Forum dla zdolnych pisarzy

Forum powstało z myślą o rozwijaniu talentu uzdolnionych pisarzy.

  • Nie jesteś zalogowany.
  • Polecamy: Gry

#1 2012-08-17 17:22:45

agathhas

Nowicjusz

Zarejestrowany: 2012-08-17
Posty: 1
Punktów :   

Tragic Love

Witam, jestem nowicjuszką ale planuje zacząć przygodę z pisarstwem:).
Chciałam Wam pokazać jedno z moich opowiadań i będę wdzięczna  za wszelkie komentarze również te krytyczne. Enjoy
(Wybaczcie brak akapitów ale kopiowałam tekst z worda)

***

To był chłodny wieczór. Kamaelka bez pośpiechu przechodziła się po centrum miasta Aden, nucąc po nosem tragic love. Choć tytuł jej się nie podobał, był to jeden z jej ulubionych utworów. Z jednej strony spokojny i melodyjny, z drugiej zaś równie przejmujący i emocjonalny co nie jedna pieść bojowa. Nie rozmyślając nad tym dalej, Agape oparła się o jedną z fasad budynków i obserwowała. Choć był już stosunkowo późny wieczór rynek tętnił życiem, co prawda nie tak bardzo jak w Giran ale na placu nadal kręciło się mnóstwo osób. Krasnale gromkim głosem zachęcały przechodniów do kupna swoich towarów, tu znowu dwie jasne elfki plotkowały o czymś rumieniąc się przy tym znacznie a przy Monumencie Bohaterów jak zawsze stała grupka wojowników rozmawiających o wynikach ostatniej Olimpiady.
Agape nie dostrzegała jednak żadnych członków swojego klanu. W sumie trudno było się dziwić, po kolejnej wygranej bitwie o terytorium Goddart w zamku tradycyjnie odbywała się wzniośle nazywana Uczta Prawowitych w mniej poetyckim języku zwyczajna popijawa. Nie żeby miała coś przeciwko, w zasadzie sama rzadko odmawiała wina ale tym razem chciała nieco odetchnąć. Większość klanowiczy była nieco zdumiona kiedy Agape wstała od suto zastawionego stołu, podziękowała za udział w bitwie i ulotniła się z Sali Tronowej. Nie miała im za złe, że nie do końca ją rozumieli. Wszak  amaelki ujawniły się stosunkowo niedawno zważając na wiek świata stworzonego przez Einhasda i Gran Kein’a , a ta rasa bardziej niż którakolwiek inna potrzebowała przestrzeni i swobody. Tęskniła za swoją rodzinną wioską jednak wiedziała, że Rada Starszych Kamaeli bardziej potrzebowała ją w terenie. Czasy nadal nie były spokojne a każda informacja na wagę złota.
Znudzona obserwowaniem rynku, Agape zdecydowała się na przechadzkę po obrzeżach miasta, tam zawsze jest coś ciekawego a przy okazji odwiedzi Gildię Kamaeli – małą namiastkę domu w wielkim świecie.  Z wdziękiem przemknęła przez rynek, napotykając się kilka razy na wzrok ciekawskich przechodniów i lekko pijanych mężczyzn nasunęła kaptur głębiej na twarz. Wbiegła po schodach i idąc wzdłuż Świątyni Einhasad skręciła w lewo i kierując się w dół schodów już wydostała się z centrum miasta.  Tłok znacznie zelżał lecz tutaj też miasto nie spało., na ścieżkach wciąż był spory ruch. Część osób kierowała się do swoich siedzib klanowych, inni zmierzali w kierunku karczm. „Może i ja dzisiaj jednak się jeszcze zabawie” pomyślała Agape, szybko jednak przypomniała sobie że właśnie uciekła z jednej uczty. Obchodząc tyły Świątyni, już zaczęła zauważać czerwoną poświatę rozpoznając tym samym Gildię Kamaeli. Wymijając szybko napotkanych przechodniów znalazła się przy ciemnych, granitowych schodkach prowadzących na płytę z Urną. Przy Urnie jak zawsze znajdowało się kilku Skrzydlatych Kapłanów.
- Jakieś wieści z Wyspy Clarisso? – zapytała tęsknym głosem Agape, piękną kapłankę o srebrzystych włosach.
- Nic co wymagałoby natychmiastowej interwencji, jeśli Rada będzie chciała się z tobą skontaktować na pewno do ciebie dotrze. – odparła zimnym głosem.
- Jak zawsze rozmowna. – mruknęła do siebie Agape tak cicho, że tylko ona sama mogła się usłyszeć, w odpowiedzi otrzymała tylko ostre spojrzenie kapłanki.
Agape podeszła bliżej do tlącej się Urny, szybkim i zdecydowanym ruchem wyrwała jedno pióro ze swojego skrzydła, wydając przy tym z siebie ciche syknięcie. Pogładziła pióro, uniosła nad urną i puściła. Pióro łagodnie opadało a kiedy dotknęło błękitnego płomienia Urna natychmiast jakby zapłonęła, wypełniając się duszami. Przed oczami Agape ukazał się obraz przyjaciół w jej rodzinnym mieście, później zobaczyła swoich towarzyszy ucztujących w Sali Tronowej a na końcu ujrzała rozmyty obraz tańczącej Kamaelki  w zwiewnych szatach. Obraz zniknął a Urna zaczęła przygasać. Agape przykucnęła i odmówiła krótką modlitwę ku czci bóstwa Sayha, który stworzył ich rasę i na odchodne rzuciła Clarissie irytujący uśmieszek.
Choć wiele razy już doświadczyła wizji z Urny zawsze ją intrygowały. Każda była inna, nie podobno do żadnej poprzedniej, zupełnie różna. Szept przeszłości, teraźniejszości i przyszłości, znów przed oczyma zobaczyła tą tańczącą Kamaelke. Ale Matko Noc kto to może być?! Nie miała bladego pojęcia . Tak się zamyśliła, że wpadła na jakąś obściskującą parę, która była tak zajęta sobą, że nie zwróciła na Agape żadnej uwagi.
- Och tak, nie przeszkadzajcie sobie, skąd – burknęła odsuwając się od owej sceny miłosnej przyprawiającej ją o mdłości.
Szła dalej, kiedy nagle jej wzrok przykuł nowy szyld nie opodal alei. Nie widziała go wcześniej a znała Aden dość dobrze, więc zaciekawiona podeszła bliżej. Szyld przedstawiał kwiat a na około znajdowały się gwiazdy, napis pod głosił „Ogród Nocnej Róży”. Agape pomyślała, że to na pewno jakiś nowy lokal i już miała odchodzić kiedy zobaczyła znajomą twarz kierującej się w jej stronę. Z gracja kotki czmychnęła za najbliższy krzew, ukucnęła i obserwowała dalej. Nie myliła się, człowiek który zmierzał w stronę Nocnej Róży nie wróżył nic dobrego. Rada kazała go bacznie obserwować a na dodatek był z wrogiego klanu. Aevin bo tak mu było na imię, rozejrzał się po okolicy po czym szybko niemal niezauważalnie wraz z kilkoma towarzyszami przekroczył drzwi nowego lokalu. Agape czuła, że serce zabiło jej mocniej, jakoś to wszystko pasowało i nie pasowało do siebie jednocześnie. Doskonale wiedziała, że każdy klan ma miejsce do załatwiania swoich interesów ale akurat dzień kiedy jej klan wygrał bitwę, zapewne Aevin i jego klan był pewny, że wszyscy bez wyjątku balują albo co lepsza śpią zmęczeni walką i upojeni winem. Do tego zdenerwowanie na twarzy Aevina no i jest jeszcze ten nowy lokal. To wszystko nie dawało Agapie spokoju a nauczona doświadczeniem wiedziała, że takie przypadki się nie zdarzają ot tak. Wóz albo przewóz pomyślała i podeszła do drzwi. Ledwo dotknęła klamki, drzwi natychmiast się otworzyły i jej oczom ukazały się dwa sporych rozmiarów orki. Już mieli coś powiedzieć kiedy Agape swoim bezlitosnym spojrzeniem uciszyła olbrzymów, orki wymieniły niepewne spojrzenia poczym wpuścili ją do środka. Zdziwiłaby się gdyby postąpili inaczej, wielu nadal było nieśmiałych w stosunku do kamaeli a w swojej zbroi robiła dość imponujące wrażenie.  Przeszła przez korytarz i zobaczyła dość sporą salę, której ściany były obite drogimi tkaninami. W pomieszczeniu panował pół mrok i unosił się zapach kadzidła. Po środku stał spory bar a reszta sali była wypełniona stołami i kanapami. Stanęła blisko zasłony tak, żeby trudno było ją dostrzec. Rozglądając się dalej, szybko dotarło do niej gdzie się znajduje, „Ogród Nocnej Róży, heh bardzo wzniosła nazwa jak na burdel.” Choć za pewne nie był to zwykły dom publiczny, ten był zdecydowanie ekskluzywny a kobiety pracujące tutaj same decydowały jak daleko chcą się posunąć dlatego były tak pożądane. Zapewne musiał być też bardzo dyskretny skoro Aevin i jego ludzie tutaj przychodzili. Właśnie, przychodzili tutaj. Ale po co, jeśli się zabawić to nie ma tutaj nic do roboty ale wiedziała, że w takich miejscach często odbywają się ważne handlowe czy polityczne zebrania. Miała ostatnie chwile, żeby zdecydować się co dalej, mogła teraz jeszcze się stąd wydostać nie zauważona przez nikogo.
- A ty czego tu szukasz?! – ktoś chwycił Agape mocno za ramię i odwrócił w swoją stronę.
Oczom Agape ukazała się twarz wyjątkowo przystojnego mrocznego elfa,  równie przystojnego co zabójczego. Odsunął się nieco i spojrzał na nią przenikliwie. W normalnej sytuacji kamaelka już dawno oswobodziłaby się z uścisku ale nie dość, że była nieco oszołomiona nie chciała wykonywać żadnych ruchów, które mogłyby ją zdradzić. Myśl dziewczyno, myśl powtarzała sobie.
- Czego tu szukasz? – powtórzył mroczny elf niebezpiecznie spokojnym głosem, przyglądając się jej zbroi.
Agape wiedziała, że jeżeli dowie się kim jest wynikną z tego znaczne nieprzyjemności, skończy się rozlewem krwi a co gorsza Aevin mógłby ją przyłapać. 
- Ja… zgubiłam się w zasadzie – odparła najbardziej niewinnym głosem na jaki ją było stać i  z niecierpliwością czekała na reakcję.
Mroczny elf lustrował ją jeszcze przez chwilę.
-Mh, zgubiłaś się. – mruknął – Niezła z Ciebie lolitka, dziwne że nie zauważyłem cię wcześniej. Kostium też masz imponujący, prawie dałem się nabrać, że to prawdziwa zbroja ale nie wystąpisz w nim dzisiaj, także zjeżdżaj do przebieralni przebrać się i przygotować. – nie puszczając jej ramienia popchnął ją w kolejnego korytarza i wepchnął za drzwi.
Agape była zdezorientowana „Lolitka! Kostium! Występ!”, „Zjeżdżaj do przebieralni” od tych słów huczało jej w głowie. Co ten mroczny dupek sobie myśli! Miała ochotę zawrócić i pokazać mu osobiście jak niezłą lolitka może być wypruwając mu flaki. Przywarła do ściany, zamknęła oczy i próbowała się uspokoić. „Sama się w to wplątałaś, musisz tańczyć jak Ci zagrają”.
- A ty czego tu stoisz jak ta trusia? – krzyknęła jakaś kobieta, wyrywając tym samym Agape z rozmyślań – Wojować ci się zachciało? – zaśmiała się patrząc na jej zbroje.
- Nie byłabym taka wesoła na twoim miejscu – odwarknęła – Twojemu szefowi moja zbroja przypadła do gustu więc uważaj na słowa.
Uśmiech znikł z twarzy kobiety i przekształcił się w nieładny grymas.
- Po prostu zrób coś ze sobą – odparła, odwróciła na pięcie i odeszła.
To co powiedziała Agape było ryzykowne, ale udało się i było warto. Nikt nie będzie się do niej odnosił bez szacunku nawet w takim miejscu. Dopiero teraz zobaczyła pokój, w którym się znajdowała. Był tu spory tłok, Agape patrzyła jak ludzkie kobiety, elfki, mroczne elfki a nawet orczyce siedzą przy swoich toaletkach i przygotowują się do czegokolwiek co jest tutaj nazywane występem. Wszędzie były lustra, pufy, stoliki a na nich masa grzebieni, szczotek, ozdób do włosów i twarzy oraz wiele innych akcesoriów. Wszędzie były także porozwieszane chusty, suknie i inne stroje. Jeden wydał się Agapie dziwnie znajomy. W tym momencie znów ujrzała kawałek swojej wizji, tańczącą kamaelke i wszystko stało się jasne. To siebie ujrzała dziś przy urnie, to ona miała tańczyć i być może dowiedzieć się czegoś pożytecznego. Nie spodziewała się takiego obrotu spraw, ale otrząsnęła się w końcu i postanowiła wytrwać w tym do samego końca. Była już na bardziej niebezpiecznych misjach, co przecież może jej się stać dodawała sobie otuchy. Oczywiście nie wiedziała czego może się spodziewać.
Zdecydowanym krokiem podeszła do tego zwiewnego stroju i udała się za zasłonę żeby się przebrać. Wprawionymi ruchami zdjęła z siebie zbroję i ją zniknęła. Z założeniem kostiumu poszło jej trochę gorzej ale po dłuższej chwili udało jej się z nim uporać. Szybko wyszła z przebieralni i zajęła miejsce przy najbliższej wolnej toaletce. Spojrzała na swoją twarz w lustrze, musiała coś zrobić przecież nie mogła pozwolić na to, żeby ktokolwiek ją rozpoznał. Rozejrzała się dookoła i ku swej uciesze i smutkowi zarazem dojrzała, że nie jest tu jedyną przedstawicielką swojej rady. Co tu naprawdę robiły inne kamaelki? Nie miała czasu się na tym zastanawiać i wróciła wzrok z powrotem do lustra. Zaczynajmy stwierdziła, pierwsze co przykuło jej uwagę to włosy. Prawie zawsze miała je upięte wysoko na głowie więc nadszedł czas na zmianę  fryzury. Rozpuściła włosy i uczesała. Nie wiedziała, ze są już takie długie! Następnie przystąpiła do makijażu, obrysowała sprawnie oczy, posypała powieki pięknie mieniącym się pyłem, zaróżowiła policzki i usta. Wzięła jeszcze trochę złotego pyłu i ozdobiła nim pojedyncze pióra, resztą oprószyła dekolt i resztę ciała. W końcu założyła delikatną, złotawą siateczkę na twarz w ten sposób że widać było jej jedynie oczy. Wstała i już miała wychodzić kiedy zorientowała się, że nie do końca wie gdzie ma iść.
- No, nieźle żeś się wyrychtowała. Teraz wyglądasz jak prawdziwy kociak. – usłyszała już znajomy głos owej kobiety – Widzę, że jednak jesteś tu nowa pogadaj z dziewczynami powiedzą ci co i jak. – uśmiechnęła się i poszła dalej.
Nieco zdumiona Agape podeszła do lustra. Rzeczywiście, nieźle się wyrychtowała, ot co to było całkiem trafne określenie.  Strój był lekko prześwitujący ze złotymi elementami na piersiach i pośladkach. Gorset świetnie podkreślał jej wcięcie w talii, natomiast złoty pył sprawiał, że naprawdę rzucała się w oczy. Całość wyglądała zadziornie i kusząco. Agape obleciał strach. Czy ona naprawdę tak wygląda? Miała obawy, że będzie mogła swobodnie poruszać się w tym stroju, przecież to było nie do pomyślenia.  Kobieta, która brała udział w wielu bitwach i stoczyła nie jedną walkę, była poważaną wojowniczką, władała biegle rapierem i znała się na magii. Nie mogła pozwolić, żeby obecna sytuacja wpłynęła na jej osąd i odebrała jej trzeźwość umysłu. W końcu jest skrzydlatą kobietą, na pewno jej się uda.
- Przysyła mnie Marie, mam cię oprowadzić. Nazywam się Raya. – to był głos dostojnej mrocznej elfki, ubrana w tak kusy strój, że więcej odkrywał niż zakrywał ale nie jej to było osądzać.
- Ja jestem A… Aurelia, miło mi – prawie zdradziła swoje prawdziwe imię ale jakoś z tego wybrnęła.
- Świetnie, więc teraz słuchaj. Zaraz zaczyna nam się występ ale zdążę Ci co nieco pokazać – powiedziała Raya kierując się w stronę schodów.
Agape słuchała podążając za nią.
- Mamy występ taneczny, co prawda nie znasz układu ale powinnaś sobie poradzić. Tańczymy dziś dla ważnego i silnego klanu więc lepiej zrób dobre wrażenie inaczej Jorel się do Ciebie dobierze. Po występie zostajemy na sali zabawiając naszych gości a jeśli się komuś spodobasz może, że tak powiem wziąć cię na wyłączność. Możesz się nie zgodzić ale to nie byłoby rozsądne. Sama ustalasz reguły ale pamiętaj nie palnij niczego głupiego. Oni piorą swoje brudy, załatwiają interesy a my tańczymy i ładnie się uśmiechamy, pełna dyskrecja. Jeśli się dobrze spiszesz Jorel na pewno Ci to wynagrodzi.
Kiedy Raya skończyła wróciły do przebieralni.
- Mam nadzieje, że wszystko jasne. Powodzenia – rzuciła krótko i zniknęła miedzy strojami.
Agape domyśliła się, że ten dupek którego spotkała na początku to Jorel i on kieruje tym miejscem oraz tym co się tu dzieje. Będzie musiała mieć na niego oko, mroczne elfy bywają bardzo przebiegłe, zapewne roi się tu od jego szpiegów choć teoretycznie Raya kładła zdecydowany nacisk na słowa „pełna dyskrecja”.  Agape jednak miała racje i nie wplątała się w to na marne, coś się dzisiaj tutaj działo a jeżeli zamieszany był w to Aevin na pewno warto zaryzykować, żeby dowiedzieć się o co chodzi.
Dziewczyny podniosły się i ustawiły przy wejściu, Agape podeszła do nich próbując wmieszać się w tłum. Przyszedł czas wyjścia na scenę. Zanim Agape wyszła poczekała, aż tancerki skończą swój układ i zaczną tańczyć bardziej swobodnie. Nadszedł czas, wyszła zza kurtyny i ujrzała sporą salę z kanapami, leżankami i mnóstwem poduszek. No cóż nie było wątpliwości, że taki klimat dodając pół nagie tancerki pozwalał się w pełni zrelaksować. Nim uświadomiła sobie że stoi i się gapi, nie wiadomo skąd pojawiła się Raya
- Rusz się – syknęła – inaczej będziesz miała kłopoty.
Nie czekając na dalsze wskazówki Agape z gracją udała się na środek Sali i zaczęła swój taniec. Kiedy tylko wsłuchała się w zmysłową muzykę nie musiała się nad niczym zastanawiać, wszystko potoczyło się samo. Taniec od zawsze jej towarzyszył, kochała tańczyć i wiedziała, choć nie było to zbyt skromne, że jej występy zawsze przykuwały uwagę. Jednak teraz musiała się skupić na czymś więcej, musiała odnaleźć Aevina i zwrócić jego uwagę na tyle, żeby się nią zainteresował. Kiedy będzie miała z nim chwile sam na sam będzie mogła dowiedzieć się czegoś więcej. Po kilku minutach w końcu go dostrzegła, więc tanecznym krokiem, udała się w kierunku jego siedziska. Aevin rozłożony wygodnie na poduszkach popijał wino. Rozmawiał z kilkoma mężczyznami lecz muzyka grała zbyt głośno by Agape mogła usłyszeć więcej niż kilka strzępów rozmowy.
- W takim razie ustalone, transakcja odbędzie się jutro. Cieszę się, że doszliśmy do porozumienia. To może w końcu podetnie skrzydła naszym dzisiejszym zwycięzcom. – odparł jeden z elfów.
- Może i wygrali bitwę ale nie wojnę. To jeszcze nie koniec – odparł groźnie Aevin.
- Spokojnie mój przyjacielu. Wszystko zacznie się układać po naszej myśli. A teraz jeśli nie masz nic przeciwko skończmy te formalności i przejdźmy do przyjemności… Jest tu wiele skarbów, które możemy zdobyć dzisiejszej nocy  amaelk – elf uśmiechnął się łobuzersko poczym zaczął lustrować znajdujące się przy nim tancerki.
To był dobry moment. Agape zbliżyła się nieco do Aevima i kontynuowała taniec. Wiedziała, że zaczął ją obserwować więc niby przypadkowo spojrzała na niego puściła mu oczko i lekko uniosła kącik ust w zalotnym uśmiechu ledwo dostrzegalnym zza złotej siateczki. Jednak na horyzoncie pojawiło się zagrożenie, śliczna ciemnowłosa mroczna elfka w białym stroju ze złotymi blaszkami wyglądała jak prawdziwa księżniczka. Widać było, że jest zdecydowanie zainteresowana Aevinem, który teraz na nią skierował swój wzrok. Zaczęła zmysłowo kręcić biodrami uwodząc go tym samym więc Agape musiała szybko działać. Podeszła bliżej spojrzała na niego przelotnie i odwracając się, delikatnie musnęła jego szyję skrzydłem, jednocześnie pokazując czarnowłosej elfce jak ostre są jej paznokcie. Tyle wystarczyło by tamta się ulotniła a Aevin złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie. „Zawsze działa” – Agape uśmiechnęła się do siebie w duchu.
- Sprytna jesteś – mruczał jej do ucha Aewin – Umiesz walczyć o swoje, podoba mi się to w kobietach.
Agape musiała powstrzymać chęć wyrwania mu serca z klatki piersiowej i kilka innych krwawych pomysłów, które zupełnie bezwiednie pojawiły się w jej głowie. Była zbyt blisko, nie mogła się teraz zdemaskować.
W odpowiedzi uśmiechnęła się dyskretnie i dodała
- Wyglądałeś na zmartwionego mój panie, czy coś cię trapi? Taki mężczyzna jak Ty musi mieć wiele na głowie. – powiedziała aksamitnym głosem w jednocześnie dolewając Aewinowi wina. Na jego twarzy pojawił się pół uśmiech.
- W rzeczy samej moja droga, ale to nic co mogłoby cię interesować.
- Wybacz panie, chciałam tylko pomóc. Lecz ty na pewno poradzisz sobie świetnie sam – Agape starała się aby w jej głosie słychać było skruchę.
- Czy mówisz to każdemu napotkanemu mężczyźnie? – odparł bez cienia wzruszenia.
Agape podniosła wzrok i spojrzała mu prosto w oczy.
- Nie mój drogi panie. Nie jestem zwykłą dziewką łaszącą do każdego mężczyzny, posiadam odpowiednie wykształcenie i instynkty pozwalające przetrwać mi w tych… hm jakże niepewnych czasach. – odparła stanowczym głosem.
Zachowała się jak idiotka próbują od razu przejść do sedna sprawy. Aewin może i był jej wrogiem, podłym i bezwzględnym ale na pewno nie był głupi. Wszyscy wiedzieli, że jego knowania nie mają sobie równym. Jej odpowiedz była ryzykowna i nie za bardzo zaliczała się do „my tu tańczymy i ładnie się uśmiechamy” ale miała nadzieje, ze w ten sposób zaintryguje Aewina, poza tym po prostu nie potrafiła być taka uległa.
- Nie jesteś zwykłą dziewką powiadasz, w takim razie uważasz, że jesteś niezwykła?
- A gdyby tak nie było czy nie odprawił byś mnie już dawno panie?
Aewin wyszczerzył zęby w uśmiechu i wypił łyk wina. Haczyk został połknięty a Agape niemo odetchnęła z ulgą.
Noc trwała dalej, wciąż było słychać głośną muzykę i gwar rozmów, powoli jednak zaczęło się przeludniać. Co poniektórzy mężczyźni usnęli na leżankach z kielichem w dłoniach a do nich przytulone były również śpiące tancerki. Aewin dopił wino i wstał lekko się chwiejąc. Zaczął odchodzić bez słowa, więc Agape poderwała się szybko i dogoniła go czym prędzej.
- Czy udajesz się na spoczynek panie? – zagaiła.
- Tak, wystarczy na dziś – odparł sucho.
„O nie, nie, nie to nie tak miało wyglądać!” co za uparty drań pomyślała Agape. Przecież musi się dostać do jego pokoju, nie mogło się to teraz nie udać. Dobrze chce się bawić w kotka i myszkę nie ma sprawy. Myślał, że jest nieugięty jednak Agape miała jeszcze kilka sztuczek w zanadrzu. W końcu uwodzenie nigdy nie było dla niej niczym trudnym. Odprowadziła Aewina na piętro, nieopodal pokoju, w którym stacjonował. Stanęła tuż przed nim i uwodzicielsko zdjęła siateczkę zasłaniającą jej twarz, posłała mu jeden ze swoich najpiękniejszych uśmiechów i pocałowała lekko w policzek.  Już miała się oddalić, jednak Aewin mocno trzymał jej rękę.
- No chyba nie chciałaś ode mnie uciec mój ptaszku.
- Cóż mój panie, ja także lubię mężczyzn którzy potrafią walczyć o swoje.
Aewin poprowadził Agape w głąb korytarza, przed drzwiami stało dwóch uzbrojonych po zęby strażników. Dobrze, że trzymała się planu, cały korytarz był przez całą noc pilnie patrolowany, ciężko byłoby jej się tu dostać w pojedynkę. Kiedy Aewin zbliżył się do drzwi strażnic ukłonili się, i odsunęli otwierając drzwi. Agape weszła do sporej wielkości sypialni gdzie zdecydowanie dominującym meblem było wielkie łóżko z baldachimem. Serce zaczęło jej szybciej bić, musiała jak najszybciej zdobyć informacje i czym prędzej stąd uciekać. Podeszła szybko do stolika na którym stało wino i wypiła cały kielich niemal na raz. Na odwagę tłumaczyła sobie. Widząc to Aewin zaśmiał się.
- Chyba rzeczywiście byłaś spragniona, może chcesz czegoś mocniejszego?
- Nie mój panie, wybacz mi ale dobre wino to moja słabość – uśmiechała się podając Aewinowi kielich.
Lecz on upił ledwie kilka kropel i je odstawił. Do cholery akurat teraz kiedy rzuciła zaklęcie usypiające. Tego nie było w planie, będzie musiała improwizować. Z rozmyślań wybudził ją znajomy dźwięk, to nie było nic innego jak pieśń tragic love. Nie wierzyła własnym uszom, że słyszy to akurat tutaj w dodatku w takim towarzystwie.
- Do czego jeszcze masz słabość moja piękna?  - zamruczał gładząc ją po włosach.
- Cóż to piękna pieśń, zawsze wzbudza we mnie wiele emocji – odpowiedziała Agape ze wszystkich sił próbując ustać w miejscu. Takiego rozwoju wydarzeń nie przewidziała, a on powinien już dawno słodko chrapać. Nie dość że tak nie było, to stał tu tuż przed nią i o zgrozo jego tors był nagi.
- Mam nadzieję, że jedną z nich nie namiętność – i zanim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć jego język wdarł się w jej ust.
Po chwili oderwał się od niej i spojrzał uwodzicielsko. Agape, która przestała na chwilę oddychać otworzyła oczy i z widocznym zdumieniem spojrzała na stojącego przed nią mężczyznę. Jaki by nie był, całował lepiej niż nie jeden mroczny elf, urody też nie można mu było odmówić. A może nie taki diabeł straszny jak go malują – przemknęła myśl przez głowę Agapy.
- Jesteś taka słodka z tą swoją minką, moja osobista kaczusia. Wiesz zawsze się zastanawiałem jakby to było mieć taką kobietę… tak sobie myślę, może mogłabyś mi ukazać swoją prawdziwą dwuskrzydłą formę… Co ty na to złotko? Moglibyśmy świetnie się razem bawić.
Oczy Agape zrobiły się niesamowicie szkliste ale ten dureń nie mógł wiedzieć na co się porwał . Postać  amaelki zaczęła się lekko rozświetlać, w pokoju było to zimno to gorąco. Zaczęła balansować na krawędzi morderczej furii. Agape odwróciła się i popatrzyła zamglonymi oczami na Aevina, który lekko się wdrygnął.
- Oczywiście kotku. Zabawimy się i to nieziemsko, gwarantuje Ci to – głos Agape był mroczny i niebezpiecznie łagodny. To naprawdę przestraszyło Aewina ale był zbyt zafascynowany widokiem przekształcającej się Agape. Ona sama nic nie musiała robić, pozwoliła by furia przejęła nad nią kontrolę.
Jej postać jaśniała fioletową poświatą i zaczęła unosić się lekko nad ziemią. Jaśniała coraz mocniej aż w końcu oślepiający błysk obmył jej ciało od stóp w kierunku głowy. Paznokcie zmieniły się w śmiercionośne szpony, ostre zęby lśniły zza kuszących ust a oczy były krwisto czerwone. Czarne skrzydła przesłaniały jakiekolwiek światło. Kiedy spojrzała na Aewina wydawał jej się nic nie znaczącym robakiem, którego mogłaby zmienić w stertę popiołu.
- I jak podoba ci się? – zapytała a jej głos był jeszcze głębszy i mroczniejszy niż wcześniej.
Lecz zanim Aewin zdążył jakkolwiek zareagować Agape uderzyła go w głowę z taką siłą, że przeleciał przez resztę pokoju i spadł prosto na łóżko. W ułamku sekundy Agape pojawiła się nad jego bezwładnym ciałem i już miała zadać śmiertelny cios. Furia jednak zelżała na chwilę i Agape odzyskała przytomność umysłu. Jego głowa krwawiła a ona pochylała się nad nim szczerząc zęby w przerażającym uśmiechu. Odsunęła się czym prędzej i wylądowała na środku pokoju.
- Hm, obyło się nawet bez paraliżu. – powiedziała sama do siebie – A teraz do roboty.
W moment znalazła się przy biurku szukając dokumentów. Miała nadzieje, ze uda jej się przechwycić jakiś traktat albo coś w tym rodzaju ale kiedy jej oczom ukazał się zwój z czarną pieczęcią nie mogła uwierzyć własnym oczom. Czym prędzej złamała pieczęć, otworzyła zwój i zaczęła pośpiesznie czytać. Nie do wiary! Zwój zawierał informacje na temat pradawnej magii kamaeli, runy były tak stare że nawet Agape nie potrafiła do końca zrozumieć ich znaczenia. Gdyby ten zwój dostał się w niepowołane ręce zagrożony byłby nie tylko jej klan i sojusz ale wszystkie kontynenty! Jak on zdobył coś takiego! Tego postanowiła dowiedzieć się później, czas jej się kończył. Oprócz tego udało jej się znaleźć zwoje zawierające bardzo ciekawe wojskowe informacje wrogiego klanu i planowane wyprawy. To na pewno przyda się jej klanowi. Nie zastanawiając się dłużej zniknęła zwoje i już miała wylecieć. Zdecydowała pozostawić jednak po sobie małą pamiątkę. Wyrwała pióro i ułożyła je na klatce piersiowej Aewina.
- Będziesz miał jutro nie lada zagadkę do rozwiązania. – mruknęła Agape.
Stojąc w oknie spojrzała jeszcze raz za siebie i wyleciała. Rozmyślała o tym jak Rada Starszych zareaguje na wieści jakie przynosi. Nawet w świecie kamaeli było to imponujące osiągnięcie. Wyobrażała sobie także szeroki uśmiech jej Lidera klanowego kiedy zobaczy zawartość zwojów. Szybując wysoko na niebie i kierując się w stronę swojej rodzinnej wioski była bogatsza o kolejne doświadczenie.

***

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
GotLink.pl