Forum dla zdolnych pisarzy

Forum powstało z myślą o rozwijaniu talentu uzdolnionych pisarzy.

  • Nie jesteś zalogowany.
  • Polecamy: Komputery

  • Index
  •  » Książki
  •  » Memo - Rozdział III - Koncert, śmieci, farba

#1 2014-03-18 01:01:16

 Onomato

Nowicjusz

Skąd: Wałcz
Zarejestrowany: 2014-02-27
Posty: 6
Punktów :   

Memo - Rozdział III - Koncert, śmieci, farba

Rozdział III – Koncert, śmieci, farba

Flasher szedł wzdłuż płotu który rozciągał się naokoło śmietniska miejskiego. Widać było potężne góry plastikowych worków, wypchanych po brzegi odpadkami. Charakterystyczny zapach unosił się nad nimi, a powietrze wydawało się tak gęste, że można je było kroić mieczem. Olaf słyszał bzyczenie komara, jakby ktoś piłował coś metalowego. Odganiał się co chwilę od upierdliwych owadów. Zawsze tak jest, że kiedy kupi się spray na owady i kleszcze użyje się go raz, a później leży cały rok bezczynnie. Potem, kiedy jest potrzebny, okazuje się że albo ktoś w magiczny sposób go zużył, albo nie nadaje się już do użytku, bo zwietrzał.
W pewnym momencie wędrowiec usłyszał, daleko w tle, zdanie „nie szarp się, chcemy Ci pomóc”. Olaf doszedł do bramy wysypiska i zauważył trzech mężczyzn: dwóch z nich byli strażakami, mieli te same skafandry i kaski na głowach, trzeci natomiast był w garniturze i strasznie się o coś awanturował. W pewnej chwili wszyscy zauważyli wędrowca i jeden ze strażaków krzyknął do niego „Do widzenia panu, proszę nam nie przeszkadzać!”. Olaf udał nie zainteresowanego niczym, zrobił obrót wokół własnej osi i zaczął podążać dalej przed siebie. Ze śmietniskiem również przypomniał sobie pewne wspomnienie, wtedy to pierwszy raz pofarbował sobie włosy na niebiesko. W pewnym sensie niechcący.

Olaf w wieku piętnastu lat udał się, za namową przyjaciela Wojtka, na pierwszy w jego życiu koncert rockowy. Klub mieścił się na rogu ulic między największym kościołem w mieście a jego plebanią. Wchodziło się do niego schodami w dół, znajdował się dokładnie pod budynkiem muzeum miejskiego. Kiedy otwierało się drzwi, z klubu wylatywał dym papierosów, a w środku unosiła się wielka tytoniowa mgła. Od samego przebywania tam można było nabawić się raka płuc. Na ścianach widać było porozwieszane gitary różnej maści oraz stare płyty winylowe. Piwo było tam od zawsze tanie i to był wielki plus tego miejsca.
Było lato, więc koncert rozgrywany był na podwórkowym terenie pubu. Grały wtedy dwa zespoły: pierwszy nazywał się „Sex Majonez”, grający grunge. Wojtek znał basistę tego zespołu, więc załatwił Olafowi i sobie darmowe wejściówki. Drugim zespołem był „Shitfaced”, który reprezentował groove metal. Ten kto był dokładnie o tym wie, jak to jest być na pierwszym swoim koncercie rockowym – zaraźliwe jak cholera, też chce się robić podobne rzeczy. Shitfaced wywarł na Flasherze takie wrażenie, że chłopak przez parę miesięcy o niczym innym nie gadał. Razem z Wojtkiem postanowili założyć własny band.
Po paru miesiącach Flasherowi udało się zdobyć jego pierwszą gitarę akustyczną. Jego kumpel natomiast zawsze chciał grać na perkusji, lecz niestety nie było go na nią stać – jedyne co posiadał to zdezelowaną maszynkę na stopę i kilka obgryzionych pałeczek. Obydwoje wysprzątali garaż ojca Flashera i przesiadywali tam długie godziny obmyślając plany piosenek. Wojtek w tym czasie skompletował swój pierwszy zestaw perkusyjny – kilka kartonowych pudeł i stare garnki. To był pierwszy zespół Flashera: Trzoda chlewna. Grali razem przez kilka miesięcy aż któregoś dnia zawitał do nich basista z Sex Majonezu, Grześ „Onomato”.
Onomato dowiedział się, że do tej pory Wojtek nie dorobił się perkusji a także przekazał chłopakom dobre wieści. Miał znajomego, który chce sprzedać po bardzo niskiej cenie lub nawet oddać cały swój zestaw. Wojtek bez namysłu zgodził się aby nawet odkupić sprzęt. Następnego dnia dowiedzieli się jednak, że kilka godzin temu właściciel perkusji pozbył się swojego instrumentu, wyrzucając go w całości na śmietnik. Chłopaki byli załamani. Olaf wpadł jednak na pomysł, aby w nocy zakraść się na wysypisko śmieci i odebrać stamtąd bębny. Jak pomyśleli, tak również zrobili – o północy wybrali się w owe miejsce. Stróżem wtedy był pan w bardzo podeszłym wieku, zakradli się więc koło jego nosa niepostrzeżenie. Przeskoczyli przez płot i cichaczem udali się w stronę worków. Długo nie musieli szukać: cały sprzęt został rzucony na jedno miejsce, co prawda był już podziurawiony, lecz korpusy były całe (jedynie lekko wgniecione talerze). Powstał natomiast inny problem, a mianowicie gabaryty owego zestawu. Wszystkich bębnów i tak nie dałoby radę zabrać za jednym zamachem, więc złapali co tylko mogli i po cichu skradali się w stronę wyjścia.
Mieli ze sobą kilka kotłów i talerze wraz ze stojakami. Tuż przy głównej bramie Wojtek przeczołgał się pod nią, a Olaf górą przerzucał mu cały sprzęt. Gdy cały sprzęt oprócz jednego talerza został przerzucony, nagle, w oddali, rozległ się klakson nadjeżdżającego samochodu. Chłopaki wpadli w panikę. Flasher czym prędzej chciał się wydostać – wskoczył więc na płot i próbował przejść górą. Niestety jego spodnie rozerwały się i zostały na płocie, jednak zdążyli w porę zabrać sprzęt i uciec w najbliższe krzaki. Kiedy samochód przejechał obok, poczekali jeszcze chwilę, aby nie zbudzić czujności strażnika i najciszej jak tylko mogli udali się w stronę miasta. Widok idących chłopaków, w tym jednego bez spodni, niosących dziurawy sprzęt do perkusji musiał wyglądać przekomicznie. Jednak oni nie wstydzili się tego. Byli dumni ze swojego czynu i w głębi duszy cieszyli się, jak dziecko dostające rower na pierwszą komunię.
Rano następnego dnia zastanawiali się nad swoim czynem i czy dobrze postąpili. Z której strony by na to nie spojrzeć – była to kradzież. Sumienie gryzło ich po kostkach. W pewnej chwili zjawił się Onomato, i coś ze sobą miał. Były to części do perkusji, których chłopaki nie zdążyli zabrać ze sobą. Grześ opowiedział im, że domyślił się, że planują coś takiego zrobić, i udał się dzisiaj na wysypisko. Gdy dowiedział się, że nagle perkusja zginęła i zostało parę rzeczy zaledwie, wiedział już gdzie znajdzie resztę. Zapytał się więc stróża, czy nie byłoby problemu gdyby zabrał to co pozostawili Olaf z Wojtkiem – nie było najmniejszego problemu. Oddał więc sprzęt chłopakom. Po pewnym czasie Wojtek załatał bębny nowymi membranami i sprzęt był gotowy do działania.
Grajki byli tak przeszczęśliwi, że postanowili z tej okazji trochę wypić. Była to ich wspólna pierwsza libacja alkoholowa. Brat Wojtka kupił im więc zgrzewkę piwa i po cichu poszli do garażu Flashera wspólnie z nim się napić. Po paru piwach wszyscy byli już lekko w proszku. Było wesoło, świat pływał w kolorach, obraz przed oczami się rozmazywał. W pewnym momencie Flasher znalazł się z przodu garażu. Wziął rozpęd i miał plan wskoczyć wprost na materac opierający się o ścianę naprzeciwko. Niczym błysk flesza biegł w stronę drugiego końca, lecz zatoczył się tak bardzo, że pognał w lewą stronę i uderzył głową „z barana” wprost w półkę z farbami, która narobiła mnóstwa hałasu. Garaż został pomalowany od wewnątrz. Flasher wstał zszokowany i podszedł do lustra znajdującego się naprzeciwko farb. Z rozmazanego przed oczami obrazu odczytał, że niebieska farba wylądowała na jego głowie, a on sam pomalował sobie włosy na kolor nieba. Na początku usłyszał wybuch śmiechu dochodzący od Wojtka i jego brata, lecz potem wszyscy wspólnie stwierdzili, iż Olafowi pasuje ten kolor włosów, oraz że ksywka Flasher idealnie odnosi się do osobowości chłopaka, po wypiciu alkoholu. Od tej pory Olaf zawsze farbował sobie włosy na niebiesko.

Dzwonek telefonu wyrwał wędrowca z zadumy. Chłopak wyjął komórkę z kieszeni, lecz wyświetlacz nie działał, nie mógł odczytać więc kto dzwonił. Mimo wszystko odebrał telefon.
- Halo? – odpowiedział Flasher.
- Słyszysz mnie? Mów do mnie, patrz na mnie!
- Ale kto mówi? – zniecierpliwił się chłopak – halo?
- tu…
    Dalej Olaf usłyszał tylko niezrozumiały dla niego bełkot, więc się rozłączył. Chłopak stał aktualnie przed polną drogą, która kończyła się na horyzoncie.
    Słońce powoli dochodziło na najwyższy punkt – można było stwierdzić, że już prawie dwunasta. Flasher wyjął koszulkę aby przetrzeć pot z czoła i związał ją sobie wokół głowy. Ruszył dalej.

Offline

 

#2 2015-01-09 18:34:16

 Hiena1

Nowicjusz

Zarejestrowany: 2014-12-18
Posty: 23
Punktów :   

Re: Memo - Rozdział III - Koncert, śmieci, farba

Fajne. Ciekawie opowiadasz historię głównego bohatera .


Why can't people just think?

Offline

 
  • Index
  •  » Książki
  •  » Memo - Rozdział III - Koncert, śmieci, farba

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
GotLink.pl