Forum dla zdolnych pisarzy

Forum powstało z myślą o rozwijaniu talentu uzdolnionych pisarzy.

  • Nie jesteś zalogowany.
  • Polecamy: Komputery

#1 2010-03-31 16:33:40

 Angel

Administrator

Zarejestrowany: 2010-03-30
Posty: 60
Punktów :   
WWW

Krwawi Bracia

Chciałam się podzielić moimi wypocinami

Rozdział 1

Siedziałam właśnie przy kominku, odrabiałam matematykę i słuchałam mp3, kiedy do okna mojego pokoju ktoś zapukał. Spojrzałam zdziwiona w tamtą stronę i uśmiechnęłam się. Otworzyłam okno i ujrzałam przystojną twarz mojego chłopaka.
- Cześć Ash – przywitałam się i pocałowałam go.
- Cześć skarbie. Wpuścisz mnie?
Odsunęłam się i wszedł do mojego pokoju. Na szczęście znajdował się na parterze, więc mój chłopak mógł odwiedzać mnie bez wiedzy rodziców, kiedy tylko chciał. Ash był idealnym chłopakiem. Przystojny, miły, uprzejmy, wysportowany, a w dodatku inteligentny, co zwykle nie zdarza się chłopakom z naszego liceum. Każda dziewczyna mi go zazdrościła. Dzisiaj miał na sobie, mimo upału, długie czarne dżinsy oraz czarny podkoszulek.
- Wybierzemy się gdzieś? – zapytał z uśmiechem.
- No jasne. Kino czy kręgle?
Zastanowił się chwilę i w końcu stwierdził:
- Kino.
- Okay, to ja poczekam na zewnątrz, a ty powiedz rodzicom, że idziesz – powiedział i wyszedł tą samą drogą, którą wszedł.
Przewróciłam oczami, ale przeszłam przez długi korytarz naszej willi do salonu, gdzie mama oglądała jakiś kryminał.
- Mamo, idę do kina – powiedziałam.
Spojrzała na mnie i skinęła głową.
- Dobrze, tylko nie wracaj zbyt późno.
Poszłam do swojego pokoju, wyjęłam z szafy czarną torebkę z „Hello Kitty”, do której wrzuciłam portfel, komórkę i aparat. Lubiłam robić zdjęcia, więc zwykle nie rozstawałam się z moją cyfrówką.  Wyszłam drzwiami, żeby rodzice nic nie podejrzewali. Na podjeździe stał Ash, a gdy zobaczył, że idę uśmiechnął się. Wziął mnie za rękę i ruszyliśmy.
- Więc na co idziemy?
Wzruszyłam ramionami i zastanowiłam się chwilę, co ostatnio grali w kinie.
- Może „Wilkołak”? – zaproponowałam po chwili namysłu.
Lubiłam filmy fantastyczne. Książek zwykle nie czytałam, oprócz obowiązkowych lektur szkolnych, przez które musiałam jakoś przebrnąć. Ash przystał na propozycję. Resztę drogi, czyli jakieś czterysta metrów, przeszliśmy w milczeniu. Kiedy dotarliśmy do kina mój chłopak podszedł do kasy i poprosił dwa bilety na „Wilkołaka”. Po dziesięciu minutach, z popcornem, coca-colą i MnM’s-ami usadowiliśmy się na samej górze, w rogu. Oprócz nas było jeszcze jakieś trzydzieści osób. Film był dość fajny. Po wyjściu z kina Ash zaproponował pójście na pizzę. Przystałam na to z chęcią, ponieważ była już dwudziesta pierwsza, a ja od obiadu nic nie jadłam. Kiedy weszliśmy do pizzerii, która znajdowała się obok kina, uderzył mnie silny, ale nie nieprzyjemny zapach sera i ketchupu. Usadowiliśmy się pod oknem, Ash usiadł z jednej strony stolika, ja z drugiej. Zamówiliśmy naszą ulubioną pizzę z podwójnym serem i kukurydzą. Chciałam zapłacić, ale powstrzymał mnie i powiedział:
- Kochanie, ja stawiam. Za nic nie będziesz płacić.
Uśmiechnęłam się i schowałam portfel, ale wyciągnęłam aparat. Ash wyglądał przez okno, więc nie zauważył, kiedy zrobiłam mu zdjęcie.
- Świetnie wyszedłeś – skomentowałam.
- Dziękuję – pocałował mnie w policzek nad stołem i nachylił się nad wyświetlaczem aparatu cyfrowego. Po chwili nasza pizza była gotowa i zaczęliśmy jeść. Roześmiałam się patrząc na mojego chłopaka. Ten spojrzał na mnie zmieszany.
- Coś nie tak?
Roześmiałam się jeszcze głośniej, wzięłam chusteczkę i wytarłam jego nos, na którym została plamka z ketchupu. Ash również roześmiał się, ale za chwilę spoważniał.
- Mandy, jest coś… jest coś co muszę ci powiedzieć.
Uśmiech zamarł mi na ustach. Wiedziałam, że to nie będzie nic dobrego. A jeśli chce ze mną zerwać? To była chyba najgorsza opcja.
- Mandy – chwycił moje dłonie i uśmiechnął się smutno. – Mam nowotwór.
Te słowa wstrząsnęły mną jak jeszcze nic w moim życiu. Mój świat wywrócił się do górami nogami, a przed oczami stanęły mi czarne plamy. To było o wiele gorsze niż zerwanie.
- Ash, ale… - nie wiedziałam co mam powiedzieć. Bo co można powiedzieć, kiedy najbliższa osoba na świecie mówi ci, że ma raka? – Od kiedy wiesz? – wydusiłam w końcu.
- Od kilku dni. Nie wiedziałem jak ci to powiedzieć.
- Ash… - ukryłam twarz w dłoniach, po policzkach łzy ciekły mi strumieniem.
- Chodźmy stąd – zaproponował i wstał.
Nie protestowałam i ruszyłam za nim. Na zewnątrz było upalnie jak na koniec jesieni. Słońce powoli zachodziło. Szliśmy chwilę uliczką, a po chwili Ash wziął mnie za rękę i skręcił w stronę parku. O tej porze był już prawie opustoszały, tylko jakaś para całowała się na ławce, co jeszcze bardziej mnie przygnębiło. Ash przytulił mnie.
- Wszystko będzie dobrze.
- Nie, nie będzie – powiedziałam słabym głosem. – Ile… ile masz jeszcze czasu?
- Lekarze powiedzieli, że choroba jest już w bardzo zaawansowanym stadium i mam jeszcze jakieś dwa tygodnie. Jutro jadę do szpitala. Więcej się nie zobaczymy.
Rozpłakałam się na dobre. Ash tulił mnie, a moje nieprzerwane łzy moczyły jego koszulkę. Nie chciałam się z nim rozstawać. Kochałam go, ale co mogłam zrobić? Żadna operacja już nie pomoże.
- Ash nie chcę się z tobą rozstawać.
- Ja z tobą też Mandy. Kocham cię i nie chcę cię opuszczać. Gdyby to tylko ode mnie zależało… Ale nie bądź smutna. Musisz żyć własnym życiem, kiedy mnie już nie będzie na tym świecie.
- Czy ty się słyszysz?! – wybuchłam. – Jak możesz być tak spokojny?! Właśnie dowiedziałeś się, że jesteś nieuleczalnie chory i za dwa tygodnie prawdopodobnie już nie będziesz żył.
- Mandy, rozumiem to. Ale moja śmierć to nie powód, żebyś już na zawsze przestała się uśmiechać. Wiesz jak cię kocham… Nie chcę, żebyś do końca życia chodziła smutna. Proszę Mandy, zrób to dla mnie, żyj własnym życiem, po mojej śmierci.
- Jak możesz… prosić mnie… o coś takiego? – wydukałam między napadami gwałtownego szlochu. – Nie zostawiaj mnie Ash…
- Takie jest życie. W jednej chwili można stracić wszystko – odgarnął mi włosy z twarzy i uniósł delikatnie mój podbródek, tak że patrzyłam mu prosto w oczy. Wydawało mi się, że zobaczyłam w ich kącikach połyskujące łzy. – Mam do ciebie jedną prośbę. Nie zapomnij o mnie. Ale chce, żebyś pamiętała tylko szczęśliwe chwile ze mną. Nie rozpamiętuj mojej śmierci.
W tej chwili wybuchłam jeszcze gorszym, spazmatycznym płaczem. Ash pocieszał mnie i przytulał, ale na nic się to nie zdawało. Po jakimś czasie odezwał się cicho:
- Czas iść, kochanie. Nie chcę, żeby twoi rodzice się zamartwiali.
- A jakie to ma teraz znaczenie? – mruknęłam cicho, ale wstałam i ruszyliśmy przytuleni w stronę mojego domu. Nie zajęło nam długo dojście tam. Kiedy stanęliśmy na naszym podjeździe Ash przytulił mnie mocno i powiedział:
- Pamiętaj, że zawsze cię kochałem i gdziekolwiek pójdę, zawsze będę o tobie pamiętał.
- Nigdy o tobie nie zapomnę. Byłeś najważniejszą osobą w moim życiu.
Staliśmy przytuleni, jakby oddzieleni od świata niewidzialnym murem. Chciałam, żeby ta chwila trwała jak najdłużej. Wiedziałam, że ostatni raz widzę go, czuję, ale cóż mogłam zrobić? Oddałabym dosłownie wszystko, żeby żył. Jeszcze wczoraj przekomarzaliśmy się, a dzisiaj dowiedziałam się, że ma nowotwór. Życie często płata figle, ale rzadko miłe. Teraz moje życie już nigdy nie będzie, takie jak kiedyś. Będzie w nim zawsze jakaś pustka, tak jak w moim sercu. Pustka, którą tylko Ash umiał zapełnić. Z niechęcią oderwałam się od niego i pocałowałam go delikatnie. Widziałam wyraźnie, że nie chciał odchodzić, ale po chwili przytulił mnie jeszcze raz i powiedział:
- Żegnaj, Mandy – i odszedł.
Stałam na marmurowych schodkach i patrzyłam jak odchodzi. Łzy wciąż nieprzerwanie płynęły po moich policzkach, jakby nigdy nie miały się skończyć. To był najgorszy dzień w moim życiu. Nagle zakręciło mi się w głowie, poczułam, że chwieję się na nogach. W panice szukałam ręką jakiegoś oparcia, w postaci poręczy, ale moja dłoń natrafiła na pustkę. Po chwili poleciałam z hukiem do przodu i poczułam nieznośny ból nad prawym uchem. Przed oczami miałam tylko czarne plamy. Nagle wszystko ogarnęła ciemność…

Offline

 

#2 2010-03-31 16:54:51

 Jane

Uzdolniony pisarz

Skąd: Miasto Królów Polski
Zarejestrowany: 2010-03-31
Posty: 202
Punktów :   
WWW

Re: Krwawi Bracia

Hm... ciekawe. Zastanawiam się, czy tylko na chwilę straciła przytomność czy to coś poważniejszego
Nie podobało mi się to, jak opisujesz ich pójście do kina, bycie w kinie, a później pójście na pizzę. Brzmi jak sprawozdanie. Powinno być napisane innymi słowami, bardziej literacko, żeby wyglądało ładniej
Poza tym trochę wątpliwe wydaje się, że dziewczyna wcześniej nie zauważyła, że z jej chłopakiem jest coś nie tak. Bo chyba informacja, że ma raka nie spłynęła po nim jak po kaczce, nie? Musiał byś trochę przygnębiony, zatapiać się w myślach...
Ale oprócz tych kilku uwag, podobało mi się i czekam na dalszy ciąg

Offline

 

#3 2010-04-13 17:16:28

 Angel

Administrator

Zarejestrowany: 2010-03-30
Posty: 60
Punktów :   
WWW

Re: Krwawi Bracia

Rozdział 2

Ocknęłam się na twardym szpitalnym łóżku z lekkim bólem głowy. Obok mojego łóżka siedział ojciec ze spuszczoną głową. Podniosłam się lekko na łokciach.
- Tato… - powiedziałam cicho. – Co ja tutaj robię?
Ojciec spojrzał na mnie poważnie.
- Kochanie, mama znalazła cię obok wejściowych schodków. Byłaś nieprzytomna i krwawiłaś. Jak najszybciej zawieźliśmy cię do szpitala. Miałaś operację, musieli założyć ci szwy.
Odruchowo dotknęłam bolącego miejsca na skroni. Wyczułam cztery małe szwy i westchnęłam. Nagle zaczęłam przypominać sobie wczorajszy dzień. Randka z Ashem, kino, pizzeria… i jego nowotwór. Gdy tylko sobie o tym przypomniałam z oczu popłynęły mi łzy, a moim ciałem wstrząsnął dreszcz. Ojciec zerwał się z krzesła, na którym siedział i przytulił mnie:
- Skarbie, co się stało? Coś cię boli?
Pokręciłam tylko przecząco głową, niezdolna coś powiedzieć przez szloch wydobywający się z mojego gardła.
- Pójdę po lekarza – powiedział ojciec i już miał wstawać, ale złapałam go za rękę i pokręciłam głową.
- Nie trzeba… - wykrztusiłam. – Ale mógłbyś zawołać mamę?
- Oczywiście kochanie.
Kiedy ojciec wyszedł, nie zamykając za sobą drzwi starałam się trochę uspokoić. Z powrotem opadłam na plecy i przypomniałam sobie co Ash mi powiedział. „Proszę Mandy, zrób to dla mnie, żyj własnym życiem, po mojej śmierci.” Ale on jeszcze żył. Chyba… Skąd miałam to wiedzieć? I jak miałam żyć bez niego jakby nic się nie stało? W szkole będzie afera jak dyrektorka wszystko ogłosi. Na szczęście dzisiaj sobota, więc na razie nie musiałam się o nic martwić. Po chwili do sali wpadła mama, a za nią tata.
- Mandy, kochanie! Jak się czujesz?
- Dobrze, mamusiu.
Mama przytuliła mnie mocno. Dopiero po chwili spostrzegła moje zaschnięte łzy i spuchnięte oczy.
- Co się stało? – zapytała zaniepokojona. – Dlaczego płakałaś?
Zebrałam się w sobie i zaczęłam:
- Wczoraj byłam na randce z Ashem w kinie…
- Co on ci zrobił?! – przerwała mi mama.
- Mamo, posłuchaj… Ash nic mi nie zrobił. On… On ma… nowotwór – powiedziałam, znowu krztusząc się łzami.
Zauważyłam, że mama zbladła, ojciec wpatrywał się we mnie zszokowany.
- Kochanie… Wiem jak bardzo to musi być dla ciebie trudne.
- Ty? Skąd ty to możesz wiedzieć? Przeżyłaś kiedyś coś takiego?!
- Nie, ale wiem, że to dla ciebie trudne – mama przytuliła mnie.
Wyrwałam się z jej objęć i zapytałam:
- Jak długo muszę tutaj zostać? Chcę wracać do domu. Tato, zawołaj lekarza.
Ojciec bez sprzeciwu wyszedł na korytarz. Dopiero teraz przyjrzałam się pomieszczeniu, w którym się znajdowałam. Oprócz mojego, stały tam jeszcze dwa łóżka, ale oba były puste, idealnie pościelone. Na ścianach znajdowały się jakieś obrazki, w rogu stała wielka biała szafa, zapewne z lekami. Pomieszczenie było duże, całe białe i nieprzyjemne. Wtedy nagle coś wpadło mi do głowy… A jeśli Ash jest w tym szpitalu?
- Mamo, czy tutaj nie ma Asha? W tym szpitalu?
- Nic mi o tym nie wiadomo skarbie.
Westchnęłam. Po chwili do sali wkroczył lekarz.
- Jak się czujesz? – zapytał.
- Dobrze, nic mi nie jest.
- Sprawdźmy.
Doktor Aaron Lake, jak  miał wypisane na fartuchu, usiadł obok mnie, wyjął z kieszeni małą latarkę i poświecił mi w oczy. Zniecierpliwiona odezwałam się:
- Czy będę mogła wyjść dzisiaj ze szpitala?
- Tak, nie widzę żadnych przeciwwskazań.
Odetchnęłam z ulgą. Mój ojciec popatrzył z powątpiewaniem na lekarza.
- Czy nie są potrzebne jakieś dodatkowe badania?
- Właściwie nie – Aaron potarł dłonią brodę z zamyśleniem. – Ale w razie jakichkolwiek komplikacji, które jednak nie powinny wystąpić, proszę dzwonić.
Rodzice z westchnieniem zgodzili się.
- Mamo, tato, nie martwcie się. Naprawdę czuję się już dobrze.
Mama tylko skinęła głową i nie odezwała się.

Po niespełna godzinie siedziałam już w swoim łóżku z gorącym kakao na stoliczku obok. Rozejrzałam się po pokoju. Lubiłam go, był dość duży, ale też przytulny. W lewym kącie pokoju znajdował się kominek z białego marmuru, natomiast naprzeciw łóżka, obok okien stał ogromny regał z książkami. Lubiłam czytać książki, ale tylko te fantastyczne. Miałam około pięćdziesięciu książek fantastycznych. Do mojego zbioru należały między innymi serie „Pamiętniki Wampirów”, „Świat Nocy”, „Dom Nocy”, „Zmierzch”, „Akademia Wampirów”, „Błękitnokrwiści”, „Nieśmiertelni”, „Wampiry z Morganville”, trylogia „Dary Anioła” i kilka pojedynczych książek jak „Szeptem”, która należała do moich ulubionych. Czułam się już dobrze, ale mama uparła się, żebym chociaż dzisiaj jeszcze odpoczywała. Potwornie mi się nudziło, więc włączyłam wielką plazmę stojącą obok okna i przeleciałam kilka kanałów. Nie nadawali nic ciekawego. Jak zwykle zresztą. Po chwili zastanowienia wzięłam do ręki komórkę i wybrałam numer Asha. Odebrał po drugim sygnale.
- Ash…
- Mandy? Po co dzwonisz?
Na dźwięk jego głosu łzy stanęły mi w oczach. On nie mógł umrzeć! Co ja zrobię?
- Mandy, płaczesz? – zapytał przerażony. – Kochanie, obiecałaś mi, że będziesz żyła własnym życiem, kiedy ja odejdę.
- Nie mogę Ash, nie mogę! Nie potrafię żyć bez ciebie. A tak w ogóle w jakim szpitalu ty jesteś? Byłam dzisiaj w tutejszym szpitalu, ale mama powiedziała mi, że ciebie tutaj nie ma.
- Co?! Dlaczego byłaś  szpitalu? Co sobie zrobiłaś? – jego głos był słaby, ale wiedziałam, że boi się o mnie.
- Właściwie to nie było celowe. Kiedy odszedłeś niefortunnie wywaliłam się na schodach i rozwaliłam głowę.
- Nic ci nie jest? Wszystko dobrze?
- Wszystko OK.
- Obiecaj mi jeszcze, że nie zrobisz nic głupiego!
Już otwierałam buzię, żeby zaprotestować, ale jakby wyczuł to na odległość ubiegł mnie i powiedział:
- Mandy, proszę. Jesteś dla mnie najważniejsza i nie chcę, żeby cokolwiek ci się stało.
- Dlaczego mam ci to wszystko obiecywać?! – krzyknęłam do słuchawki, ale uspokoiłam się, żeby mama niczego nie usłyszała. – Przecież to i tak bez znaczenia.
- Dla mnie te obietnice mają wielkie znaczenie. Zrozum, że nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś ci się stało. Nie ode mnie zależy, kiedy umrę, ale ty musisz żyć, Mandy.
Kiedy to usłyszałam ścisnęło mnie w gardle i słone łzy zaczęły ponownie płynąć po policzkach.
- Ash… Tyle bym dała, żeby mieć cię z powrotem.
- Tak, ale to niemożliwe. Mandy, muszę już kończyć. Proszę nie dzwoń więcej. Im dłużej będziesz dzwonić, tym trudniej będzie ci przestać mnie kochać.
- Nigdy nie przestanę cię kochać!
- Żegnaj Mandy. I pamiętaj: nie rób nic głupiego i żyj własnym życiem.
Kiedy usłyszałam pojedyncze sygnały symbolizujące koniec połączenia rzuciłam telefon na poduszkę obok i ukryłam twarz w dłoniach. Po co w ogóle dzwoniłam? Co ja sobie myślałam? Nic już nie zmieni jego choroby. Z chęcią oddałabym za niego własne życie, gdyby tylko znalazło się jakieś lekarstwo. Ale to niemożliwe. Wstałam z łóżka i podeszłam do okna. Już powoli się ściemniało, a w dodatku niebo zasnuły czarne chmury. Po chwili z nieba zaczęły sypać się małe drobinki śniegu. Nawet pogoda była dobijająca. Ale wtedy zacisnęłam pięści i zdecydowałam się zrobić to czego Ash chciał najbardziej. Być szczęśliwą. Wiedziałam, że radość nie przyjdzie ot tak, potrzeba na nią czasu, a pustka, którą po sobie zostawił w moim sercu nigdy się nie wypełni całkowicie.

Offline

 

#4 2010-04-13 17:25:53

 Jane

Uzdolniony pisarz

Skąd: Miasto Królów Polski
Zarejestrowany: 2010-03-31
Posty: 202
Punktów :   
WWW

Re: Krwawi Bracia


Podoba mi się, ale myślę, że przygoda ze szpitalem jest raczej niepotrzebna... Chyba, że się mylę i ten wątek jednak coś wnosi. Poza tym - wątpię, żeby kogokolwiek wypuścili dzień po operacji. Zwłaszcza, że to chyba operacja mózgu była? Krwiak jakiś? Ale napisałaś tylko, że miała szwy na skroni... Więc? Przydałoby się w ten temat zagłębić, jeśli już go poruszasz
Poza tym ok

Offline

 

#5 2015-02-12 20:36:29

 Shiara

Nowicjusz

Zarejestrowany: 2015-01-18
Posty: 49
Punktów :   

Re: Krwawi Bracia

"Książek zwykle nie czytałam, oprócz obowiązkowych lektur szkolnych", "Lubiłam czytać książki" to lubi czy nie lubi?


Opisz siebie w trzech słowach:
- Jestem buntownikiem.

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
GotLink.plstomatolog Szczecin