sobie co mówiłam i będziesz się bała. Przyjdziesz do mnie i będziesz próbowała mnie obudzić ale ja się nie obudzę i wtedy będziesz się bała jeszcze bardziej, bo przypomnisz sobie, że ja już to wszystko wiedziałam.
Rebeka spojrzała na córkę. Strach o jej zdrowie poplątał jej drogi oddechowe i zaczęła ciężej oddychać. Ciężkiego sapanie nagle przeszło w cichy, płytki oddech. Kucnęła i spojrzała na córkę próbując przywołać na twarz pełną powagę.
- Obiecuję, że mu nie otworzę. A teraz weź lekarstwo.
Amelia łyknęła grzecznie ohydny żółtawy płyn. Na opakowaniu było napisane że ma bananowy smak, ale on nie wcale nie smakował jak banany. Znowu przyłapała dorosłych na kłamstwie. Dorośli ciągle kłamali. Co gorsza, nie widzieli w tym nic złego. Ich definicja kłamstwa zupełnie różniła się od tego, co dzieci rozumieją przez to słowo. Hipokryzja. Dziewczynka położyła się do łóżka, odczekała chwilę aż mama wyjdzie, i znowu wstała. Zapaliła lampkę, zasunęła firanki i zamknęła drzwi na klucz. Wróciła do łóżka i schowała się cała pod kołdrę. W każdym zakamarku jej oczu było przerażenie. Strach paraliżował ciało od góry do dołu. ON przyjdzie. To było pewne.
      Rebeka spała w swojej sypialni. O tym co mówiła Amelia zapomniała już dawno. Zapamiętała, że zaczęła majaczyć by później przekazać to lekarzowi, ale co ona tak właściwie mówiła, to już nie miało żadnego znaczenia. Zapomniała, że złożyła obietnice. Dorośli do obietnic mają takie samo podejście jak do kłamania.
A tej swojej niewiary w przestrogę córki miała żałować do końca życia.
Spokojny, ale płytki sen Rebeki zakłócił dzwonek do drzwi. Kobieta poderwała się nerwowo. Przeleciała rozbieganym wzrokiem po pokoju. Typowa dezorientacja człowieka gwałtownie wyrwanego ze snu. Zsunęła się z łóżka, gdy dzwonek zagrzmiał po raz drugi. Skierowała mechanicznie kroki do drzwi, ale gdy doszła do korytarza, przystanęła gwałtownie. Oczy rozszerzyły się jej niebezpiecznie. Krew zaczęła płynąć z równie niebezpieczną prędkością. Poczuła jak po ciele rozlewa się nieprzyjemny chłód. Teraz sobie przypomniała. Przypomniała sobie, co mówiła jej córka. Przełknęła głośno ślinę. Stała tak chwilę sparaliżowana strachem, aż w końcu, tak jak każdy dorosły, zganiła samą siebie w myślach, że w ogóle zaczęła się bać. Przecież nie wie, kto dzwoni. Może to nie być on a na przykład ona. Jak mogła uwierzyć w tę głupią historyjkę córki, że przyjdzie jakiś zły pan i będzie chciał zrobić im krzywdę. Uspokoiła się trochę. Wszystko da się racjonalnie wytłumaczyć. Przypomniała sobie jeszcze jedną rzecz, o której mówiła jej córka i postanowiła to sprawdzić. Oczywiście już ostatecznie odrzuciła od siebie myśl, że to co mówiła, jest prawdą, ale sprawdzi tak tylko, żeby samej sobie udowodnić, że ma rację. Wsunęła się cicho do pokoju córki. Ktoś dzwonił do drzwi coraz bardziej natarczywie. Rebeka nachyliła się nad córką. Położyła ręka na jej czole. Czoło było zimne. Wręcz lodowate. Amelia drżała, a całe ciało pokrywała gęsia skórką. Rebeka znowu się zdenerwowała. Nakryła tylko córkę kolejną kołdrą i wyszła, kierując swoje kroki do drzwi, bo ktoś już naprawdę niegrzecznie dobijał się do drzwi. Zapomniała, kto może czekać za drzwiami. Albo po prostu nie miało to takiego znaczenia. Żaden ON nie mógł przestraszyć jej bardziej niż myśl, że Amelia mogła by się już nie obudzić. Chwyciła ze stołu klucz i wsunęła go w zygzakowaty otwór. Zerknęła przez judasza. Za drzwiami był mężczyzna, ale nie wyglądał groźnie. Nosił prostokątne okulary bez oprawek. Na głowie miał czuprynę czarnych włosów, a na ustach delikatny, przyjazny uśmiech. Dokładnie taki jak u agentów reklamowych. Na pierwszy rzut oka wyglądał jak typowy informatyk albo mniej typowy nauczyciel historii. Ale Rebeka jedynie Rebeka go takim widziała. Tak naprawdę miał zimne, czerwone oczy. Pałające rządzą mordu. Mocno przekrwione. Co chwile wypływały z nich łzy krwi. Skórę miał siną jakby dobre kilka lat nie wychodził z wody. Twarz pociętą, pomarszczoną. Jabłko Adama było wgniecione do środka.  Rebeka poczuła, że z tym mężczyzną było coś nie tak. Chłód, który od niego bił przechodził przez drzwi i był niemal namacalny. Jednak to uczucie szybko minęło. Zastąpiła je fala rozkoszy, która ni stąd ni zowąd rozlała się po ciele. Mimowolnie chwyciła klucz i przekręciła go raz. Potwór już wiedział, że mu się udało. Ta głupia dziewczyna przekręci jeszcze raz i wpuści go do środka. Rebeka znów chwyciła dłonią klucz. W potworze powoli rodziło się podniecenie. Krew zaczęła szybciej płynąć. Puls przyspieszył gwałtownie. Zaczął oddychać jakby właśnie ukończył maraton. źrenice rozszerzyły się niemal maksymalnie. Prawie całkowicie przykryły tęczówkę. Gałki oczne niemalże powyłaziły mu z orbit. Serce waliło jak dzwon. Położył przygotowaną rękę na drzwiach. Rebece przeszło jeszcze przez myśl, aby nie otwierać drzwi, ale tę myśl błyskawicznie wytępiła owa fala rozkoszy. Przekręciła klucz jeszcze jeden, ostatni raz. Stwór uśmiechnął się szeroko. Pchnął drzwi z całej siły. Kobieta, którą już opuściła rozkosz, stała idealnie, żeby zostać trafiona drzwiami. Siła z którą potwór je, pchnął była zadziwiająca. Rebeka przyjęła uderzenie. W głowie eksplodowała jej bomba bólu. Światło zgasło przed oczami. Upadła. Potwór tylko na to czekał. Prędko rzucił się na kobietę, oplatając jej szyję długimi, lodowatymi palcami. Rebeka wydała jakiś zdławiony odgłos. Stwór miażdżył jej szyję. Próbowała nabrać powietrza przez nos, ale nie dała rady. Oddychanie. Coś, czego nawet nie kontrolowała, nagle stało się najistotniejszą rzeczą w jej życiu. Włączył się instynkt samozachowawczy. Zacisnęła dłonie w pięści i zaczęła okładać napastnika. Nie robiło to na nim wielkiego wrażenia. Rebeka mimo że teraz była silniejsza dzięki adrenalinie to i tak z natury była kruchą, raczej słabą kobietą. Trafiła w ucho. Potwór rozluźnił uścisk  na jej szyi. Cios prosto w ucho nawet od najsłabszej kobiety może zdziałać cuda. Rebeka wzięła głęboki oddech. Drogi oddechowe zapiekły gdy przechodziło przez nie powietrze. Namacała na stole szklaną  butelkę i z całej siły roztłukła ją potworowi na głowę. Zatoczył się na bok, jęcząc z bólu. Szkło rozcięło mu głowie. Z rany zaczęła sikać krew.
- Teraz to już na pewno Cię zabiję - Wysapał. Głos miał niezwykle niski , chropowaty. Przerażający.
Rebeka krzyknęła. Rzuciła się biegiem do pokoju córki. Błyskawicznie pokonała schody i wpadła do pokoju Amelii. Zatrzasnęła drzwi. Zamknęła je na klucz. Dopchała komodę pod drzwi, barykadując je. Gdy skończyła, rozejrzała się za córką. Amelia stała w kącie z kciukiem w ustach. Jej piżamka w kroku była ciemna. Posikała się. Rebeka objęła ją mocno, mrucząc coś o tym, żeby się nie bała. ON zaczął łomotać w drzwi. Amelia zadrżała w ramionach matki. Kobieta zaczęła krzyczeć, żeby zostawił je w spokoju i poszedł do piekła. Drzwi przestały łomotać. Rebeka odetchnęła z ulgą. Posłuchał. A to dziwne, bo na filmach nigdy nie słuchają. Więc czemu miałby posłuchać teraz? Do rebeki właśnie dotarło, że wcale nie posłuchał. To ona zapomniała. Ta myśl niczym ostrze wbiło się boleśnie w jej mózg. Jak mogła zapomnieć. Podbiegła do szafki i zanurzyła rękę w jej głębiach. W końcu wymacała to, czego szukała. Mały śrubokręt. Poleciła Amelii, żeby schowała się pod łóżko i siedziała cicho. Odepchnęła komodę i otworzyła drzwi. Wychyliła głowę. Stwora jak nie było widać. Czuła, jak wszystkie wnętrzności podchodzą jej do gardła. Takiego strachu i napięcie jeszcze nigdy nie czuła. Krew huczała jej w uszach. Stąpając ostrożnie, skierowała kroki do pokoju starszej córki. Miała świadomość, które deski skrzypią i unikała ich jak ognia. Ręka, która kurczowo ściskała śrubokręt, zaczęła się już pocić. Wciągała powietrze przez nos, a wypuszczała przez usta. Bała się każdego cienia. Za każdym rogiem spodziewała się ujrzeć swój najgorszy koszmar. Mózg biegał chaotycznie skupiając się tylko na tym by utrzymać ją przy życiu. To wszystko wydawało się jej być takie nierzeczywiste. Dotychczas takiego potwora można było spotkać tylko na ekranie. A ta cała sytuacja wyglądała jak wyjęta z jakiegoś horroru. Ten jeden wieczór zburzył cały dotychczas znany jej świat. Zmiótł granicę między fikcją a rzeczywistością. Zebrała się w sobie. Zebrała całą odwagę, uniosła swoją broń i pchnęła drzwi do pokoju córki.  Na pierwszy rzut oka był pusty. Nagle z boku, jakby znikąd wysunął się potwór i dźgnął ją, szklanym odłamkiem butelki. Z jej ust wydarł się gardłowy krzyk. Ból eksplodował w jej prawym boku. Do ust napłynęła krew. Wypluła ją. Stwór wykorzystał chwilę zwłoki kobiety, zacisnął dłoń w pięść i z całej siły pchnął ją w brzuch. Bez problemu można było usłyszeć dźwięk łamanych żeber. Rebeka zgięła się w pół, jeszcze raz spluwając krwią. Chwyciła pewniej śrubokręt, rzuciła się na potwora i zrobiła sito z tyłu jego głowy. Potwór wydał z siebie wiązankę przekleństw, jęków i pokrzykiwań. Ogarnęła go wściekła furia. Chwycił kobietę za kołnierz koszulki i rzucił nią z całej siły na szklaną szafę. Rebeka nie była w stanie nawet jęknąć. Czuła, jak po jej ciele rozlewa się ciepła ciecz. Świat rozmywał jej się przed oczami. Mózg nie odbierał prawie żadnych bodźców oprócz bólu. Nie istniało nic poza nim, Jedyne, co zobaczyła, a jej mózg zdołał jeszcze to zarejestrować, stwór biorący na ręce Laurę. Spotkał się z dość dużym oporem. Rebeka nie była pewna, ale chyba go ugryzła. ON skwitował to grymasem bólu. Chwilę po tym odpłynęła w ciemność. Później przez całe życie nienawidziła się za jedną myśl. Myśl, której jednak nie potrafiła się wyzbyć, bo była ona całkowitą prawdą. Myśl, że jeśli któraś z jej dwóch córek musiała zginąć, to dobrze, że była to właśnie Laura…


"Bombardowanie dla pokoju jest, jak pieprzenie dla cnoty !"

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
GotLink.pl