Forum dla zdolnych pisarzy

Forum powstało z myślą o rozwijaniu talentu uzdolnionych pisarzy.

  • Nie jesteś zalogowany.
  • Polecamy: Komputery

  • Index
  •  » Książki
  •  » Tytułu jeszcze nie wymyśliłam:) Rozdziały I-IV

#1 2013-03-17 02:37:07

Rachel

Nowicjusz

Zarejestrowany: 2013-03-17
Posty: 1
Punktów :   

Tytułu jeszcze nie wymyśliłam:) Rozdziały I-IV

Nigdy nie zastanawiałam się jak umrę. Teraz wiem, jak na pewno umrzeć nie chcę.
Za żadne grzechy.

I

Obudziłam się, czując blask słońca, który zabarwił mi obraz pod powiekami na czerwono. Był pierwszy dzień wakacji. Dzień wcześniej pożegnałam się z moimi znajomymi ze szkoły. Obiecaliśmy sobie, że będziemy się spotykać jak najczęściej. Zresztą, za dwa miesiące i tak znowu zaczęlibyśmy się widywać codziennie, ale miło byłoby spędzać czas wspólnie także podczas wakacji.
Od września miałam pójść do drugiej klasy X Liceum Ogólnokształcącego w Gdańsku. Była to dobra szkoła i byłam dumna, że do niej chodzę. Miałam tam kontakt z ludźmi na poziomie, w przeciwieństwie do gimnazjum, choć, jak wiadomo, ludzie z czasem dojrzewają, a czasy gimnazjum to, można powiedzieć, najgłupszy okres w życiu.
Nazywam się Lena. Mam szesnaście lat i, jak dziewięćdziesiąt procent osób w moim wieku, nie powstrzymuję się od wszelkich używek. Mam to szczęście, że od palenia się nie uzależniłam w takim stopniu jak moi koledzy czy koleżanki, aczkolwiek nie staram się rzucić i dosyć często lubię sobie zapalić. Alkohol piję najczęściej w piątki lub soboty (czasem w oba te dni), ale uważam żeby nie upić się za mocno. Wiem do jakiego stopnia mogę być nietrzeźwa, żeby zdążyć wytrzeźwieć do powrotu do domu. Do klubów, na dyskoteki, chodzę czasami; w piątki lub soboty, ale co parę tygodni, czasem nawet miesięcy. Po rozstaniu się z chłopakiem natychmiast się tam skierowałam, żeby odreagować. To ja z nim zerwałam, więc nie było mi ciężko ani smutno. Jedynie przez pierwsze parę dni czułam się samotna i to jest właściwy powód, dla którego wybrałam się do Medyka, mojego ulubionego klubu. Miałam nadzieję kogoś poderwać. Ba, byłam bardzo zdeterminowana i nie wyszłabym uprzednio nie bawiąc się z jakimś przystojnym chłopakiem. Szczęście zaczęło mi sprzyjać po jakimś czasie zabawy i znalazłam sobie odpowiedniego chłopaka na odstresowanie. Przetańczyliśmy ze sobą kilka dobrych piosenek, całowaliśmy się, było bardzo miło. Na koniec dał mi swój numer. Zdziwiło mnie to, ponieważ byłam pewna, że to chłopak na chwilę, na jedną dyskotekę i już go więcej nie spotkam, chyba że przypadkiem. Umówiliśmy się następnego dnia i przegadaliśmy ze sobą parę godzin. Nie mogłam uwierzyć w to, że facet poznany na dyskotece może zostać moim chłopakiem, a jednak tak się stało. Dwa tygodnie później byliśmy już razem, w prawdziwym, nieskrywanym związku.
Tego pięknego czerwcowego ranka, od razu pomyślałam, jak spędzę dzień. Jako, że na cześć za-kończenia roku urządziliśmy już sobie imprezę, oblewając koniec szkoły i początek wakacji, dzisiejszy mógł mi minąć odrobinę spokojniej. Napisałam smsa do mojego kochanego chłopaka, co zamierza robić. Okazało się, że akurat zachorował niefortunnie i zobaczymy się za parę dni, jak wyzdrowieje. Zaproponowałam, że go odwiedzę, ale odparł, że najlepiej jutro, bo dzisiaj się naprawdę kiepsko czuje i lepiej żeby jak najszybciej wyzdrowiał. Przyznałam mu rację – czasem, gdy choroba staje się bardzo męcząca, lepiej sobie poleżeć w samotności i dojść do siebie.
Ubrałam się, zjadłam śniadanie i poszłam się pomalować. Ze względu na lato i żar lejący się z nieba za oknem, nie nakładałam tyle warstw podkładu co w inne pory roku. Puder, żeby się nie świecić i korektor, żeby mieć względnie czystą cerę. Pomyślałam, że skoro nie widzę się z chłopakiem to nawet pomaluję sobie usta jakąś ładną szminką. Gdybym się z nim miała spotkać, to, oczywiście, pomadka byłaby nie na miejscu. W końcu jak mielibyśmy się całować?
Umalowana, wyperfumowana i, w ogóle, wszystko dopięte na ostatni guzik, wyszłam z domu. Miałam zamiar przejść się do przyjaciółki. Po drodze myślałam sobie, co bym zrobiła spotykając mo-jego byłego. Nie byliśmy razem już od jakiegoś czasu, a jednak zastanawiałam się. Zdałam sobie sprawę, że od czasu do czasu zdarza mi się myśleć o nim, ni stąd, ni zowąd. Ale co się dziwić, był pierwszym chłopakiem, którego naprawdę kochałam. Musiał zapaść mi w pamięć, jak to zawsze pierwsze miłości.
W pewnej chwili zorientowałam się, że pewien mężczyzna idzie cały czas za mną, już od jakichś piętnastu minut. W innej sytuacji mogłoby to być normalne, zbieg okoliczności, a jednak droga do mojej przyjaciółki często zakręcała, zmieniała kierunek, i wydawało mi się dziwne, że ten mężczyzna idzie za mną już tak długo. Po chwili zaczęłam się bać, odwracałam się, by za każdym razem natrafić na niego wzrokiem. Śledził mnie. Byłam tego pewna.
Po paru kolejnych krokach ponownie obróciłam głową, ale nie ujrzałam za sobą tajemniczego mężczyzny. Zrugałam się w myślach za wcześniejsze podejrzenia. Jesteś po prostu śmieszna – pomyślałam – widzisz jakieś podejrzane rzeczy na każdym kroku. Z uśmiechem z powrotem spojrzałam przed siebie i z moich ust wyrwał się krótki krzyk, nie tyle ze strachu, co z zaskoczenia. Przede mną stał ten właśnie mężczyzna. Wyrósł jak spod ziemi.
– Cześć – powiedział.
– Cześć – odparłam po krótkim wahaniu. Mój rozmówca był młodszy, niż na początku mi się wy-dawało. I bardzo przystojny. Przez chwilę zapomniałam, że mam chłopaka i wyobraziłam sobie siebie razem z tym nieziemskim jegomościem. Ile mógł mieć lat? Zastanowiłam się. Może dziewiętnaście, ewentualnie dwadzieścia, ale nie więcej, prędzej byłam skłonna stwierdzić, że mniej. Niektórzy osiemnastolatkowie wyglądają na dwadzieścia. Chłopak był wysoki, tak ze sto osiemdziesiąt pięć centymetrów. Brunet. Miał piękne zielone oczy i długie rzęsy.
– Jestem Marcin. Dokąd się wybiera taka piękność? – spytał, wyciągając rękę na powitanie.
– Lena – rzekłam, oddając uścisk dłoni. – Idę do przyjaciółki. W końcu wakacje, trzeba coś robić, zamiast gnić w domu. Szczególnie w taką pogodę! – uśmiechnęłam się. Odwzajemnił mój uśmiech. Ale ze mnie szczęściara! Taki przystojniak do mnie zagadał! A może tu chodzi o coś innego, niż tylko zwykłe zapoznanie się z ładną dziewczyną? – pomyślałam. – Nieee, to nieprawda. Po prostu mam szczęście. Przecież do mnie też może zagadać przystojny facet, prawda? Nie jestem aż taka brzydka.
– Może pójdę z tobą, żebyś nie szła tak sama? Jeszcze coś ci się stanie – mrugnął porozumiewawczo.
– Jeśli chcesz, nie mam nic przeciwko – odpowiedziałam. Byłam w siódmym niebie. Przestałam myśleć o moim chłopaku, w tej chwili liczył się tylko nowo poznany Marcin. W końcu mój chłopak właśnie leżał w łóżku, z gorączką.
– Mieszkasz w Gdańsku na stałe? – zapytał.
– Tak, urodziłam się tutaj.
– Pewnie przyjemnie mieszkać cały rok nad morzem.
– Nie narzekam, chociaż czasami wolałabym wyprowadzić się do jakiegoś zwykłego miasta.
– Zwykłego?
– Tak, weźmy taką Warszawę. Miasto bardzo podobne do mojego, i rozrywkowe, i turyści tam przyjeżdżają. Ale nie ma morza tuż obok. A tutaj jest okropnie zimno.
– Ale latem jest świetnie.
– Co innego latem, co innego cały czas. Średnio trzysta pięćdziesiąt dni w roku. Mało wyjeżdżam.
– Racja, rozumiem.
Nastała chwila milczenia. Szliśmy powoli. Wiał lekki wietrzyk, przyjemnie chłodny przy takim upa-le. Co parę sekund zerkałam ukradkiem na Marcina, sprawdzając czy to przypadkiem nie wytwór mojej wyobraźni. Szedł dziarsko obok mnie. Miał niesamowite rysy twarzy. Takie… Włoskie. Włoska uroda – to było to. Czarne jak heban włosy, podniesione z przodu na żelu. Odkąd w Egipcie spotkałam pewnego Włocha i poznałam tę ich cudowną urodę, nie mogłam się im oprzeć. Uważałam, że włoskie to najpiękniejsze rysy twarzy na świecie. Gdy raz pojechałam na obóz do upragnionej Italii, nie mogłam uwierzyć w to, jacy wszyscy tam byli przystojni. Wtedy na dobre zakochałam się we Włoszech i Włochach.
– A ty skąd jesteś? – spytałam.
– Z Zakopanego. – odparł.
– To znaczy, że przejechałeś kawał świata, żeby się dostać aż tutaj!
– I wiem co znaczy miasto turystyczne, do którego wszyscy ciągną. I latem, i zimą.
– Zapewne.
Byliśmy już prawie pod domem przyjaciółki. Zatrzymałam się. Spojrzał na mnie.
– Muszę przyznać, że jesteś bardzo ładną dziewczyną, Lena. Dałabyś się zaprosić na kawę, ewentualnie piwo?
– To drugie, jak najbardziej. – uśmiechnęłam się.
– To co, dzisiaj? O której ci pasuje?
– A tobie?
– Nawet zaraz. Mam bardzo dużo czasu. Całe dnie wolne.
– Hmm… Wiesz co, może ja tylko spytam koleżanki o jedną rzecz i pójdziemy teraz? – zaproponowałam.
Spojrzał na mnie ze zdziwieniem, unosząc brwi.
– Dobrze, poczekam – odparł w końcu.
– Tylko jakieś dwie minutki.
Podeszłam szybko do drzwi przyjaciółki, modląc się po drodze, by nie spała. Co prawda, było już po dwunastej, jednak wakacje się zaczęły i mogła jeszcze nie wstać. Nacisnęłam na przycisk przy drzwiach i usłyszałam dzwonek wewnątrz, a po chwili kroki tuż pod drzwiami. Stanęła w nich moja przyjaciółka, w szlafroku i futrzanych kapciach. Nie była zaspana, a wnioskując z tego jak szybko otworzyła, musiała być w kuchni tuż obok i robić sobie śniadanie.
– Hej, Lenka! – na mój widok się rozpromieniła. – Co cię sprowadza? Wejdziesz?
– Cześć, właściwie to nie mam czasu. Parę kroków stąd czeka na mnie nieziemsko przystojny facet. – przewróciłam oczami z niewinnym uśmieszkiem. – Na początku chciałam się ciebie spytać, czy wyjdziesz na dwór, ale on po drodze mnie zaczepił i… Sama się domyśl – ponownie przewróciłam oczami ze śmiechem.
– Ty szczęściaro! W porządku, to idź do niego, a potem mi wszystko opowiesz. Tylko nie próbuj się wymigać! Ze szczegółami! I żadnych udawanych zaników pamięci – pogroziła mi palcem ze śmie-chem.
– Jasne – powiedziałam na odchodnym, nie przestając się śmiać. – Do zobaczenia! – Zawsze przy niej się śmiałam. Taka przyjaciółka to skarb.
– Już jestem, możemy iść – powiedziałam do Marcina.
– Niedaleko stoi mój samochód, możemy się przejść i pojedziemy do takiego rewelacyjnego baru. To blisko, ale pieszo nie dojdziemy.
Zgodziłam się i ruszyliśmy w stronę jego auta. Przemknęło mi przez głowę, że to może być jakaś pułapka. Wszystko wydawało się dziwne, nierealne. Dopiero co poznałam tego człowieka. Kompletnie nic o nim nie wiedziałam. Zastanawiałam się czy nie zmienić zdania. Samochodem gdzieś jechać? Z obcym facetem? Ale przecież on jest taki młody, prawie w twoim wieku – mówiłam sobie – Na pewno nie chce ci nic zrobić, on nie jest tego typu. Zorientowałabyś się. Zresztą, po co taki mężczyzna miałby mnie porywać? Miałby mnie zgwałcić? Przecież mógłby mieć każdą. Z takim ciałem i taką twarzą. Istniała też inna możliwość – że podnieca go gwałt, zamiast zwykłego seksu i to wszystko dlatego. Ale gdzie tu sens? Bzdury pleciesz i tyle.
Doszliśmy do jego samochodu. Miał przyciemniane szyby. Nie wiem czemu wzbudziło to moje podejrzenia.
Otworzył przede mną drzwi od strony pasażera, jak prawdziwy dżentelmen. Podziękowałam i wsiadłam. Nozdrza wypełnił mi dziwny zapach. Na początku wydawało mi się, że to zwykły odświe-żacz powietrza, jak te małe choinki zwisające z lusterka. Zdawało mi się, że czuję zapach lasu, igieł, lecz po chwili poczułam coś jeszcze. Ledwie wyczuwalny lekko słodkawy zapach, ale taki, od którego mdli. Sekundę później on już siadał za kierownicą, więc porzuciłam te myśli. Zapalił papierosa i mnie też poczęstował. Podjęłam to ryzyko. I nie żałowałam.
Na razie.

II

Poszło mu bardzo łatwo z tą dziewczyną. Śmieszne, te młode są takie naiwne. Jakby rodzice nie uczyli ich, że z obcymi się nie rozmawia. Czy w szkole nie mówi się o tym, że należy uważać na podejrzanych mężczyzn? Że coraz częściej zdarzają się gwałty, morderstwa? Zabawne. Nie marzył nawet w najśmielszych snach, że zajmie mu to tak mało czasu. Gorzej z chłopakami. Ich zbajerować nie mógł, musiał zawsze używać siły, lub mierzyć do nich z broni palnej. Z dziewczynami wszystko odbywało się kulturalnie. A przynajmniej od teraz tak będzie. Przekonał się, jakie to proste, więc po co dalej kombinować? Właśnie dopracował sobie cały system.
Zastanawiał się czy dziewczynie chociaż przejdzie przez myśl, że została porwana. Może nie na początku. Ale obstawiał, że coś podejrzewała. Nie pakuje się do samochodu obcego mężczyzny bezmyślnie. Tak czy inaczej, jakie to miało w tej chwili znaczenie? Już była jego. Już nie ucieknie. Nie pozwoli jej. Gdy będą już z dala od miasta, przy jakimś lesie, przeniesie ją do bagażnika, albo przykuje na tylnym siedzeniu. Uśmiechnął się lekko odpalając silnik. Na pytanie dziewczyny, co go rozbawiło, odpowiedział, że po prostu cieszy się, że się zgodziła na to piwo.
Mateusza, chłopca, którego ostatnio uprowadził, musiał ścigać, zanim udało mu się wciągnąć go do samochodu. Nastolatek był mądrzejszy od Lenki, która musiała być naprawdę głupia. Przez chwilę się zamyślił. Może rzeczywiście myśli, że nie ma żadnych powodów do strachu? Przystojny, młody facet chce ją zabrać na piwko do miłej knajpki. Co w tym podejrzanego? Pomyślał, że jest prawie jej rówieśnikiem. Takich nie ma powodu się bać. Chyba że jest się już starszym, a ona jest dopiero głupią nastolatką. Ile może mieć lat? Siedemnaście? Tak mu się wydawało. Nie wyglądała na mniej. Idealny wiek, chociaż mógł sobie wziąć jakąś starszą. Starsza równa się mądrzejsza, z większym doświadczeniem. Co jest większym wyzwaniem. Jednak jeśli uda mu się pobić swój rekord… Rekord morderczy dosłownie… Może być ciekawie.
Pora rozpocząć kolejną partię jego okrutnej gry.

III

Tomek, czytając smsa od swojej dziewczyny był w nienajlepszym nastroju. Jak to zawsze, gdy człowieka dopada choroba. Wakacje się dla niego zaczęły niezbyt ciekawie. Cóż, mówi się trudno. Jutro znowu się z nią zobaczy, powiedziała, że do niego przyjdzie. Będzie miło. Może nie będą mogli się całować, więc z podobnych zabaw nici, ale sama jej obecność podniesie go na duchu. Miał nadzieję całe dwa miesiące bawić się z nią jak najlepiej. Żeby nie zapomniała go do końca życia. Kupi jej kwiaty i jakiś naszyjnik, pierścionek, albo inne badziewie, dzięki któremu pokocha go nad życie. Pragnął jej miłości bardziej, niż jakiejkolwiek dziewczyny, kiedykolwiek wcześniej. Nie wiedział dlaczego akurat ją obdarzył tak silnym uczuciem, jednak czuł, że Lena różni się od wszystkich innych spotkanych przez niego dziewczyn. Zdawał sobie sprawę, że mają dopiero po szesnaście lat, także nie będą razem do końca życia. Mogło by się tak zdarzyć jedynie w sytuacji, gdyby Lena przypadkiem zaszła w ciążę, a dla obojga była to ostatnia rzecz w życiu, której pragną. Żadnego ślubu przed dwudziestym piątym rokiem życia – oboje wyznawali tą samą zasadę. Do dwudziestego piątego roku życia się szaleje, wszystkie nieprzemyślane decyzje, nagłe zmiany zdania, nieoczekiwane, diametralne zmiany – wszystko jest usprawiedliwione wiekiem. I tak to powinno wyglądać. Do tego czasu tylko zabawa, później dopiero ustatkowanie. Ewentualnie może się trochę zmienić, ślub parę lat wcześniej, czy później, w zależności od sytuacji, chociaż ukończenie studiów stawiali na pierwszym miejscu.
Rozmyślając o swojej ukochanej, próbował ponownie zapaść w sen. Czyż odpoczynek nie jest najlepszym lekarstwem? – mawiał, ponieważ nigdy nie lubił czosnku, a te domowe sposoby jego rodzice wyznawali ponad wszystko. Poza tym, leżąc w łóżku, migał się od różnego rodzaju obowiązków. Tu obrać ziemniaki na obiad, tu posprzątać, bo „przecież i tak cały dzień siedzi w domu, to mógłby chociaż pomóc”.
Na pewno nie wpadłby w tej chwili na pomysł, że jego dziewczyna jedzie samochodem z jakimś obcym facetem prosto w zgotowane dla niej piekło.

IV

Jechałam z nim już dobre pół godziny, pytając jakieś piętnaście minut temu, jak długo jeszcze będziemy jechać. Odpowiedział, że dokładnie nie wie, ale myśli, że tak z dziesięć minut. Po chwili dodał:
– Przecież nigdzie ci się nie śpieszy, prawda?
Chciałam powiedzieć, że tak, śpieszy mi się, ponieważ jeśli mnie wywiezie gdzieś bardzo daleko, to będę mieć problem z powrotem do domu, gdyby mnie nie odwiózł. Jednak byłam zmuszona powiedzieć „nie, spokojnie, możemy jechać dalej” z uśmiechem.
Już po paru minutach drogi zaczęłam się niepokoić, gdzie jedziemy i o co chodzi temu mężczyźnie. Z każdą sekundą, z każdym przebytym metrem, moja panika wzrastała. Nie przemyślałam tego. Na dodatek ten zapach zaczął mnie dręczyć. Chciałam zapytać, co tak pachnie, ale wiedziałam, że nie ucieszyłby się na takie pytanie, dlatego milczałam. W końcu, po pół godzinie, spytałam, gdzie dokładnie jedziemy. Odparł, że to niespodzianka.
– W takim razie jak długo jeszcze, mniej więcej, będziemy jechać? – spytałam znowu.
– Cierpliwości, Lenko. Nie pożałujesz – powiedział, stosując jeden z tych uśmiechów, od których dziewczynom kręci się w głowach. Na mnie to też podziałało i na chwilę zapomniałam o wszystkich troskach. Zapaliłam papierosa. Przestałam czuć zapach jego samochodu i spróbowałam się odprężyć.
W pewnym momencie sprzed oczu zaczęły mi znikać kolejne domy, a ich miejsce zastępowały drzewa. Po obu stronach drogi pojawił się las. Z początku był to lasek, lecz po minucie zamiast niego wyrósł tam gęsty i nieprzenikniony bór. Zerknęłam ukradkiem na mojego towarzysza. Patrzył przed siebie, na ulicę, z udawaną można powiedzieć, uwagą. Co jakiś czas po lewej lub prawej stronie pojawiała się zakręcająca leśna dróżka.
Wyobraziłam sobie piknik w takim miejscu. Nie tuż przy drodze, tylko bardziej w głębi lasu. Pro-mienie przebijające się przez gałęzie wysokich drzew, ja z tym przystojnym mężczyzną, sam na sam, dookoła słychać śpiew ptaków i szum wiatru. Oprócz tego żadnych dźwięków. Jakby świat przestał istnieć. Jakbyśmy zostali tylko my. Nasze ciała, powoli zbliżające się do siebie, nie wiadomo nawet kiedy pozbyły się ubrań. Czułam jego naprężające się mięśnie. Blask słońca na śniadej skórze. Ledwie zauważalny błysk w oku. Miękkie usta, w jednej chwili przylgnęły do moich. Lekko zwilżone wargi zdawały się wpasowywać w moje z idealną wręcz precyzją. Nasze języki się odnalazły i rozpoczęły wspólny taniec. Jego prawa dłoń powędrowała w stronę moich ud. Masując, podeszła wyżej i…
– O czym myślisz?
Otrząsnęłam się jak ze snu. Rzeczywistość aż mnie zdziwiła. Może faktycznie zasnęłam. Wszystko wydawało się tak realistyczne. O czym to ja myślałam? Przecież nie opowiem mu swojego pół-snu. Może nie do końca.
– Tak sobie rozmyślałam dokąd jedziemy.
– I co wymyśliłaś?
– Wyobraziłam sobie piknik w lesie, w blasku słońca… Taka cudowna atmosfera… – westchnęłam na wspomnienie wcześniejszych wizji. Zbył to niezrozumiałym pomrukiem. Nie wiedziałam czy śmiał się ze mnie, czy po prostu mało go to wszystko obchodziło. Znowu nastała cisza. Słychać było tylko wiatr wpadający przez uchylone przy górze okna samochodu. Jechaliśmy dosyć szybko. Wcześniej na to nie zwracałam uwagi, ale właśnie zaczęliśmy przekraczać powoli 80 km/h. Po chwili licznik wskazywał już 90 km/h, żeby w parę następnych sekund dobić do 100. Zaniepokojona spojrzałam na Marcina, lecz on nie zmienił wyrazu twarzy. Dalej wpatrywał się z nadmierną uwagą w jezdnię.
W pewnym momencie skręciliśmy w jedną z leśnych dróg odbijających w prawo, których ciąg za-uważyłam już o wiele wcześniej. Mój kierowca odrobinę zwolnił na zakręcie, i jeszcze troszkę po wjechaniu do lasu. Momentalnie zrobiło się o połowę ciemniej. Liście skutecznie zasłaniały światło słoneczne. Powiedziałam do Marcina, żeby jeszcze bardziej zwolnił, ale udawał, że mnie nie słyszy. Bałam się, że przez te wystające korzenie w końcu będziemy dachować, albo jakieś inne nieszczęście się przytrafi.
Gdy byliśmy już w głębi lasu, moim oczom ukazała się rozległa polana. Wjechaliśmy na nią samo-chodem i jadąc po prawej wzdłuż linii drzew zatrzymaliśmy się po jej drugiej stronie. Marcin zapar-kował samochód między drzewami. Widać nie przejmował się tym, że jest łatwo widoczny i gdyby ktoś wjechał za nami na tę polanę w jednej chwili by nas ujrzał. Oczywiście, wizja pikniku na łonie natury dawno wyparowała mi z głowy. Domyślałam się już po co mnie tu sprowadził. Scenka, która zastąpiła leżenie na kocu nie podobała mi się ani trochę. Co prawda nasłuchałam się już o porwaniach i tego typu napadach, jednak nadal łudziłam się, że Marcin nie jest takim człowiekiem. Po prostu nie pasował mi do tego. Porywacza wyobrażałam sobie jako mężczyznę w wieku od trzydziestki w górę i w moim mniemaniu na pewno nie mógł być przystojny. Po prostu było to dla mnie oczywiste, jak noc i dzień, jak cztery pory roku, to, że psy szczekają, a koty miauczą. Taki obraz już mi się w głowie utrwalił odkąd pierwszy raz przeczytałam o takim porwaniu. To było chyba w jakimś czasopiśmie. Dziewczyna przeżyła tylko dlatego, że miała ogromne szczęście i wytrzymały organizm.
Marcin wyłączył silnik i wysiadł z samochodu. Dwie sekundy później już był przy drzwiach od strony pasażera, przy mnie. Otworzył je i wyszarpał mnie z auta. Upadłam na trawę. Popatrzyłam na niego z dołu. Jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć. Swojej nie widziałam, ale byłam pewna, że maluje się na niej błaganie o litość. Nie byłam zdziwiona. Już nie. Wiedziałam, co teraz zrobi. Zapakuje mnie do bagażnika, jak torby z zakupami.
Wymierzył mi mocne kopnięcie w żebra. Wypuściłam powietrze, zaskoczona. No tak, zanim mnie wsadzi do bagażnika musi mnie trochę pobić. Być może jeszcze związać. Zakleić usta taśmą. Już miałam cały scenariusz w głowie. Chyba, że od razu mnie zabije. Właściwie to nie wiem, czy to porywacz, czy zwykły morderca. Jaki miał w tym wszystkim cel też nie wiedziałam. Niektórzy to robią bez powodu, albo dlatego, że lubią. Takich ludzi nazywa się psychopatami.
Siłę następnego kopniaka poczułam na twarzy. Jednocześnie usłyszałam, jak coś chrupnęło i po-czułam kleistą substancję ściekającą mi gdzieś z okolic nosa. Cudownie, ten sukinsyn złamał mi nos! – przemknęło mi przez myśl, ale już po chwili myślałam tylko o bólu, który wypełnił mnie całą. Na moment zrobiło mi się ciemno przed oczami, może od krwi, chociaż nie czułam jej zapachu. Oddychałam przez usta, bojąc się przestawić na nos, żeby nie wciągnąć krwi. Wolałam nie ryzykować, ale pomimo to zakaszlałam, dławiąc się. Nie próbowałam się podnosić, z obawy przed następnym kopnięciem. Z tego samego powodu nie podnosiłam wzroku.
– Wstań – powiedział mój oprawca zdecydowanym głosem. Przez chwilę się nie ruszałam, próbując jakoś oddychać i skupić się na tym, co do mnie mówi. Wtedy schylił się i szarpnął mnie za ramię w górę. Zakręciło mi się w głowie i poleciałam na samochód. Wcześniej mężczyzna zdążył zamknąć drzwi od strony pasażera, nawet nie zauważyłam kiedy. Złapał mnie i brutalnie popchnął w stronę – tak jak przepowiadałam – bagażnika. Starałam się ustać na nogach, żeby nie dawać mu powodów do kolejnych ciosów. Przez złamany nos miałam całą dolną część twarzy zakrwawioną i plamy na ubraniach. Ponadto smuga krwi została na samochodzie. Niezbyt widoczna na granatowym lakierze, jednak może ktoś zwróciłby na to uwagę. Co ja wygaduję, kilkunastocentymetrowa smuga krwi na samochodzie i od razu przechodnie posądzą go o morderstwo? Przecież ta krew mogłaby być jego. Wypadki chodzą po ludziach.
Otworzył bagażnik. Kazał mi do niego wejść, nie wrzucił mnie samodzielnie jak worek ziemniaków. Cóż za okaz miłosierdzia z jego strony. Zbliżyłam się i pierwsze co, poczułam ten słodkawy zapach, jak na początku. Tutaj był o wiele mocniejszy, wręcz ostry, gryzący. Marcin zamknął mnie i usiadł na miejscu kierowcy. Przypomniało mi się, że w dalszym ciągu mam wolne ręce i nogi,  a także nie mam zakneblowanych ust, ani opaski na oczach. Ucieszyłam się i wstąpiła we mnie nadzieja na uwolnienie się. Nie miałam pojęcia jak tego dokonam, jednak ta ograniczona wolność jaką miałam na razie zapewnioną wystarczała, by mnie podnieść lekko na duchu.







Wszędzie, gdzie są myślniki w środku słów to dlatego, że skopiowałam z worda, gdzie było dzielenie wyrazów - mam nadzieję, że specjalnie nie przeszkadza w czytaniu. I proszę o szczere opinie i korekty, jak coś jest nie tak jak powinno Tak samo wszelka krytyka mile widziana!

Ostatnio edytowany przez Rachel (2013-03-17 03:02:08)

Offline

 

#2 2013-03-17 07:15:06

 Haru

Nowicjusz

Skąd: Warszawa
Zarejestrowany: 2013-03-16
Posty: 3
Punktów :   

Re: Tytułu jeszcze nie wymyśliłam:) Rozdziały I-IV

Napisz ciąg dalszy, proooooszeee. :3
Podobało mi się, nie mam się o co czepić.


,,Przyjaciele są jak anioły, które nas unoszą gdy skrzydła zapominają jak latać."

Offline

 

#3 2022-05-16 12:43:17

 sklepiparts

Nowicjusz

Skąd: Warszawa, ul. Staniewicka 22
Zarejestrowany: 2022-05-16
Posty: 1
Punktów :   
WWW

Re: Tytułu jeszcze nie wymyśliłam:) Rozdziały I-IV

Podpinam się pod prośbę, bardzo wciągający tekst


Części samochodowe, porady i ciekawostki motoryzacyjne

Offline

 
  • Index
  •  » Książki
  •  » Tytułu jeszcze nie wymyśliłam:) Rozdziały I-IV

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
GotLink.plstomatolog Szczecin