Forum dla zdolnych pisarzy

Forum powstało z myślą o rozwijaniu talentu uzdolnionych pisarzy.


#1 2014-03-14 23:29:39

Wampir

Nowicjusz

Zarejestrowany: 2014-03-09
Posty: 6
Punktów :   

Metro 2033 Szeryf

Chcę by w przyszłości książka ta stała się częścią  Universum: Metro 2033.




Dzwonek. Wskazówki budzika wskazują godzinę szóstą. Cholera! Trzeba wstawać, ubrać się i wyjść na zmianę. Niewiele czasu zostało…
Wojskowe buciory, starte pięcioletnie dżinsy choć i tak najnowsze na tym posterunku, skórzana kurtka. Ta też przetarta, ale nowsza bo zrobiona już w Nowym Poznaniu. Colt Peacekeeper zatknięty za pas, to od niego bierze się moje przezwisko - Szeryf. Trzeba by jeszcze wziąć nóż, kompas i mapę, bo jak  znam życie i swoje szczęście wyślą nas obchód.
Kiedy miałem już nacisnąć klamkę spojrzałem na mój pokój. Odlatujący lakier i brak jakichkolwiek przedmiotów oprócz łóżka i szafy z pewnością nie dodaje piękna temu pomieszczeniu. A czemu tak to wygląd? Ponieważ wyznaję pewną ciekawą zasadę: im mniej rzeczy osobistych w twoim pokoju tym mniej może się o tobie dowiedzieć wróg. A według mnie homo homini lupus to w stu procentach prawda.
Stojąc odwrócony plecami do drzwi zamyśliłem się i nie zauważyłem kiedy drzwi otworzyły się z impetem przez co poleciałem na szafę.
-Szeryfie? To Pan? - powiedział zdenerwowany młody mężczyzna - Dziś dopiero zaczynam, proszę nie dzwonić do Rady Miasta. – skomlił.
-Dobrze, dobrze… - odpowiedziałem, kiedy się pozbierałem – Ktoś ty?
Kurna! Zakląłem w myślach. Może niedługo Stare Durnie zaczniecie przysyłać nam przedszkolaki. Ten chłopak ma mniej niż szesnaście lat. Taki to powinien jeszcze uganiać się za dziewczynami, a nie drżeć ze strachu przed zombie… i przed innymi ludźmi.
-Jak się nazywasz szeregowy?
-Przemek… yyy… to znaczy Dudek Przemysław, sir. Przepraszam. – zaskomlił.
-Eh… ok. Po co przyszedłeś? Bo chyba nie po to żeby zdzielić mnie po krzyżu drzwiami.
-Nie. Pan, ja i czterech innych mamy jechać do Baranowa. – chyba nie chwycił mojego poczucia humoru.
-A po jaką cholerę? – powiedziałem zamykając za sobą drzwi.
-Do jakiegoś Rabona? Taki duży biały rozlatujący się budynek.
-Rabon… Rabon… - po chwili ze śmiechem – A czy to nie był czasem Raben?
-Może i o to chodziło. – naburmuszył się Przemek.
-Tylko po co tam jechać? Nic tam nie ma.
-Nie wiem. – odpowiedział Skomlik, jak zacząłem go nazywać w myślach.
Dalszą drogę do garażu przeszliśmy w milczeniu. Mijając popękane ściany i znajomych przyjrzałem się pierwszy raz bliżej temu Dudkowi. Raczej wysoki choć mi sięgał do nosa, czarne włosy i intensywnie zielone oczy. Pewnie dziewczyny się za nim uganiają, ale  według on jest raczej z tych co to wolą zagłębiać się w świat fantazji. A przynajmniej tak, by było, gdyby nie przyszło mu żyć w takim posranym świecie.
Przeszliśmy obok kilku magazynów i zatrzymałem go na wysokości centrali telefonicznej.
-Poczekaj tu na mnie. Wezmę też walkie talkie dla ciebie. – po wejściu do środka – Hej Wit! Masz coś dla mnie?
-…yhm… - wychylił się zza stołu, wyglądał jakby go kopnął przed chwilą prąd – Proszę bardzo Szeryfie. Krótkofalówka razy jeden... – zerkając na Skomlika za drzwiami – A przepraszam, razy dwa. Nabijak razy dwa. I wiadomość z Nowego Poznania razy jeden.
-Jak to? Kiedy przyszło? - zapytałem zdziwiony.
-Przed momentem gońca przysłali. Proszę… - mówiąc to podał list napisany na papierze z przed Sądnego Dnia. To nie wróży nic dobrego.
-Dzięki. – nie wiem czy było za co… - Dobra młody idziemy!
-Ano… idziemy, idziemy.
-Ty wiesz właściwie, którzy „komandosi” jadą z nami?
-Nie.
Tunele, korytarze i oświetlenie w schronie prezydenckim nie są wprawdzie na „poziomie” schronów w szczecinie, ale przynajmniej jest światło, woda, jedzenie i nie śmierdzi.
Garaż tak naprawdę nie jest garażem w dosłownym tego słowa znaczeniu. Bardziej przypomina mały arsenał, bo właśnie jest składem broni naszego posterunku.
Szare ściany pomalowane taką samą farbą olejną jak reszta kompleksu. Ściany popękane, na nich rury mające służyć za półki i stojaki na pistolety. Na razie tylko kilka, ale Rada Miasta ma nadzieję, że kiedyś znajdziemy więcej. Czymś trzeba się bronić przed Kameleonami i bandytami, choć w dzisiejszych czasach trudno odróżnić jednych od drugich.
-Hej szefie co dziś mamy?
-Dioda powie jak przyjdzie, mamy też nowego. A właśnie o wilku mowa… - chwytając Dudka za ramię i popychając w stronę wozu – Gdzie moje maniery, trzeba ci przedstawić ekipę. Ten szpakowaty z blizną przez pół twarzy to Włodek, tamten z wiecznie skrzywioną twarzą to Ignacy… Ale wołamy na niego Churchill właśnie przez tą twarz. Ci dwaj blondyni z niebieskimi oczami to Olek i Mietek-bliźniacy. Mówimy na nich Fili i Kili, jak z tej książki hmm… Hobbit znasz może?
-Nie, jakoś nie miałem okazji. Ale… czemu właściwie macie takiego grata?
-Lepiej nic złego na naszego UAZ’a nie mów. Bo cie…
-… zabiję. – dokończył Fili.
-To jego ukochana. – powiedział  Włodek ze śmiechem.
-…acha. A właściwie kiedy jedziemy?
-A ty głuchy jesteś? Dioda przyjdzie to dowiemy się szczegółów. Wtedy będzie można pojechać.
Włodek z nudów wsiadł do auta i grzebał przy desce rozdzielczej. Bliźniacy ładowali naboje, Churchill się krzywiła, a Skomlik pilnował, żeby garaż się nie zawalił. Nagle do środka wpadł jak zwykle nalany Dioda.
-Hej misiaczki jak się beze mnie bawiliście…
-Dioda do rzeczy proszę… - powiedziałem.
-Tak jest, sir… Taki żarcik. – uśmiechnął się pod wąsem – A więc tak: wpadamy, zabijamy klikacze, bierzemy towar i spadamy.
-Skąd? Jaki towar? Czy mógłbyś gadać składniej?
-Z Rabena. Broń. Nie, taki już jestem. – tu uśmiechnął się szyderczo.
-To jest wielki plan wojskowych?
-Nie narzekaj. Płacą nam więc jest dobrze.
-Tak płacą… wszędzie tylko kasa, kasa, kasa… - żachnąłem się.
-Dobra nie marudź wsiadajcie, na wóz i przyjeżdżajcie jak najprędzej. Płacą kartkami na mięso i papierosy!
-Nie wiem jak to możliwe, że tobie też skoro z nami nie jeździsz.
-Ja organizuję wam pracę. A jeśli o to chodzi jedźcie, ale już.
-Dobra panowie! Ubieramy kombinezony, kurteczki bo zimno, maski i jechana… Otwierać bramę!
Dwóch nie znanych mi jeszcze mężczyzn podniosło ręcznie wrota „małego arsenału”. I wyjechaliśmy.
Dojazd do magazynów jest teraz znacznie utrudniony przez wraki, które leżą na drodze szybkiego ruchu od Katastrofy. Teraz trzeba przejechać przez całe osiedle domków jednorodzinnych co zwarzywszy, że jest dość duże nie jest zbyt łatwe. Zauważyłem jednego klikacza kuśtykającego przez zniszczony ogródek. Usłyszał nas i odwrócił niekształtną głowę w naszą stronę.
-Włodek gazuj, gazuj do cholery… bo więcej się zlezie!
-Robię co mogę, ale jak któryś wypadnie na drogę to nie wyrobię z wykręceniem. Mógłby ktoś zdjąć tego na wprost nas?
-Głupi jesteś? - krzyknął Olek – Jak strzelisz bez tłumika to zlecą się całe tłumy.
-Dudek z nabijaka spróbuj go w łeb dziabnąć. Idę o zakład, że ci się nie uda. – dodał.
-O co chcesz się założyć!? – krzyknął wychylając się za „burtę”.
-A o dwie kartki każda na pół kilo mięsa.
Jedno szybkie uderzenie… bach… i klikacz potoczył się bez głowy po asfalcie. A ona sama podskoczyła jeszcze kilka razy po drodze. Olka widocznie zatkało.
-Nie no panie mistrzu gratuluje celnego oka.
-Nie ma co gratulować tylko dawaj kartki. – powiedział żartobliwie.
Z ciężkim sercem oddał kartki Dudkowi. Reszta drogi nie mijała już w tak dobrym humorze.
Chwilę się zamyśliłem wpatrzony w zardzewiałą huśtawkę. Pomyśleć, że to się stało tak nagle to… no może nie tak nagle, te napięcia między Ukrainą, a Rosją ciągnęły się strasznie długo. Jednak nikt nie przypuszczał… nikt nie wziął tego na serio. Wszyscy brali to raczej na zasadzie groźby Putina względem zachodu niż prawdziwą wojną nuklearną. A potem jeszcze ten atak biologiczny na Poznań… ajajaj pomyśleć, że przyszło nam żyć w takim  posranym świecie.
-Podobno w Warszawę, Katowice i Gdańsk walnęły atomówki w nas bezpośrednio nic nie poszło, no oprócz bazy NATO w Krzesinach. – pomyślałem na głos.
-A skąd wzięły się klikacze? – zapytał najmłodszy-Dudek.
-Szczerze powiedziawszy nie wiem, ale…
-Co? – przynaglali. Chyba żaden z nich nie wiedział o tym, a w końcu Churchill miał wtedy po dwudziestce.
-Chodzą słuchy, że spuścili w tym ataku biologicznym jakiś dziwaczny szczep grzybów. A chmura radioaktywna z Katowic i Krzesin przeleciała akurat wtedy kiedy zaczęli zrzucać te ich cudowne bomby. I „tadam” tak oto pojawiły się zombie.
-Czyli, że  tak naprawdę zrobili je ludzie? – zapytał zdenerwowany.
-Na to wygląda. – powiedziałem krzywiąc się.
-Popierdolone to to.
-Zgadzam się w stu procentach.
-Kiedy właściwie dojedziemy? Bo jakoś nie widzę tego magazynu.
-Zaraz wyjdziemy zza zakrętu to sobie popatrzysz. – powiedział Włodek.
Raben po tylu latach stania bez renowacji nie prezentował się najlepiej. Ot, kupa rozwalającego się białego „czegoś”. Mam nadzieję, że w środku nie będzie zombie bo jak by były to mamy lekko mówiąc przesrane.
Ekipa nie wyglądała na przekonanych co do bezpieczeństwa tego terenu, tak jak ja zresztą. Nikt inteligentny nie powinien czuć się bezpiecznie na terenie zawalającego się magazynu. W dodatku jeśli istnieje możliwość, że jest tam masa klikaczy, a na nasze szczęście jest ich tam przynajmniej tuzin.
Zajechaliśmy na podjazd, na całe szczęście brama była otwarta więc można było się zatrzymać. Wszystkie napisy dawno wyblakły jednak z tej odległości w której stanęliśmy można było zobaczyć napis „wejście”. Tak więc łatwo będzie można trafić.
Uważnie patrząc na magazyn dostrzegam coraz więcej szczegółów. Jakaś bestia urządziła sobie legowisko w kupie rozwalonych przyczep.  Powoli i ostrożnie podchodzę do ciężarówek…
-Stać chłopaki. Mamy mały problem.
-Jak mały? – zapytał pobladły Włodek; wiedział o co chodzi.

Offline

 

#2 2015-01-09 18:46:18

 Hiena1

Nowicjusz

Zarejestrowany: 2014-12-18
Posty: 23
Punktów :   

Re: Metro 2033 Szeryf

Szczerze? Przypadkowo kliknąłem w ten temat, już chciałem z niego wyjść, ale zdążyłem przeczytać jedną linijkę. Już w niej widać Twój styl. Nie mogę się do niego przyczepić. Prawie każde zdanie jest tajemnicze i niejasne, a większość kolejnych, wyjaśnia wcześniejsze. Mam nadzieję, że nie za bardzo narąbałem . Fajne.


Why can't people just think?

Offline

 

#3 2023-10-20 08:14:13

SiCura

Nowicjusz

Skąd: Kraków
Zarejestrowany: 2023-10-20
Posty: 1
Punktów :   
WWW

Re: Metro 2033 Szeryf

"CZTERY TYSIĄCE TYGODNI" Czas na twoje życie

"Brakuje nam czasu. Osaczają nas nieustannie wydłużające się listy spraw do załatwienia i przepełnione skrzynki odbiorcze. Mamy problemy z koncentracją. Towarzyszy nam nerwowy pośpiech i poczucie piętrzących się zaległości. Próbujemy kolejnych metod zwiększania produktywności i stosujemy przeróżne life hacki, dzięki którym rzekomo możemy zoptymalizować swój dzień. Wiele z nich tylko pogarsza sytuację.

Spróbujmy odzyskać wewnętrzny spokój, odpowiadając sobie na pytanie: jak najlepiej wykorzystać ten absurdalnie krótki czas, który został nam dany czas naszego życia, trwającego średnio CZTERY TYSICE TYGODNI."

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
GotLink.pl